Pokój nr 1 - VI klasa

- Bałem się o te cudeńka, zjebie – wyjaśnił spokojnie i po koleżeńsku Oliver. – Alicja to obraz tego, jak mugole wyobrażają sobie Krainę Czarów. Wiesz, gadające króliczki i takie tam. Po tym gównie pewnie też tam trafisz – stwierdził obojętnie, zdając sobie sprawę, że zarówno jednego, jak i drugiego bardziej obchodzą skutki tego, co zaraz spalą niż wiedza o tym, co to dokładnie jest.
Oliver chyba też był ciekawy, bo akurat te listki – swoją drogą cholernie drogie i niedostępne, jeśli chciało się je zdobyć od dilera – nie powodowały widzenia jakichś tam białych myszek i marnych zwidów, jak przy paleniu THC. Tu akurat, po spaleniu zaledwie jednego listka, skutkiem była jedna wielka halucynacja, działająca mniej więcej pół godziny, bez możliwości kontaktu z normalnym światem. Dlatego też mało kto to palił, bojąc się o swoje zdrowie, życie i przede wszystkim opinię u ludzi, których potraktował jak smoki czy złych orków, stojących mu na drodze do zdobycia świętego Graala, czy równie absurdalnej rzeczy.

- Gadające króliczki? - spojrzał na niego, jakby urwał się z choinki. Pojebało do spodu Beinhause? W każdym bądź razie Seth nie rozwodził się dalej nad kondycją psychiczną przyjaciela. Zamiast tego podniósł się z łóżka i podszedł w jego stronę, żeby wziąć jeden listek przyglądając mu się z obu stron. Ciekawość Setha była tak wielka, że nawet gdyby mu powiedzieli że po tym przeleci największą poczwarę puchonów, pewnie by to zrobił. dlatego też, nie czekając na reakcje, protesty czy niezadowolone miny Olivera, siadł na jego łożku i z wielką wprawą zrobił sobie skręta. Spojrzał jeszcze na Alexa, zastanawiając się przez chwilę czy nie wymięknie jak zawsze. - Jeżeli wkręcasz, to pożegnaj się z życiem - Uprzedził jeszcze, czysto formalnie, bo co jak co ale w sprawie używek można było tasiemcowi ufać.

Usiadł zdziwiony słysząc to co mówi Oliver. Mugoli już totalnie powaliło skoro takie coś wymyślaja. Ale pewnie wtedy ten kto to pisał albo coś to był na niezłym haju. Innego wyjscia nie widział. Po chwili wstał z łóżka i usiadł po drugiej stronie Olivera.
- Podzielcie się. - nie poprosił, zażądał. Też chciał się zabawić szczególnie jak po tym można mieć niezłe jazdy. Ostatnio unikał tego typu zabaw bo... w sumie nie wiedział czemu, po prostu jakoś mu się nie spieszyło do tego. Jednak teraz stwierdził ze wypada do tego wrócić. Życie w szkole zaczynało się robić nudne, a on nienawidził nudy. Jeżeli oni mają coś co go od niej wybawi to się zgodzi na wszystko. Byle by tylko zaczęło się coś dziac i było przyjemnie. Nic więcej nie chciał.

- Ehe, spoko. – Oliver Beinhause, aka Matka Oliverra ze Slytherinu, łaskawie rozdzielił po jednym listku między Ślizgonów, resztę pakując z jakiś woreczek i wrzucając do szafki nocnej, przez chwilę bawiąc się w kolejne wymyślne zaklęcia blokujące do niej dostęp. Kiedy w końcu skończył, nie czekając, właściwie w ogóle nie zwracając uwagi na to, co robią tamci, zaczął sobie spokojnie i wprawnie robić skręta. Co prawda dziwnie wyglądała ta przewaga tytoniu, ale wmawianie sobie, że będzie lepiej niż wygląda na dłuższą metę pomagało. – No to cheers – powiedział, kiedy w końcu skończył i odpalił to, co mu wyszło niemal z nabożeństwem.

Przyglądał się jak Olllie rozdziela listki, swój który dostał położył byle jak na szafce nocnej. W porównaniu do kumpla nigdy nie zamierzał wielbić trawy. O dziwo. Odpalił, czując dziwny, dosyć intensywny, przyjemny i lekko słodkawy zapach, odrobinę zbliżony do zapachu thc. zaciągnął się porządnie, jak przystało na palacza skrętów z kilkuletnim stażem i spojrzał po kumplach. Nic. tyle gadania kumpla, a on nic nie czuje. a już myślal że zobaczy Alicję... gadające zwierzaki mógł oddać kolegom. Spojrzał po nich, ale oni dopiero co zaczęli odpalać swoje skręty i skrzywił się w geście niezadowolenia, wzrok zatrzymując na ścianie z rysunkeim. Dosyć dziwnym rysunkiem.

Wziął listek który mu Oliver podał. Zrobił szybko skręta i odpalił. Z tymi tutaj nie dalo się nie mieć w tym doświadczenia. Zaciągnął się i uśmiechnął leniwie. spojrzał na chłopaków ciekaw kiedy to zacznie działać. Oparł się na łokciach na łóżku przyjaciela i popatrzył na nich. Przechylił lekko głowe jakby zaciekawiony.
- Wszyscy bedziemy mieć ta samą wizję? - zapytał patrzac na Olivera. W sumie pierwszy raz palił coś takiego więc wolał sie zapytać. A czasem sie zdarza cos takiego ze jak pali kilka osób jedna rzecz to maja te same wizje. To by było ciekawe. Jednak wolał uniknąć wielkich gadajacych królików. No bez przesady.

Nic o wielkich królikach nie było, tylko o gadających. Z resztą, dobrze, że nie przybliżył im innych szczegółów z tej bajki. Byliby przerażeni, a był pewny, że takie sprawy jak ta dawały pożywkę późniejszym halucynacjom.
- Nie, chyba, że masz wspólny mózg z Carterem – odparł ze zdawkowym uśmiechem, zaciągając się i ogarniając sytuację, dopóki jeszcze mógł. Pewnie za godzinę będzie w zupełnie innym miejscu, nie pamiętając wszystkich szczegółów, jak to zwykle bywa. Prawdę mówiąc, nie mógł się tego doczekać. Chwilę później zauważył jakiś ruch pod łóżkiem Granta.
Kurwa, z tą Krainą Czarów naprawdę żartował. Nie miał ochoty tego przeżywać i to pod łóżkiem takiej… Osoby jak Alex.

Dziewczę z rysunku się poruszyło, poprawiło włosy i zeskoczyło na łóżko Beinhause'a. Był stuprocentowo jeszcze pewien że to zmara. Na bank. Raz się zaciągnął. spojrzał po kumplach czy i oni patrzą na ów rysunek. Albo raczej tą dziewczynę stojącą na łóżku ślizgona. Odwrócił od niej wzrok, zaciągając się jeszcze raz. Dobre. - Twojego nie ma. Wyszedł - stwierdził, rozmyślając nad wspólnym mózgiem. Nie chciał mieć takiej wizji jak ma Grant, bo pewnie dotyczyłaby seksu. Co jak co ale Alex w jego mniemaniu byłby zdolny przelecieć wszystko co się rusza, bez względu na wygląd tego czegoś. Podrapał się po głowie, rozwalając na łóżku, jednak tak żeby nogami nie trącić dziewczyny. A może to właśnie ta Alicja? - Ej, to dziewcze z Krainy Czarów było rude? - spytał w przestrzeń, dla upewnienia.

Patrzył gdzieś w okno. Nawet nie zauważył kiedy rodziawił usta. Szyba nagle jakby się stała płynna i spłyneła z parapetu. Po chwili uformowała się w jakiś dziwny kształt. Nie umiał go określić. Ledwo doszły do neigo słowa kumpli. Wolał się skupić na tym szklanym czyms.
- Spadaj, Carter. Ty swój wypaliłeś. - stwierdził na chwile odrywajac wzrok od tego stworzenia. Inaczej chyba się nie dało tego nazwać. Zaraz jednak znowu przeniósł tam wzrok. To coś sie zmieniało zmieniało aż stanęło na kształcie królika. Skrzywił się. Super, nie mógł miec innej wizji tylko królik? Zabije Olivera jak to wszystko się skończy.
Zresztą on nie był typem co przeleci wszystko co się rusza. Uprawiał seks bo lubił i wbrew temu co myśli Seth wygląd miał ogromne znaczenie.

- Nie. Raczej blond – poinformował Setha Oliver, nie przestając palić. Nie zauważył nawet, że dym z tego ‘specjalnego’ skręta ma lekko zielonkawy odcień, którego za żadnym z dwóch razów, kiedy coś takiego palił, nie udało mu się zarejestrować. No, frustrujące na swój sposób, bo gdyby miał jakież bardziej przyziemne wspomnienia z tym związane, może – bo kto wie – następny dzień opatrzony kacem moralnym nie byłby aż tak do dupy?
Pod łóżkiem Alexa znów coś się poruszyło, a już po chwili stała się rzecz tak dziwna, że chłopak zapomniał o dymie zalegającym w jego płucach i zakrztusił się. Oto na jego oczach, z pełnym trzaskiem, typową miną, śmiesznym cylindrem na głowie oraz ogniście rudych włosach z szafy wyszedł dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore, ze wzrokiem utkwionym w młodym Beinhausie.
- Osz kurw… - zaczął chłopak, wstając. Czuł się niesamowicie nierealnie i lekko, ale w tym momencie nie to było ważne.
- Nadeszła twoja kolej, Kraina Czarów czeka na ciebie, chłopcze – usłyszał zachęcający głos dyrektora, który gestem wskazywał na odmęty szafy.
- Nie chce do żadnej kurwa Krainy Czarów – oświadczył Ślizgon zdecydowanie, ale i też trochę histerycznie. Bo nie przyszło mu do głowy, że kilka luźnych, bzdurnych słów może mu aż tak zryć całą akcję. Zaciągnął się jeszcze raz, upuszczając to, co mu z jointa zostało rutynowo na dywan, wypalając w nim kolejną dziurę.

Seth czuł że ogarnia go panika. Ruda alicja szła w jego stronę robiąc małe kroczki takie jak robią baletnice ćwicząc przy ścianie. aż był w szoku, widząc jak się wygina i kręci tyłkiem. Ale ten szok mieszał się z przerażeniem od kiedy wyraz jej twarzy z przyjemnego i seksownego zmienił się w twarz jego własnej ciotki.
Postanowił nie czekać co zrobi ciotka - ruda - alicja. przecież zabił jej kota dziesięć lat temu. wstał z łóżka i w pędzie znalazł się na podłodze szukając czegoś pod swoim łóżkiem. A później był przy szafie chowając do torby dwie pary skarpet i koszulę. W kilka sekund później dzikiego biegania po pokoju ślizgon znalazł się przy drzwiach. Wyposażony w 'skarby' spod łóżka, oraz coś na przebranie się ruszył jeszcze w kierunku Olivera i Alexa z wyciągniętą w górę różdżką na wszelki wypadek - żegnaj ojcze, nie wiem czy wróce - powiedział grobowym tonem do Alexa i machnął ręką skinąwszy lekko głową. Gdyby Seth carter siebie teraz widział, pewnie zmarły by na nagły atak wstydu. - I ty matko żegnaj - Odwrócil sie do Beinhause'a i wysilił się żeby pocałować go w czoło [^^]. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale właśnie zmora - ciotka - ruda alicja znajdowała się kilka kroków od niego. Postanawiając walczyć do ostatniej kropli krwi i uniknąć pokuty za śmierć ciotkowego kota po prosu wystrzelił z pokoju jak mógł najszybciej.

Przestał zupelnie zwracac uwage na to co się dzieje u kumpli. Ten królik niby już był cały ale jednak się znowu zaczął zmieniać. Wyszła z tego pani królik która siedziala w kuszącej pozycji cała odryta jakimś materiałem. Wiadomo, Grant zboczeniec nie mógł mieć innej wizji jak seksualnej. Wyciągnął rękę jakby chciał ściagnąc z niej to co miała na sobie. Ta jednak z chichotem przeskoczyła na drugi koniec pokoju. Otumianiony wstał i poszedł za nią po drodze przewracajac się o łóżko. Jednak za bardzo się tym nie przejął. wstał i rozejrzał się. Nie było pani króliczkowej. Gdzie ona znikneła? Zaraz jednak coś mu mignęlo i odwrócił się w stronę okna. Znowu tam stała. tym razem na parapecie i uprawiała coś w stylu striptizu. Patrzył na jej ciało zafascynowany potem spojrzał na jej twarzy i uciekł pod ścianę. Miała typowo króliczą twarz.
- Odejdź ode mnie. - mruknął wtapaijac się w scianę. Seksowne ciało tancerki plus jakiś zwierzakowaty ryjek. To chyba było dla niego najgrosze. Chociaz nie, gorsze by było gdyby miała penisa.

Oliver z przerażeniem wpatrywał się we wnętrze szafy, które powoli zaczęło wsysać do siebie będące tam ubrania, ukazując coś w rodzaju czarnej dziury, wsysającej po kolei wszystkie rzeczy leżące obok. Ślizgon czuł, jak ciągnie go w tamtą stronę, ale chwycił się kolumienki swojego łóżka i uparcie zapierając się nogami.
- Nie uciekniesz od swojego przeznaczenia! Kapelusznik szuka kooochaaankaaa! – rozdudniło się echo w jego głowie i zanim się zorientował, wir zaczął wsysać wszystko, łącznie z jego ubraniami.
- Nie! – wydarł się w akcie paniki Beinhause. – Nie chcę do Krainy Czarów! – krzyczał raz po raz, kurczowo trzymając się kolumny i zaciskając powieki. To zdecydowanie był jeden z tych bad tripów.
- Nie uchronisz się przed przeznaczeniem – usłyszał tuż obok siebie i otworzył oczy. Kapelusznik-Dumbledore przypatrywał mu się zza okularów połówek. – Zostałeś wybrany.
- Nieeeeeee… - nadludzką dla siebie siłą Ślizgon oderwał się od kolumienki i pobiegł w stronę drzwi. Zaraz za drzwiami potknął się na progu i generalnie rzecz biorąc spadł ze schodów, aż po pokój wspólny, jednocześnie wpadając jednak w króliczą norę i trafiając do znienawidzonej krainy gadających króliczków i Alicji. I tyle po nim.

wybranyy, jak harry potter ! zniszczysz zlo całego świata ! i umrzesz z braku skarpetek, którymi secik rzuca w ciotkę :]

Wyszli? Nawet tego nie zarejestrował. Wpatrywał się przerazony w królika który się do niego zblizał. Kręcił głową jakby chciał go od siebie odsunąc. Chciał zamknąć oczy ale po prostu nie mógł. Nie wiedział na jakiej podstawie to działa ale musiał patrzyć. Po prostu musiał. Królik do niego podszedł, a on miał nadzieje ze się wtopi w ściane. Niestety takich umiejętności jeszcze nie posiadł.
- No mały... Zabawimy się troche... - powiedziała zmysłowym tonem i chwyciła go za koszule rzucając na łóżko. To musiało przezabawnie wyglądać z innej perspektywy. Chłopak który rzuca się na łóżko jakby ktoś go popchnął. Jednak mu nie było do śmiechu. Króliczyca weszła na niego i usiadła okrakiem. Wodziła dłońmi po jego ciele. Przerażony tam spojrzał i okazało się ze ona nie ma dloni tylko królicze łapy. Próbował od niej uciec jednak ta go przytrzymała. Nagle obróciła się do niego tyłem.
- Posmyraj mnie po ogonku. - powiedziała kręcąc tyłkiem z ogonkiem.
- Nie, to sie nie dzieje... - mruknał do siebie nie mogac sie zdobyc na to zeby podnieść rekę i sprawdzić czy ona jest prawdziwa czy nie.
Sam nie wiedział kiedy to się stało i co go do tego podpuściło ale po chwili już uprawiał seks z tym króliczkiem. Przez chwile mu tylko przez myśl przeszło zeby nic nie pamietac kiedy ta faza się skończy. Zaraz jednak skupił sie na czynności ktorą wykonywał.
Po pewnym czasie opadł na łóżko cały spocony i zasapany. Króliczek zniknął a mu powoli zaczynała glowa boleć. Poza tym zaczynało go strasznie suszyć.

Wrócił biegiem do pokoju. nawet chwila nie minęła, kiedy był w środku, pomijając wszystkich i wszystko. Zgubił pelerynkę, zmarnował tajną broń jaką były skarpetki, zniszczono mu fortyfikację w której się skrył, ale pozostał żywy! I bosy. Popatrzył po pokoju, czując jak zaczyna go pobolewać głowa? Czyżby trzeźwiał? Nie chciał! Nagle zaczęło mu się pdoobać. Był takim superbohaterem. Tylko że bosym. Jeszcze w strachu o swoje życie schował się pod własnym łóżkiem, żeby mieć pewność że podczas tego oslabienia nic mu nie będzie zagrażać.

Po chwili do niego doszło ze do pokoju wleciał jeden z chłopaków. Natychmiast zapiął spodnie w miare się doprowadzając do porządku. Spojrzał na "króliczka" i jęknął cicho. Poduszka Ollie`go. Zabije go. Normalnie już jest trupem. Wiedział to doskonale chyba ze coś z tym zrobi. Głowa go strasznie bolała i suszyło go. Jednak od tego nie umrze. A od przelecenia poduszki przyjaciela raczej tak. Wstał jęcząc z bólu i wziął poduszkę do łazienki. Starał się ją przeprać. Oczywiście nie pomyślał o tym ze jest czarodziejem i może to zrobić jednym zaklęciem. Był w stanie gdzie myślenie zbyt wiele kosztowało. Kiedy stwierdził ze już gotowe wziął poduszke i ładnie ułozył na łóżku chłopaka mokra stroną do dołu. Może nie zauważy. Przynajmniej miał taka szczerą nadzieję.

Podniósł się, uderzając głową w coś. Otworzył oczy, zamrugał. O kurwa, jak go mogło wszystko boleć. Co on robił na podłodze? Z tej perspektywy dochodził do wniosku że te nieprzypalone szlaczki na dywanie wyglądały jak plemniki. Znowu zamrugał kilka razy i nie podnosząc się wyczołgał spod łóżka. Co on tam robił? Bez butów? Wyprostował kości wyciągając się do góry. Alex? - Ej, Grant boli cię łeb po tym ? - spytał żeby się upewnić czy nie jest to efekt uboczny który dotknął tylko jego. Powoli sobie przypominał co po niektóre szczegóły. Siadł na łóżku rozglądając się w poszukiwaniu butów. I bluzy. Był pewien że miał bluzę!

Popatrzył zdezorientowany na Setha. Starał się ułożyć cały czas ta poduszkę żeby nie było widac mokrego i zeby prześcieradło się nie zamoczyło za bardzo.
- Pęka mi głowa. Do tego mnie suszy. Masz wode? - zapytał patrząc na niego proszącym wzrokiem. Usiadł już na swoim łóżku i zerknął na okno. Nie był pewien czy znowu się z nim coś nie stanie. Mial ogromną nadzieje ze nie. Jedna taka rundka mu starczyła na dłuższy czas. W sumie pod łóżkiem czy przy łóżku coś miał. Jednak schylić się, gdzie musialby zwisać glową w dół przez chwile to była dla niego makabra. Nie chciał teraz tego robić. Najlepiej by poszedł spac, ale nból tak łatwo nie ustępował.

Oliver był zdaje się w najlepszej kondycji. Po rozmowie z Caridee ‘wpadł’ przypadkiem, o ile można nazwać przypadkiem bieganie po całym zamku, do Skrzydła Szpitalnego, gdzie nadgorliwa pielęgniarka wyleczyła mu wszystkie drobne zadrapania, w bonusie nawet serwując środek na ból głowy. A na do widzenia zabrał sobie butelkę soku, więc teraz, pomijając oczywiście rzeczy w niezbyt dobrym stanie, wyglądał całkiem rześko.
- Przeżyłem – oznajmił światu tonem co najmniej triumfalnym i zadowolonym z siebie. Po czym zamilknął w progu, starając się ogarnąć przeuroczy obrazek dwóch widocznie magicznie skacowanych Ślizgonów siedzących na łóżku. Tylko czemu akurat na JEGO łóżku. – Ej, spieprzać na swoje, spać mi się chce – stwierdził, patrząc na nich podejrzliwie. Po chwili stwierdził, że pieprzy i podszedł do szafy w poszukiwaniu nowych ciuchów.

Seth niemrawo spojrzał na wchodzącą do pokoju 'matkę' zazdroszcząc mu dobrego humoru. Albo przynajmniej widocznych oznak kaca. Sam oddałby królestwo za to żeby mu przeszło. Ile można cierpieć? Dobrze że przynajmniej nie pamiętał tego co sie wydarzyło.
- Uważaj na poduszkę - mruknął wstając z łóżka i podszedł do swojego, kucając i grzebiąc w poszukiwaniu fajek. Gdy znalazł odpalił jednego i usiadł na brzegu własnego mebla rozglądając się po ich twarzach. Znalazł jeszcze wodę i upił sporego łyka. Przydałoby się żeby Oliver wychodował magiczną odtrutkę. - Pamiętacie coś?

Stoczył sie z jego łóżka i na czworakach poszedł do swojego. Kiedy do niego dotarł z ulgą się na nim położyl i zamknął oczy. Cały czas mu się pić chciało i głowa go bolała. Nie rozumiał jak Ollie mógł mieć taki dobry humor. No chyba, ze mu przeszło szybciej niż im. W sumie to było najbardziej prawdopodobne rozwiązanie.
Spojrzał na Setha złym wzrokiem kiedy wspomniał o poduszce.
- Jest tylko troche mokra. - mruknał wsadzajac głowę w swoją poduszkę. Marzył o tym zeby wreszcie zamkneli pyski. chciał iść spać. W sumie sam też nie wiedział co się z nim działo, a przynajmniej większość nie pamietał. niestety to najbardziej wstydliwe oczywiście zapamiętał. Szkoda.
- Niewiele. - odparł przyjacielowi na pytanie o pamięć.

- Tyle, żeby nie przeczytać już więcej mugolskiego wyobrażenia o świecie magii – skrzywił się Ollie, podchodząc do swojego łóżka i odwracając poduszkę mokrą stroną do góry. Nie chcąc przeklinać, spojrzał tylko na Alexa z miną „co to ma kurwa znaczyć” i powiedział bardzo grzecznie: - Mógłbyś mi to z łaski swojej wytłumaczyć, przyjacielu? – zaakcentował ironicznie ostatnie słowo.
Znał Granta na tyle, by móc sobie wyobrazić najgorsze, dlatego przezornie cisnął z niego mokrą poduszką i usiadł na łóżku, z miną księcia zła czekając na jakieś zadowalające wyjaśnienia. Prawdopodobnie nawet gdyby winy Ślizgon zaczął mu teraz myć stopy i traktować jak Jezusa nie podarowałby sobie jakiejś drobnej zemsty. Oczywiście wszystko zależy od tego, co tu się stało, bo jakoś trudno mu było uwierzyć, że rozlał się sok czy jakaś inna błaha ciecz.

Bardzo błaha ciecz, ale przemilczmy ten szczegół. - Mniejsza w to. - Mruknął nawet nie wysilając się za bardzo na rozładowanie atmosfery czy bronienie kumpla. Przeżyje. A jak nie to się pozabijają we dwóch a on wtedy zyska samodzielny pokój. Wstał, czując że leżenie na łóżku go dobija jeszcze bardziej. Znowu schylił się pod łóżko i wynalazł coś mocniejszego do picia. Zgodnie z zasadą klinem wybijaj klina upił sporego łyka i rozejrzał się po nich. Czekanie na to aż alkohol zacznie działać postanowił umilić sobie zapaleniem zwykłego blanta. Nie chciał znowu przeżywać ucieczki przed ciotką. - Ej, matkoo ... - mruknął rozbawiony przypominając sobie pewien szczegół.

Wywrócił oczami patrząc na przyjaciela który wziął sobie butelkę alkoholu. I gdzie tu wsparcie? Żadnego, zero, null. Wredny ślizgon. No ale w sumie czego innego mógł się po nich spodziewać? Gdyby nagle zaczęli byc mili stwierdziłby ze znowu się naćpali.
- Nie ma czego tłumaczyć, Beinhause. Wybrudziłem ci poduszkę i ją wyprałem. - powiedział cicho ochrypłym tonem. Pić! Chciało mu się cholernie pić. Sięgnął pod łóżko i wyciągnął sobie butelkę wody z której od razu wypił połowę. Spojrzał na nich.
- Ej, nigdy więcej tego gówna... - powiedział niezadowolony przypominajac sobie powoli wszystko. Poza tym później było beznadziejnie. Nie podobało mu się to.