Pokój nr 1 - VI klasa

- Ona ciebie też nie lubi – odparł tylko Oliver, już do samego końca zamykając oczy i po chwili twardo zasypiając. W ciuchach, bo nie widział żadnych perspektyw na wstanie i pójście do łazienki, a mimo wszystko wolał polec na własnym łóżku, niż utopić się pod prysznicem albo w kiblu, nawet mając najszlachetniejsze zamiary.
A mordę Cartera zmaże, tylko jutro, jak będzie w stanie podnieść rękę z różdżką. Obrywał najmniej z tego powodu, że to nie on się kłócił, a oni, poza tym ostatnie kilka razy zebrał takie pizdy, że latał do skrzydła szpitalnego jak ostatnia ciota. Teraz miał czas spokoju, ale oczywiście niektórzy tego docenić nie potrafią.
Fakt faktem, na dzisiaj to już koniec wkładu Beinhause’a w jakiekolwiek życie w tym dormitorium, z czego sam zainteresowany jest na pewno w pełni zadowolony, tak jak i ze świadomości, że żadna z pizd zamieszkujących to dormitorium nie będzie w stanie go obudzić nawet, jeśli by po nim skakali. Zapity, zjarany sen bruneta był ponad takie wygłupy, dlatego też nic mu nie groziło.
Au revoir, maszkary.

Patrzył z rozbawieniem na to co Seth robi ze ścianą Olivera. Nie do końca o coś takiego mu chodziło, no ale trudno. Zgasił papierosa i poszedł spac mniej wiecej pomiędzy tym jak Seth poszedł się myć, a odpowiedzią Olivera.

Nie to że zrobił się miekki. Do zwierzat zawsze miał słabość i tyle. Szkoła w tym nic nie zmieniła. A teraz kiedy dostał kota na własność chciał o niego zadbać, co będzie cholernie trudnym zadaniem w takim towarzystwie. Najwyżej nie da rady, ale wtedy sie wścieknie. W sumie traktował to troche jak wywzwanie. Jeżeli mu się nie uda o nią zadbać to zwyczajnie przega, a jeżeli uda mu się to wygra. Proste i nie skomplikowane. Przyszedł do dormitorium z Sethem kładąc kota na materacu. Ten nieufnie patrząc na Cartera myknął do łazienki. - Po łóżkiem ćpun ma trawę? - zapytał kumpla mając ochotę się zjarać.

Wszedł i od razu poleciał do szafki. Wziął jednego blanta i pognał do łazienki za kotem. Trochę minęło czasu dopóki nie znalazł krowy noale, znalazł i wrócił. Siadł na łóżku trzymając zwierzę mocno za ogon żeby nie spierdoliło. Ha. Miał plan. - Wujcio Carter nauczy cię jarać. - Zapowiedział i wciąż bardzo uważnie i mocno trzymając kota za ogon odpalił blanta i zaciągnął się. Z lekka zwietrzałe, ale niech będzie. Dla krowy na pierwszy raz dobre i takie.
Posłał groźne spojrzenie mientkiemu Grantowi żeby nie ważył się przeszkadzać i wydmuchał dym w stronę kota. Pyska kota, a nie ogona jak ktoś głupi mógłby pomyśleć - Ciekawe czy bladź się zaciagnie - mruknął do siebie, wywalając jezyk na wierzch i robiąc w pełni skupioną minę. Wciąż trzymajac ogon, próbował wcisnąć blanta w pysk krowy, tak żeby się zaciągnęła. - Głupia, broni się - Powiedział zaskoczony, bo jak ona śmiała i w ogóle i sam się zaciągnął żeby po chwili znowu dmuchnąć jej w mordkę.
Grant łeb mógłby mu pomóc, no ale nie. On woli się oburzać pewnie.

No tak. Ten człowiek musiał to zrobić, prawda? Uparte stworzenie. Nie miał zamiaru jednak przeszkadzać. Co jak co ale życie mu było jeszcze miłe. Poza tym nie miał ochoty spać na korytarzu a oni byliby w stanie go wyrzucić z dormitorium. Widząc jednak jak Carter traktuje kota jęknął cicho. - Zostaw ją w spokoju. Ona nie będzie palić nigdy, choćbyś nie wiem jak próbował. Poza tym zatrujesz ją. - powiedział niezadowolony z tego co robi kumpel. Jutro chyba odda komuś tego kota bo to nie miało sensu. Ona się bardziej męczyła mieszkając z nimi teraz niż kiedykolwiek wcześniej. I zapewne będzie miała uraz do końca życia. Będzie spierdalała przed każdym dymem i każdym kolesiem śmierdzacym alkoholem. w każdym razie jednak ją odda. Żal mu troche było, ale lepsze to niż patrzeć jak Carter się znęca nad nią.

I choi. Nie będzie się uczył. On chyba jako jedyny w ich czwórce, miał skłonności nauko podobne. Oczywiście nie watpił w ich inteligencję, chociaż z Carterem to po pijaku nic nie wiadomo nigdy... rzeczywiście zachowuje się jak .. jak kurwa nie on. Ale mniejsza. Słysząc, jakieś głosy i w ogóle miauczenie KOTA, zatrzymał się w progu z miną typu '' wtf''. Co to znowu za futrzak?! Kto go tu przyprowadził? To teraz wie, kto mu zasikał w nogach prześcieradło.
- Tej, nudzi się wam znowu? Jeszcze nawet nie skończyłem za was szlabanu odrabiać za numer z jaszczurką! - Westchnął zrezygnowany i skrzywił się na widok tego, co wyprawia Seth. - Co za szambo. - Podsumował i stuknął się w czoło. - Daj jej spokój, bo obudzisz się z podrapanym ryjem.

Poeta przyszedł. Seth Carter spojrzał na niego z zawiedzioną miną. - Jaszczurką? eee? - spytal wielce inteligentnie nie wiedząc o czym Muse do niego mówi. Jaki szlaban? Chyba musiał być pijany, skoro jego pamięć nie zanotowała tego faktu. Nieważne.
Skupił się na jaraniu i dmuchaniu na kota. - Skoro my się nie zatruliśmy to ona też nie. Muuucz ! - Rzucił do kota, dopalając blanta, oczywiście dmuchając jej w pyszczek. Puścił ogon, patrząc jak kot spierdala, i to dosłownie, nie wyrabiając na zakrętach i uderzając w różne przedmioty. Zawiedziony tym że nie muczała poszedł na swoje łóżko kładąc się wygodnie. - Ej, wiecei że jestem ofiarą molestowania? Piątoklasistka się na mnie rzuciła - wyrzucił z siebie, żaląc się. Bo w sumie to go męczyło. On się dał wykorzystać!

Że jaki niby szlaban? Grant też sobie nic nie przypominał, więc to musiało być mało ważne. Albo zwyczajnie go przy tym nie było. W sumie na jedno wychodziło, więc nie było sensu się przejmować. Skoro Muse bawi się w dobrego ucznia i odrabia szlabany za nich to prosze bardzo. Wolał też przemilczeć czy kot się zatruje czy nie. Widząc jak spierdala z pokoju westchnął cicho. Może wróci, a może nie... - Piątoklasistka? Na ciebie? No prosze... Odważna jakas. - stwierdził nie wiedząc co innego powiedzieć. Seth ofiarą molestowania. Co cóż, zdarza się. Mieli zapisac go do jakiegos kółka wsparcia czy coś? Chociaż może oni wystarczą do tego...

Tak. Oczywiście, bo on cholera nie ma nic innego do roboty, jak odrabiać prace domowe i ich głupie szlabany. Chociaż nic nie zrobił. Znalazł się w nieodpowiednim momencie, a, że najgorzej z nich kurwa biega, to nie dość, że się wywrócił uciekając przed nauczycielem, to jeszcze wlepiono mu karę. Świetnie. Nie ma to jak kumple. W sumie, to też sierota życiowa. Katastrofę i tragedię ma wypisaną na ryju. Spojrzał krótko za kotem i podszedł do łóżka, macając je po całości. W końcu usiadł spokojny, że mu futrzak znowu nie zaszczał.
- Znowu się schlałeś w trzy dupy, że nie kontaktujesz? - Zerknął rozbawiony na Setha i oparł łeb o ścianę. - Dobrze, żeś się nie wyjebał na schodach. - Dodał trochę złośliwie, chichocząc pod nosem i szybko odchrząknął, chcąc powrócić do tematu molestowania.
- No chyba nie powiesz, że ci się to nie podobało. Już od najmłodszego na ciebie lecą, ciesz się, cwaniaku.

Skrzywił się zamykając oczy, byle tylko nie zasnąć. O na pewno nie, zaśnie i nie zdąży się rozebrać a spanie w ciuchach było cholernie niewygodne. Skrzywił się jeszcze bardziej, kolejny problem. On tu się żali, że się na niego piątoklasistka rzuciła, a oni się naśmiewają. Albo tak mu się wydawało. Otworzył oczy i pomrugał kilka razy.
- Odważna, albo głupia. Ale czemu na mnie? Muse też ma calkiem normalną facjatę a na niego sie kurwa żadna nie rzuca - stwierdził zbolałym tonem, odgryzając się za to wywalanie na schodach. Nie ma tak dobrze, nikt się nie będzie tu nabijał z Cartera - Kontaktuje. Nie widzisz? Przewodzę lepiej krew niż niejedno gniazdko prąd ... Idioto!- rzucił nie bardzo wiedząc czy go zrozumieją. W sumie co go to obchodziło, nie musieli się znać na mugolskim sprzęcie, a on się znał bo żona ojca - czwarta chyba - była mugolką. Nieważne - Rzuciła się. Musiałem pluć co chwilę żeby jej płyny z siebie wyrzucić - dodał niezwykle zbolałym tonem, jakby to było coś cholernie strasznego i można było od tego umrzeć. Coś czuł że tylko Oliver Beinhause zrozumie jego problem, bo Grant ruchacz non stop coś albo kogoś lizał, a Grant był poetą to pewnie mial swoją wizję na takie sprawy.

Aj tam od razu naśmiewają... No może troche, bo mimo wszystko to było jakieś dziwne. Laska całująca Cartera... Był szczerze ciekawy kim jest ta (nie)szczęśnica. Chociaż skoro to ona zaczeła to znaczy... własnie co to znaczy? Ah, to że Carter tego nie chciał. Prawie mu współczuł. Z drugiej jednak strony skoro nie chciał pocałunku z dziewczyną to oznacza że jest gejem? Zaraz jednak wypchnął te myśli z głowy. Nie, Seth i gej to jakoś dziwnie brzmi w jednym zdaniu. - Widać masz coś w sobie na co poleciała. - odparł rozkładając się wygodnie na materacu. Zerknął na Muse`a czy może wie co to jest gniazdko. Zaraz jednak stwierdził że nie obchodzi go to na tyle aby pytac czy szukać informacji o tym. - Weź, to aż ślinotoku dostała? Która to? - zapytał zaciekawiony. Bez przesady. Nie non stop. Ostatnio ma przerwe od dziewczyn. Sam w sumie nie wiedział czemu.

Nie, to był jakiś horror. Jeden wywleka na światło dzienne jego dziwne podejście do świata, wyjebuje odrazu z poezją, a drugi rozkminia nad tym, czy Seth jest gejem, czy też nie. Jakieś granice smaku to przecież przechodzi. Wiedział, że są zrąbani i dlatego się z nimi kolegował, koleguje i kolegować będzie, ale, że aż tak?! W sumie, powinien sierota się przyzwyczaić.
- Dzięki za szczerość, Carter. Nie ma to jak, stary, wyjebany w kosmos kumpel. - Gdyby mógł, to spadłby z łóżka siłą umysłu i pod wpływem tych emocji, które teraz nim targały. Miał ochotę się zaśmiać na śmierć.
Prąd. Gniazdko. Eeee. Jasne.
- Ta, jasne. Leć Grant, może się jeszcze załapiesz. I ślinotok? apfeeee. Dziwię się, że nie jebłeś jej jakimś zaklęciem.

Seth Carter nie był gejem. Przynajmniej sam nic o tym nie wiedział, a skoro on nie wiedział to chyba logiczne że nie był, prawda? Wzruszył ramionami. - Jaki ślinotok? Ja po prostu nie lubie mieć czyichś płynów w sobie - bruknął, w sumie powinien się przyzwyczaić że go nie zrozumieją.
On nie rozumiał Muse'a, ten przecież powinien sie cieszyć że ma tak zajebistego kumpla. Kumpli. No w każdym bądź razie powinien być wesoły i podskakiwać jak Czerwony Kapturek gdy szedł do babci. I machać koszyczkiem. - Stary, zawsze do usług- odparł nieskromnie, gdy ten go pochwalił. No bo w końcu kultura, nie? - Byłem pijany. Poza tym ona ma klona!

Zamyślił się na moment, powtarzając jego słowa jeszcze raz, jakby za pierwszym razem jego sflaczały mózg nie zrozumiał. Uniósł brew, zatrzymując się na słowie klon. Ale musiał się cholera nachlać. A potem się kurna dziwić, kto tak długo zajmuje ich łazienkę, jak nie Carterowski wieprz. Coś trza z tym zrobić, najwyżej przestawi go na tryb dzienny.
- To zabrzmiało co najmniej dwuznacznie, hamuj się, bo zarzygam podłogę, no. Dziadu. - Zaśmiał się i podłożył wygodniej poduszkę pod głowę. - No już, bo ci mózg się zlansuje. Powiedz lepiej co to za dupa, co cię śmie tknąć.

Spojrzał na Muse z żądzą mordu w oczach i cisnął poduszką. - No klon, nie wiem jak jej tam, klon i już - odpowiedział wielce rezolutnie porzucając próby dalszych rozmów.
Już mu się odechciało. Podniósł się z niemałym trudem i poszedł do łazienki. Zanim jednak zamknął drzwi, wykopał z niej zjaraną krowokotkę - Kurwa, weź ją pedale - polecił ślizgonowi poecie i ruszył dalej pod prysznic. Żeby chociaż trochę przetrzeźwieć przed pójściem spać. Głupi są. Skąd on mógł wiedzieć jak tamten klon się nazywał. Pamiętał albo mega ważne rzeczy, albo mega traumatyczne. A najważniejsze było to że była klonem z piątej klas, zaś najtraumatyczniejszym to że się rzucila. I gdzie współczucie? Pieprzone brutusy.

Ależ on miał wielkie współczucie względem Setha. Tylko jak zwykle wieprz ma go w dupie. Normalne i pochrzanione po stokroć. Zerknął na kota, potem na wchodzącego do łazienki kumpla i wywrócił oczami do góry, złażąc z łóżka mozolnie i jednym ruchem ręki łatwo białą do siebie przywołując. Fajne kocisko, co oni mu kurwa odpierdalają za egzorcyzmy. Serio, świnie.
- I bardzo dobrze! Srasz jak baba, ćwoku! - Krzyknął za nim i położył zwierzę na swoim brzuchu, delikatnie i z dziwną troską go głaszcząc.
- Tylko się chuju nie utop, bo ci usta-usta nie zrobię! Chyba, że klona mam zawołać...! - Dodał i spojrzał rozbawiony na kłeta. - Nieee, miauczy-dupo? Ej, ty kurwa facet jesteś. - Uniósł brwi, nadal trzymając kota w powietrzu. I choi. Teraz wie, czemu się wkurzał i drapał Setha po twarzy, rękach.

Przysłuchiwał się ich rozmowie z rosnacym rozbawieniem. W jednym Seth miał racje, nie był w stanie go zrozumieć. Generalnie dlatego, że sam nie miał nic przeciw pocałunkom. Uniósł brwi zdziwiony patrząc na poetę. - Pedale, przestań jej zaglądać między nogi. Brakuje ci laski to idź do dormitorium dziewczyn. - powiedział patrzac na biednego kota który się denerwował kiedy tylko któryś z chłopaków podchodził na trzy metry. Poza tym koty zawsze się wkurwiają jak się je ciagnie za wąsy, ogon, zmusza do wdychania dymu czy zrzuca z ponad dwóch metrów. Poza tym to malutki kociak który dopiero sie uczy życia. A z nimi to albo zaraz zdechnie, albo będzie kotem mutantem który będzie zażynał każdego mężczyzne w promieniu dwóch kilometrów. Taki uraz...

Ale, oni go bardzo dobrze nauczą szkoły życia. Z nimi to będzie miał nawet szkołę przeżycia, a to uczyni z niego prawdziwego mężczyznę. W każdym razie wyszedł z łazienki świeży i rześki, ze szczoteczką do zębów i trochę brudny pastą. - Ani kot, ani kocica, to kroowa - stwierdził przytomnie zabijając wzrokiem Muse'a który właśnie robił brzydkie rzeczy z kotem. Biedny.
Carter też był za tym żeby pozbyć się kota. On wolałby jakieś bardziej radykalne metody, niż zwykłe oddawanie. W sumie, mogliby go też przemianować na psa, to byłoby jeszcze lepsze bo Carter lubi psy. W każdym razie koty są pieprznięte. No - Idę spać - zakomunikował gdy tylko wrócił z łazienki i położył się na łóżku.

Wywrócił oczami i znowu pogłaskał go po głowie dosyć delikatnie. bo to jest kot, a nie kocica, cwele. Nie umieją rozróżniać narządów rozrodczych, czy co... Tym bardziej Grant. On to powinien się lepiej znać od wszystkich. Skrzywił się na słowa kumpli i odchrząknął. Był po prostu ciekawy no. A oni odrazu, ze mu dziewki brakuje. W ogóle, i tak nie ma w Hogwarcie ideału według Muse'a. Odpowiedział takim samym wzrokiem.
- Taa. A w łeb chcesz? To chyba tobie odpowiada bardziej... hulaszczy tryb życia, niż mi.Poza tym, żadna mnie nie interesuje. A ty, co ostatnio masz jakiś celibat? - Wytknął mu perfidnie język i niczym się nie przejmując, zakrył poduszką. Biedny kot. A to takie miłe nawet stworzenia.
- Tej, to krowy miauczą? Myślałem, że buczą, jak Carter. - Parsknął śmiechem i dla większej ostrożności położył futrzaka z drugiej strony, z dala od nich.

- Bo mu gryfonka nie daje - stwierdził złośliwie podnosząc głowę z poduszki i patrząc po nich. Właśnie, Grant musiał dawno nie ruchać skoro się taki mientki zrobił. Ale, skoro jedna mu nie dala, to czemu nie poszedł do drugiej? I właśnie w tym momencie burzy się świat pół trzeźwy - pół pijany Cartera. Skrzywił się i znowu ukrył twarz w poduszce.
Nie na długo, bo jeszcze nie zapalił przed snem przeciez. Co z tego że blanta spalił, kiedy to zapomniał o papierosie? Spojrzał z żądzą mordu na Muse'a - Sam muczysz kobyło - powiedział nie bardzo wiadomo do czego i skrzywił nos. Jak on nie lubił trzeźwieć. Zastanowił się jeszcze przez chwilę nad tym co mówił kumpel i przetarł oczy. - Krowy muczą, koty miauczą, ja nie buczę, a ty jesteś pierdoła poeto - zarzucił koledze i spojrzał na Granta. - Ej, czego on nigdy laski nie miał? - spytał dyskretnie głową wskazując na nowego miłośnika kotów.

Widząc jak Muse przywlaszcza sobie kota skrzywił się. Wstał i bezceremonialnie zabrał mu kociaka. - To jest moje. Nie dotykać. - wycedził. Nienawidził jak ktoś sobie przywłaszczał coś co jest jego. Nawet jeżeli to jest tylko kot. wrócił na materac i położył się z kotem. Gryfonka mu daje chętnie, nawet sama się prosi o seks. Tylko go już to tak nie kręci jak wcześniej. Nie sam seks, ale seks własnie z nią. Fajnie było jak nie chciała mu dać. Teraz mu sie wpycha wręcz do łóżka to przestaje być zabawne i tyle. Poza tym pójdzie do innej. Tej krukonki, tylko musi ją znaleźć i w ogóle. - Dziwisz im się? Zobacz jak on wygląda... Poza tym się uczy i w ogóle. - skrzywił się. Nie rozumiał tego po chui Muse się uczy, już i tak nie nadrobi tego czego się nie nauczył. - Poza tym pewnie nie wie jak używać sprzętu. - wzruszył ramionami tonem wskazującym, ze Muse to ciota. Oczywiście tak cicho aby tamten nie usłyszał.

Ehe. I to się nazywają koledzy Nicholasa Muse'a. Tego ślizgona. Tego... debila. Po jaką cholerę on się z nimi zadaje, tylko mu często ubliżają i nie rozumieją jego toku myślenia. No tak, w końcu to bezmózgowce, nastawieni tylko na tryb nocny, który ogranicza się do seksu, zabaw i tego typu rozrywek. Aż miał ochotę się znowu zaśmiać, bo to było wręcz bardzo zabawne, co Grant wycedził. Tak, panie przewspaniały, co jak co, ale on to ma słuch doskonały.
- Ooo tak. Kurde... - Udał zmieszanego i prychnął pod nosem. - Odkryłeś mój sekret. Nie mam dziewczyny, bo... bo... bo nie umiem naśladować moich kolegów - Przyłożył sobie z kpiną dłoń i zakrył usta w ten jego nicholasowy sposób. Thahahah. I leżysz, kretynie. Spoważniał i zaczął przeglądać od niechcenia jakąś książkę.
- Masz jeszcze jakąś teorię? Tylko, żeby było ciekawsze i oryginalne. Ta ci kurwa nie wyszła, zresztą jak... wszystko inne. - Na końcu ściszył momentalnie głos, jakby dodając to do siebie, nie dla nich.

Ojej straszne. Gdyby chciał żeby Muse tego nie usłyszał to by nie mówił tego tak głośno. Skoro go nie rozumieją to nara, droga wolna. Grant jest w stanie nawet go spakować i wynieść jego rzeczy z dormitorium. Poza tym są młodzi i mogą się bawić. Od tego jest ten wiek. A to że nasz kochany i grzeczny Nicholas tego nie rozumie to już jego że tak powiem zasrany interes. - Nie masz dziewczyny bo ryj masz jakby ci słoń na niego nasrał. - odparł spokojnie patrząc na niego. Jego kpina w ogóle na niego nie działała. Widząc jak zaczyna przeglądać znowu książkę zaśmiał sie szyderczo. - Toie całe życie nie wychodzi... - powiedział kładąc się na łóżku. Obok siebie położył kota którego głaskał. Miał totalnie wyjebane na to co Muse do niego mówi.

to Seth zasnął tam w międzyczasie ^^

A on wyjebane na nich wszystkich,. I poszedł spać, a raczej zasnął między wypowiedzią Alexa, a nagłym chrapnięciem Setha. I choi z kotem, niech go zatrują, zbiją, powieszą. Spaaać.