Pokój nr 1 - VII klasa

Kopnął ją, aż tak nie musiała gestykulować. Sorry bardzo, nawet nie pozwoliłby się jej tknąć. Więc niech spada. - Dobra, Gothens skończ z tym tematem - mruknął, woląc myśleć o czymś przyjemniejszym. Np o tym że pod łóżkiem - swoim własnym - leżą dwie butelki schładzane specjalnym zaklęciem. W sam raz na tak chujową pogodę. - Znajdź sobie kogoś .

Dobrze, że to były lochy, przynajmniej było tu trochę zimniej, niż w całej reszcie zamku. Dobrze mają ci Ślizgoni, szkoda, że tylko latem.
- Nie muszę, mam ciebie. - Uśmiechnęła się do niego słodko, dalej nie zaprzestając tej pasjonującej czynności, jaką było rozczesywanie sobie włosów. - Jak tam twoja piątoklasistka? - O, a to było chyba trochę wredne. Tak odrobinkę.

Znowu ją trącił nogą. - Weź, nie wspominaj. Rzuca się na mnie co chwilę, jakbym był czymś do całowania - wyżalił się, ze zbolałą miną i wzruszył ramionami. Nie ładnie mu przypominać tego wszystkiego, jak ona mogła. - Spadaj - dodał jeszcze, machnąwszy na nią ręką.

Zaśmiała się głośno.
- Nie może się tobie oprzeć? - rzuciła, wydymając na chwilę pretensjonalnie usta, ale długo tak nie wytrzymała, znowu się śmiejąc. Biedny Seth, gdyby nie była sobą, może by mu nawet trochę współczuła. Ale nie będzie dłużej ciągnęła tego tematu, za to przyszło jej do głowy co innego. - Ej, a nie wiesz ty, co u mojego brata? Dawno go nie widziałam, zdał egzaminy?
Kochana siostrzyczka.

Jasne że nie mogła mu się oprzeć, ale to nie powód żeby on musiał to znosić. - Nie może, to jasne. - Skwitował jej pytanie, kończąc temat.
Spojrzał na nią zdziwiony, gdy ułożył się wygodniej na jej łóżku i poprawił poduszkę. - Ej, ty masz brata? - Spytał zdziwiony. O kogo jej teraz chodziło?

Skoro mu to nie odpowiadało, mógł cokolwiek zrobić, a nie tylko narzekać w towarzystwie Marley. Faceci byli tacy głupi, że aż pokręciła głową z rozbawienia. Przecież wystarczyło powiedzieć!
Teraz to ona się zdziwiła.
- To ty nie wiesz? - spytała z szeroko otworzonymi oczami. Seth był aż tak wielkim ignorantem? No nie! - Austin, z Krukolandii, w twoim wieku.
I to podejrzliwe spojrzenie, ciekawe, jak zareaguje, gdy go skojarzy.

Nie wiadomo jak zareaguje bo nie mógł skojarzyć chłopaka. Siedział chwilę w ciszy, zastanawiając się o kogo jej chodzi. Krukolandia? Dom kujonów? Uee. - Masz brata w niebieskich? - spytał jeszcze zaskoczony, próbując przypasować imię i nazwisko do twarzy jakiegokolwiek chłopaka. Może byłoby mu łatwiej gdyby widział ludzi na trzeźwo? - Eee, mniejsza w to. Myślałem że jesteś jedynakiem. - dodał jeszcze, całkiem poważnie.

Och, ojej. Nie mógł skojarzyć, co za szkoda. Szkoda, bo Marlejkowi się może na przykład zrobić przykro, że Secik nic nie wie, o jej braciszku? A telewizyjka robi ze mnie debilka? Hihi.
- No mam. Ale mniejsza, o mojej rodzinie nie ma co gadać, banda pojebańców. - Machnęła ręką, bo rzeczywiście, nie było o czym gadać. Jedynie Austin jakoś odstawał od tego całego grona, inaczej by chyba ześwirowała.
Nazwał ją jedynakiem, nie jedynaczką! Może nieświadomie, ale bardzo mile połechtał jej ego, i tak już trochę za duże.
- Co robisz na wakacje? - O, to ciekawszy temat. Nawet fioletowe schyliło się po coś i zaraz wyciągnęło butelkę piwa (nie kremowego, zwykłego) i zaczęło się rozglądać za czymś, czym mogłoby ją otworzyć.

Wzruszył ramionami, pf, nie musiał znać wszystkich. - Biedactwo, prawie że ci współczuje - mruknął, jednak bez najmniejszego cienia współczucia, bo to była jego wina że ma rodzinę pojebów? No raczej nie.
- Na wakacje? - w sensie że niedługo wakacje będą? O w dupę, całkiem o tym zapomniał. Kto by się przejmował takim szczegółem jak wakacje? Przecież ktoś taki jak Secik wakacje miał cały rok. Może jeszcze zaraz mu powie, że testy też już były? - Ej, nic nie będę robił. A co chcesz? - spytał i spojrzał na butelkę. Uśmiechnął się pod nosem i po prostu zabrał jej alkohol. I upił sporego łyka.

Nie musiał znać wszystkich, no ale brata Boba? Wypadałoby chociaż! Ale nie przejęła się tym jego gadaniem, pff, gdyby się cały czas przejmowała, to chyba by ześwirowała. Jeśli już tego nie zrobiła, ehe.
- No na wakacje - potwierdziła cierpliwie, trochę przyzwyczajona do tego, że Seth nie do końca orientował się w tym, co teraz się będzie dziać. Ale niech będzie, już tego doświadczyła, nie zdziwiła się. A egzaminy też już były, ale o tym nie mówiła, bo cieszyła się, że będzie z nim w klasie, raczej. - Nie wiem. Możemy wybrać się na podróż dookoła świata, podczas której wymyślimy plan, jak zajebać moich starych.
Pasuje ci, Carter?
Nie przejęła się tym, że zabrał jej butelkę, bo przecież, patrzcie, nawet ją otworzył. Zajebiści są ci faceci, niektórzy nawet potrafią to zrobić zębami, choć mnie samej, jak to widzę, to aż się przykro robi. Biedne ząbki.

Dla Cartera otwieranie zębami butelek to był chleb powszedni. Nic nowego, nic wielkiego, więc nie rozumiał tego zdziwienia i w ogóle. - W podróż dookoła świata? A jak cię gdzieś po drodze zabiją? Albo zgwałcą? - Spytał z wrednym uśmieszkiem, jakoś nie specjalnie podejmując jej entuzjazm. Jakoś nie chciał jeszcze myśleć o wakacjach, to takie odległe było.
Oj, no on też się cieszył że będą w jednej klasie. Będzie miał blisko do kogoś kto odrobi mu pracę domową.

Nie robiłabym z niej takiej altruistki, bo niekoniecznie będzie pędziła, by odrobić Sethowi pracę domową. Ale, niewykluczone, że da się wykorzystać, komu jak komu w końcu, nie?
Otwieranie piwa zębami dla niej również było chlebem powszednim, co nie znaczy, że sama potrafiła to zrobić. I że nadal się nie dziwiła, jak może mu nie być szkoda zębów. Ale nieważne, to jego sprawa, przecież nie będzie się przejmowała, kiedy nie potrzeba.
- Sam się zgwałcisz - powiedziała jedynie, bo wizja kogokolwiek, kto miałby w planach gwałcenie jej osoby wydawała się naprawdę śmieszna. Czy Carter sobie myślał, że Marlejek nie potrafi się obronić? Ooo, chyba nie! - Ciekawe czy byś wytrzymał bez swoich kolegów - dodała, uśmiechając się nieco złośliwie. Bo i taka była prawda, cały czas widziała Setha z nieśmiertelną trójką, czy potrafił się bez nich obejść choć przez krótki czas?
Nachyliła się i zabrała mu butelkę, z której co nieco upiła.

A więc jednak by mu pomagała. A gdyby się uśmiechał uroczo i robił te swoje carterowskie oczy to pewnie pomagałaby mu cały czas. Dobrze wiedzieć, może jakoś zda ten rok. Ale, przecież nie będzie o tym teraz myśleć skoro już niedługo wakacje, a raczej tak jemu powiedziała.
- Mnie zgwałcą? Mam się ciebie bać? - spytał siląc się na super poważną minę, bo chyba sobie kpiła. On tym bardziej nie pozwoli tknąć swych czterech liter. Nieważne. - Ciekawe czy oni wytrzymaliby beze mnie - zastanowił się przez chwilę patrząc na nią poważnie. Czy ona go podpuszczała? Bo nie był pewien. Jezeli tak to nie dobrze.

Carterowskie oczy niekoniecznie by działały, jakby się wkurzyła to i to by nie pomogło. Ale nieważne, przecież do tego czasu jeszcze daleko, a teraz mamy prawie że lipiec, prawie że... hej, właściwie co oni jeszcze tu robią?
- Taaa, bo przez te wakacje coś mi urośnie między nogami - mruknęła, machnąwszy ręką i unosząc butelkę. Pociągnęła parę łyków i otarła usta wierzchem dłoni. Jak baba, pfuj. - Pieprzysz - dodała, podchwytując jego spojrzenie. - Po prostu przyznaj, że nie dałbyś rady i tyle, to mi starczy.

- Kto cię tam wie fioletowy łbie - mruknął zabierając jej na nowo butelkę. Powinni następnym razem siedzieć u niego. Tam jest więcej alkoholu. A tak, Marlej musiała się pożegnać z piwem bo dopił je do końca. - Ej, skoro nie wierzysz że dam radę, to jedziemy gdzieś - rzucił od niechcenia, ukrywając złość, bo w końcu w niego nie wierzyła. Ale skoro tak usilnie chciała, to proszę bardzo, Secik jej pokaże że potrafi żyć bez kumpli.

A kto powiedział, że tu nie ma więcej alkoholu? Może po prostu nie chciała się z nim dzielić, może nie chciała mu pokazywać, że on tam jest, może bała się, że zarzyga jej łóżko?
...
Okej, nie było tu więcej alkoholu. Przynajmniej nie piwa.
- Myślisz, że powinnam się przefarbować? Dość długo mam już ten kolor - zastanowiła się na głos, nawlekając na palec kosmyk fioletowych włosów i przyglądając się nim z zastanowieniem. - Na całe dwa miesiące?
O, teraz to ją zaskoczyłeś. I choć mogło to wyglądać tak, że sama stchórzyła, to się po prostu zdziwiła, tyle!

Nie ważne, nie chce się z nim dzielić to nie. Pójdzie zaraz do siebie i będzie pił swój alkohol, skoro ona nie chce pić z nim. Nie to nie, bez łaski.
- Powinnaś, na zielono, tak kurwa egzotycznie - odparował nawet nie patrząc na nią. Spoko, przeżył tyle czasu jak była na fioletowo, więc nawet ostry róż by go nie zdziwił.
- Nie na dwa miesiące. Miesiąc. - mruknął, patrząc na nią. Oj Gothens, Gothens, czyżbyś nie chciała już? hę? A może myślałaś że on nie będzie chciał? A tu pech. - Po dwóch byłabyś trupem - dodał jeszcze z przekonującą miną.

E tam, bez przesady, skoro mieli ze sobą spędzić miesiąc musi się zacząć przyzwyczajać. Tak na wszelki wypadek, hm?
- Co myślisz o niebieskim? Tak dla odmiany? - Zielony już był, pomarańczowy, czerwony i niebieski co prawda też, ale to nic. Zawsze może mieć łeb w barwach tęczy, chociaż to już byłaby przesadna ekstrawagancja, chyba. - Poszukać ci jeszcze alkoholu? - rzuciła mimochodem, bo może Seth rzeczywiście chciał. A nuż widelec któraś współlokatorka coś trzyma? Jak Amelia to nawet nie będzie miała wyrzutów sumienia (khm, jakby normalnie miała), bo przecież kobieta w ciąży nie może. - Masz na myśli moją wątrobę? Bo jeśli coś innego, to muszę z powagą oświadczyć, że we mnie nie wierzysz. - Pokiwała głową z poważną miną. Rzeczywiście, po dwóch miesiącach jej wątroba mogłaby zgłaszać pretensje, ale z całą resztą - spokojnie, dałaby radę.

Pokiwał głową w odpowiedzi na pytanie o alkohol. On by nie chciał? Głupia. No wręcz naiwna, po co pytała zamiast od razu wyciągać? - Weź jakiś żółty - mruknął, pomocną radą jej służąc. - Wątrobę, głowę, dupa, no wszystko - powiedział, wymieniając na palcach.
To prawda, tylko on miał samoregenerującą się wątrobę która potrafi z nim wytrzymać więcej niz marny miesiąc. - Poza tym, nie mogę spędzić z tobą całych wakacji - dodał jeszcze poprawiając sobie poduszkę pod głową.

O, a teraz to przesadził.
- Pojebało cię? - spytała tylko, pukając się w czoło i zeskakując z łóżka. Przecież była naturalną blondynką, nie będzie się farbowała na podobny kolor!
Przeszła na początku dookoła dormitorium, zastanawiając się, która z nich będzie najprawdopodobniej chowała alkohol. Po chwili wzruszyła ramionami i zanurkowała pod łóżko Amelii. Wyświadczy jej przysługę!
- Dupa? Myślałam, że już to ustaliliśmy! - jęknęła stłumionym głosem, po czym wychyliła się spod łóżka z butelką Whisky. - Bierz się za te piątoklasistki, ale mnie zostaw w spokoju - dodała, podchodząc do łóżka i podając mu alkohol. - A ja nie chcę z tobą spędzić całych wakacji! - zaśmiała się jedynie, na powrót siadając na pościeli. To nic, że będzie brudna.

Gdyby wiedział że była naturalną blondynką. Ale nie wiedział, czemu też nie można się za specjalnie dziwić, bo gdyby ktoś się go spytał jakiego koloru włosy ma jego matka pewnie zruszyłby tylko ramionami i wymijająco odpowiedział cokolwiek. Bo o to chodzi że tak często bywał już pijany że może i mając samoregenerującą się wątrobę, to z pewnością miał dziury w mózgu. - Daj spokój, wymieniam części ciała, mówiłem nie jesteś podniecająca - mruknął, podirytowany że jeszcze nie zaczaiła. Czasami wszystko trzeba było jej tłumaczyć. Jak dziecku. Wziął od niej butelkę i zajął się jej opróżnianiem. - nie wspominaj piątoklasistek. Mam dość - dodał dalej naburmuszony. I kolejny drażliwy temat. Nieładnie .

Ostatnio mu przecież mówiła! Zero szacunku dla przyjaciół, niech go chuj trafi.
- Wszystkiego masz dość - mruknęła z ledwo dosłyszalnym wyrzutem, ale nieważne, nie kontynuowała tematu, a jedynie uśmiechnęła się sztucznie i spytała: - Smakuje?
Nie ma to jak rozmowa na poziomie.
A potem dostała od Setha butelkę i nie wiedziała, co z nią zrobić, bo takiego czegoś nie pije. No ale nie może się zmarnować, dopiła, dopiła, a potem poszła spać. Amen.

Pokiwał z wolna głowę i podniósł się z łóżka. Dopił jeszcze trochę tego alkoholu i podał jej butelkę. Przeciągnął się, zerkając po pokoju. - Dobra Gothens, wymyśl gdzie pojedziemy, a ja spadam - mruknął jeszcze i poszedł do siebie. Za dużo ludzi to niezdrowo. Teraz trzeba pójść i posiedzieć w samotności.