Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Salon Slytherinu

+40
Cornelia Golightly
Frances Blackwood
Cassandra Hayes
Marilyn Langdon
Gwendolyn Brennan
Jack Callaham
Damaris Canswell
Sophie Dashwood
Bastian Mantez
Elodie Larousse
Elena Suilvan
Petrus Castus
Ethan Belchev
Scarlett Whitehall
Étaín Seward
Adrien Cartwright
Niamh O'Dwyer
Gillian Northman
Riley Lightwood
Morwenna Wilkes
Audrey Sheridan
Angel Rackharrow
Haerowen Villain
Leah Darrow
Esme Gregory
Aveline Wilburh
Roselyn Hepburn
Nicholas Muse
Anthony Rousseau
Cyanne Cartwright
Georgia Collins
Alex Grant
Marley Gothens
Victor Hewson
Dorian Radley
Amelia Golightly
Livianna Vance
Seth Carter
Agnet Liv Paladin
Mistrz Gry
44 posters

Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next

Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Wto 4 Wrz - 0:19

Snucie marzeń o miesiącu miodowym wykraczało poza umiejętności idealizowania Spike'a przy jednoczesnej wierze, że nie spotka ją najgorszy z możliwych scenariuszy. Widocznie granica się zacierała, a fantazja przedziera się do realnego świata. Nie lubiła myśleć o sobie jako o własności Hoytenberry'ego, który notabene uważał ją za swoją. Potulnie nie oglądała się za innymi, nie czując takowej potrzeby. Wierna mu do tej pory była i wierna też pozostanie, tego może być pewny. W przeciwieństwie do niego. Biedna tylko nie chciała przyjąć do wiadomości, iż nigdy nie zostanie obdarzona miłością przez przyszłego męża.
Niepewnie przysunęła się bliżej młodzieńca. Nie lubiła przebywać aż tak blisko Spike, gdy byli sami. Krępowało ją to. A nadgarstki i policzek wciąż bolały.
- Jeśli jest przecząca to tak. – Aż dziw, że potrafiła sklecić logiczne zdanie, myśląc wyłącznie o opuszczeniu towarzystwa młodzieńca. I ten dym.
Ból jest jeszcze odczuwalny, a ona wierzy w Fitzwilliama. W książkach zawsze mroczni bohaterowie zakochują się w bezbronnych istotkach. Z zapisanych stronic czerpie się wiedzę, więc i karmiąc się badziewiami egzystowała pragnąc niemożliwego. Dla niej jednak dobry Spike istniał. Czasem go nawet widywała. Teraz, chociażby. Wyzbywając się całkowicie informacji o nim da się uznać, iż ma przed sobą swój ideał. Uśmiecha się. Przerażanie zepchnęła do czeluści świadomości.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Wto 4 Wrz - 0:44

Cały ambaras w tym, że sama ściągała na siebie ten najgorszy scenariusz. Szła w zaparte, próbując przenieść fantazję na jego osobę, zamiast po prostu skupić się na tym, co znajdowało się w granicach jej możliwości. Sama ściągała na siebie to, co ją spotykało - gdyby dostawał od niej to, czego potrzebował, nie musiałby szukać tego u innych. A że ona nieustannie odmawiała, podczas gdy inne same zaczynały rozpinać mu spodnie, nie mogła go za to winić. Miał dla niej miejsce w swoim łożu, ale nie w sercu.
Nie byli przecież sami, do Pokoju Wspólnego wpadło kilka dzieci. Naprawdę nie zorientowała się, dlaczego tak szybko spuścił z tonu?
- Pozwól mi się łudzić, że wcale nie jesteś taka głupia - mruknął, obejmując ją ramieniem i przyciągając ją do siebie tak, że leżała tuż obok niego na skórzanej sofie. Rozłożył na kolanach książkę i powrócił do lektury; jedną dłonią zaczął leniwie bawić się jej włosami, podczas gdy druga miarowo oddalała się i przybliżała do jego ust.
Spike nie jest zły, nie jemu przypadła rola czarnego charakteru. Znali się od dzieciństwa, Cornelia powinna więc o tym wiedzieć. Dopiero po śmierci ojca pochłonął go marazm i chęć zemsty. Dopiero wtedy przybrał czarny prochowiec, odciął się od świata i zaczął ostrzyć kołki. Nie miał przed sobą przyszłości i choć zazwyczaj starał się uchronić innych przed zaprzepaszczeniem jej, udzielając im jedynych słusznych rad, zdawał sobie sprawę, że los jaki maluje się przed jego narzeczoną, jest prawie równie czarny, co jego własny. A on w żaden sposób nie mógł tego zmienić i nie wiedzieć dlaczego, nawet nie chciał. Zapewne zostanie wdową z małymi dziećmi na ręku, pod całkowitą władzą jego dziadka tak samo, jak jego matka po śmierci ojca. On już dawno pogodził się z tym scenariuszem, jej nigdy nie będzie to dane.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Wto 4 Wrz - 1:11

W granicach jej możliwości znajdowało się wyłącznie to, co winno być dodatkiem, otoczką. Tego, co pragnęła najbardziej nigdy nie posmakuje - miłości. Rozpinać jego spodni także nie będzie. Gardziła dzierlatkami pchającymi się do łóżek mężczyzn na jedną noc. Gdzie w tym uczucie? W podświadomości wiedziała, że Spike nie darzy jej tym, czym chciałaby być darzona, więc zapewne w niemałym stopniu i to ją powstrzymywało. Czeka na lepsze czasy, które nigdy nie nastąpią, ale w obecnym stanie rzeczy nie prześpi się z nim. Nie chce walczyć z natrętami wchodzącymi jej do głowy, rozpętując piekło - dlań seks to tylko kontakt fizyczny, przyjemność fizyczna niepołączona ze sferą emocjonalną. Nie potrafiłaby także znieść ewentualnych łóżkowych partnerek młodzieńca. Już ją boli świadomość, że mogłaby z kimś dzielić się z nim, choć przecież on nie jest jej, choć ona jest jego.
Nie zauważyła i nie chciała zauważyć. Lubiła kreowany przez siebie świat, w którym nie ma miejsca na zło. Spike jednak go psuje, przedziera się przez granicę stworzonego przez nią azylu.
- Pozwól mi się łudzić, że jesteś człowiekiem – mruknęła prawie szeptem, delikatnie błądząc przez chwilę ręką po przegubie jego dłoni. Chciałaby, aby ten gest trwał wiecznie i zły Hoytenberry odszedł, zostawiając jej ideał w świętym spokoju. - Biedny Edward. – Gdyby nie darzyła afektem Spike to zapewne zaprzyjaźniłaby się z Eddiem. Ale najmłodszy z rodzeństwa przecież był czarną owcą w rodzinie. Czasem przejmowała poglądy lubego, by mu się przypodobać. - Biedna Lottie. - I inne partnerki. Właściwie Edward i Lottie byli biedni razem. Nie wyobrażała sobie, co musi czuć Eddie, wiedząc, iż Spike spał z jego ukochaną. A ona chce tylko być szczęśliwa u jego boku. Nie chce też pogromcy wampirów Spike.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Wto 4 Wrz - 1:39

Skoro nie może dostać tego, czego pragnie powinna zadbać o to, co otrzymać może, a nie obracać to przeciwko sobie. Wydawało jej się, że stawała na głowie, by zaskarbić sobie jego względy, podczas gdy w rzeczywistości nie czyniła nic w tym kierunku. Nigdy nie będzie jej, ale równocześnie nigdy nie będzie żadnej innej. Spike nigdy nie będzie należeć do nikogo, nawet do samego siebie. Ale jest również człowiekiem - ma swoje potrzeby, nie odrzuca przyjemności, gdy te same do niego przychodzą. Lubi seks i nie zamierza się go pozbawiać. Cornelia może cieszyć się tym przywilejem, że nigdy nie dostanie etykietki: na jedną noc. Czy tego chce, czy nie, będzie ich więcej. To od niej zależy, czy będzie szukać kochanek mężowi. Podążała w złym kierunku, już dawno winna zawrócić.
- Wszystko zależy od tego jak definiujesz człowieczeństwo - odparł, nie odrywając wzroku od książki i nie przestając gładzić jej głowy. Bawił się nią, pociągał za najwrażliwsze sznurki - uwielbiał doprowadzać ją do szaleństwa. - Zaprzepaścił fortunę i ożenił się z miłości. Ona zrobiła interes życia, musiała przewinąć się przez łóżka wszystkich trzech, żeby wreszcie wkupić się do rodziny. Nie masz powodu, by ich żałować - mruknął jedynie, naświetlając jej sytuację. Cornelia bez dyskusji powinna przyjmować jego poglądy, wszak miała zostać jego małżonką. A dobra żona myśli to, co każe jej mąż. Z resztą, nie rozumiał o co to całe zamieszanie. Nie było jego winą, że aktualna bratowa nie potrafiła trzymać nóg razem. Nie jego wina, że Edward postanowił wziąć ślub, nie konsultując tego z nikim.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Wto 4 Wrz - 2:15

Niepokoiła się jedynie, że Spike nigdy nie będzie odrzucał przyjemności, które do niego przychodzą. I właśnie trwożąc się przed tym, nie próbuje zbliżyć się do niego w inny sposób. Nigdy nie zrobił nic, by rozwiać te obawy. W niemałym stopniu i to ją powstrzymywało, bowiem wiedziała o podejściu do seksu młodzieńca. Nie chce być jedną z wielu, aczkolwiek stałą, nie zaś panną przewijającą się przez jego łóżko jednorazowo.
- Jako przeciwieństwo ciebie – odpowiedziała miękko, zamykając oczy. Wyzbyła się sarkazmu, czy też ironii. Naprawdę mniemała, iż w większym stopniu przeciwieństwo złego Spike'a jest jej definicją człowieczeństwa. Empatia połączona z logicznym myśleniem (a to drugie wyróżniało populację ludzką od innych gatunków), gdzie skrzywdzenie drugiej jednostki owocowało przynajmniej wyrzutami sumienia. Mu tego brakowało (z logicznym myśleniem problemu nie było), zaś ona nie potrafiłaby skrzywdzić żywej istoty. Nie mówiąc o ludziach, nawet nim. - Każdy z was był już przecież zajęty – oburzyła się otworzywszy oczy, kiedy usłyszała, że Lottie przewinęła się przez łóżko każdego z Hoytenberrych. I w tym jej Spike'a. Przebrzydłe dziewczę! Za biedną jej już nie uważała skoro dybała na dostanie się do rodziny. - To okropne – zniesmaczyła się, bowiem nie wyobrażała sobie posiadać więcej aniżeli jednego partnera seksualnego, nie mówiąc już o przygodach na jedną noc. - Mam powód, by żałować Lottie – zauważyła na ponów zamykając oczy, rozkoszując się dotykiem Spike'a. – Edwarda też, bo darzy ją szacunkiem, a nie powinien. – Bo taki mniej więcej pogląd powinna mieć?
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Wto 4 Wrz - 14:05

Z takim ryzykiem również musiała się liczyć. Fitzwilliam wychodził bowiem ze starego przekonania, jakoby mężczyzna miał pełne prawo do szukania satysfakcji u innych kobiet, jeśli żona z jakiś powodów nie może lub nie chce tego zrobić. Sama ścieliła sobie łóżko.
- Uważaj, bo słowa mają moc sprawczą. Możesz się doigrać dobierając je niewłaściwie - mruknął znudzony i cmoknął ją w czubek głowy. Zabawna rzecz, jego pocałunki. Potrafiły wyrządzić więcej krzywdy niż pożytku, zranić mocniej, niż słowa. Nigdy wszak nie były podszyte pozytywnym uczuciem - zawsze miały coś na celu, zawsze cel ten osiągały. Nie znał ni ciepła ni uprzejmości, nie wykazywał też najmniejszych chęci by zrobić krok w stronę bycia istotą ludzką. - A od kiedy to jest jakimkolwiek argumentem? - zapytał, wyciągając z paczuszki kolejnego papierosa. Nie miał nastroju na tłumaczenie jej wszystkiego, w sposób przystępny dla jej ograniczonego rozumku. Nie widział potrzeby ukrywania przed nią swych partnerek - nie czuł się do tego zobowiązany. Skoro ona odmawiała zaspokajania jego potrzeb, nie powinna dziwić się, że robi to gdzie indziej. Z resztą, sytuacja jego braci również nie wpisywała się w ten kanon. Jules zerwał już zaręczyny z jej kuzynką, technicznie rzecz biorąc, był już wolny, natomiast Edward... cóż, jego stosunek do Sophie był chyba jeszcze gorszy, niż ten Fitzwilliamowy względem Cornelii. W gruncie rzeczy, nie dziwił się, że młodszy brat skorzystał z okazji i umknął przed ślubem - honor był mu pojęciem zupełnie obcym, uchylił się więc również przed wyrzutami sumienia. A jego urocza, hiszpańska narzeczona miała teraz przypaść w udziale najstarszemu Hoytenberry'emu, który wcale nie wydawał się uszczęśliwiony takim rozwojem sytuacji. - Jego dupa, jego kłopot. Wie o wszystkim, a że jest zaślepiony Merlin jeden wie czym, to już jego sprawa. Jakbyś ty rozkładała nogi przed kim popadnie, wywaliłbym cię na zbity pysk - No i proszę, jeśli szukała złudzeń i to mogła odebrać jako komplement. Fakt, ukryty i nieistniejący, podyktowany innymi pobudkami, niż powinien, ale to podsycenia przygaszającej nadziei powinien wystarczyć. I jak mogła mówić, iż nie był on dla niej wspaniałomyślny?
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Wto 4 Wrz - 20:12

Cornelia gardziła niewieloma poglądami Spike, przejmując większość z nich. Próbowała zapomnieć głównie o tych dotyczących podejścia do kobiet. On mógł ją zdradzać, bo był mężczyzną, jej zaś na myśl nie powinno nawet przychodzić spojrzenie na innego. Była własnością Fitzwilliama, ale już Fitzwilliam jej własnością nie był. Dostrzegała tu jawną niesprawiedliwość oraz dyskryminację, a dziewczę ceni sobie wolność oraz równość jednostek, zwłaszcza jeśli chodzi o nią. W innych okolicznościach jawnie by protestowała.
Usiadła, prostując się sztywno po pocałunku i słowach Spike'a i odsunęła się na kilka centymetrów, lecz nie dzieliła ich duża odległość. Nostalgicznie wręcz tęskniła za przebywaniem tam, gdzie go nie było. Przynajmniej teraz po tym, co zrobił. Umiejętność zapominania działała niestety także w drugą stronę, choć rzadziej. Zaczynał być złym, co zaowocowało zaprzestaniem ignorowania znacznie mniejszego bólu w nadgarstkach.
- Dla mnie jest – powiedziała, z odrazą patrząc jak wyciąga z paczki kolejnego papierosa. Chociaż tak z drugiej strony przedwczesna śmierć na raka miała plusy. - Ale nie sądzę, abyś to zrozumiał – dodała siląc się na wyższość – dlatego też nie będę jedną z wielu. - Nieświadomie zawarła tym zdaniu nigdy, choć gdyby Spike stworzył aurę namiętności, jak to nazywa się w romansidłach przez nią czytanych, to nie wahałaby się ani odrobinę. - Ty jakoś sypiasz z innymi – prychnęła, wyrzucając to wreszcie z siebie. Była oburzona tym, co właśnie usłyszała, mimo że gorsze słowa dziś padły z jego ust (i gdyby tylko dzisiaj!). Nie dopatrzyła się w tym romantyzmu. Gdyby Hoytenberry użył innych słów to i zapewne by tak pomyślała. Nie cierpiała jego wulgarnego stylu wypowiedzi. Owszem – była zakochana w nim, ale irytowało ją podejście Spike do tego typu spraw i odbieranie jej praw, czego nie cierpiała uważając, że jedynie człowiek wolny jest człowiekiem szczęśliwy, a on jej tę wolność odbierał na wiele sposobów. Uważanie, że jest jego własnością przebolała (w rzeczywistości uważała to za romantyczne i nad niczym ubolewać nie musiała), ale tego, że nie potrafił powiedzieć jej dobrego słowa, sprowadzał do roli nic niewartego człowieka, w podświadomości nigdy nie wybaczy.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Wto 4 Wrz - 21:17

Fitzwilliam wykazywał skłonność do dyskryminacji kobiet od lat najmłodszych, nikt więc nie mógł obiecać jej, że to minie z wiekiem. W gruncie rzeczy, utwierdził się jedynie w swoich przekonaniach i nie zamierzał ich w żaden sposób zmieniać. Nie powinno więc nikogo dziwić, że jej oburzenie i nieme protesty nigdy nie wywierały na nim większego wrażenia.
Uparcie ignorował jej fanaberie. Nie potrafił zawracać sobie głowy jej kolejnymi wymysłami, męczyła go. Domagała się uwagi, której on nie mógł i nie chciał jej zapewnić.
- Możesz nie mieć wyboru - mruknął, skupiając się bardziej na zapalaniu papierosa, niż na jej słowach. Może szczęśliwiej dla niej, albowiem jej zacięta płyta nie zdążyła wyprowadzić go z równowagi i zburzyć tej złudnej idylli, którą właśnie jej zapewniał. Nie zamierzał tracić na nią nerwów, zwykle więc puszczał jej uwagi mimo uszu. Wiedział swoje, przypuszczał, że i ona zdaje sobie z tego sprawę, dlaczego więc nie psuł sobie zdrowia. - Bo nie mogę sypiać z tobą - zakpił i uniósł do góry jej podbródek, by namiętnie (choć ten epitet zdecydowanie w żadnym wypadku do niego nie pasuje) ją pocałować, wprost w rozchylone ze złości wargi. Po wszystkim, jak gdyby nigdy nic, wrócił do swojej lektury, niemalże sadystycznie pozwalając jej zająć się własnymi myślami. Nie musiał mówić, że obowiązywały ich inne prawa, nie musiał wdawać się w zawiłości swojej ideologii - zbyt długo się znali, by echa jego poglądów nie pobrzmiewały w domysłach.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Wto 4 Wrz - 21:58

Nie potrafiła pojąć dlaczegóż to kobiety tak zawzięcie pchały się do Fitzwilliamowego łoża. Czy wobec nich nie czynił sarkastycznych uwag, przesiąkniętych jadem? Jeśli raczył ich swą najgorszą naturą to Cornelii wcale nie było szkoda owych dzierlatek, które próbowały ukraść jej Spike'a. Cornelia właściwie nienawidzi każdego dziewczęcia choćby próbującego jego kokietować, nie wspominając już o kontakcie fizycznym. Wydłubałaby oczy z zazdrości, gdyby tylko mogła.
- Nie należę do ciebie – oburzyła się, obierając złą drogą. Wiedziała, że myśli o niej w kontekście własności, niemalże jakby była przedmiotem, z którym można zrobić, co tylko dusza zapragnie, gdyż należy do niego. - Nie możesz mnie do tego zmusić – bulwersowała się dalej, krzyżując ręce na piersiach, święcie przekonana o słuszności tegoż zdania. Spojrzała na Spike ze złością, lecz ten ją pocałował i cała złość się ulotniła. Wszystko to, co dziś zrobił zniknęło; takie wydarzenia nie miały miejsca. Nie odczuwała już żadnego fizycznego bólu, choć w rzeczywistości zakończył on się dobrych kilka chwil temu. Do tej pory trwał bardziej ten wyimaginowany. - Bo nie traktujesz mnie z szacunkiem – odparła, zaskoczona jego gestem, odwracając ciało w kierunku młodzieńca i opierając bok głowy na oparciu sofy. Nie wyczuła, że z niej zakpił. Miała dobrego Spike. Nieważne skąd on się wziął, miała go. - I chyba nie jestem dla ciebie wystarczająco atrakcyjna – mruknęła. Pod „no bo” i „szacunek” kryło się wiele rzeczy takich jak pogardliwy stosunek do niej, odbierany bardziej przez podświadomość, boć Cornelia odpycha od siebie ten fakt. Albo na przykład dzisiaj – wytyka jej dodatkowe kilogramy. Skąd ma mieć pewność, że po tym, jak odda mu się nie zacznie kpić i z innych rzeczy? A to bardzo podatne dziewczę na opinie innych. Zwłaszcza Spike'a. Wiele nocy przepłakała z powodu jego komentarzy i był tego świadomy. Nieraz zresztą płakała przy nim, nie potrafiąc powstrzymać łez, czasem nawet błagając, by przestał.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Wto 4 Wrz - 22:20

Dziewczęta rozczytujące się w romansidłach wykazywały dziwną skłonność do nadmiernego interesowania się przedstawicielami płci przeciwnej, przez większość uznawanymi za zbuntowanych i złych. Sądziły, że rodem ze swoich powieści uda im się takiego w sobie rozkochać i zmienić, tak że z wilka przemieni się w radosnego szczeniaczka. Nie wiedzieć dlaczego, taki scenariusz wydawał im się niebywale pociągający. A Spike w swoim prochowcu i z nastawieniem tak negatywnym, jak to tylko było możliwe, wydawał im się wprost idealnym celem. Im bardziej opryskliwie i sarkastycznie odnosił się wobec nich, tym chętniej do niego lgnęły. Zaskakująca prawidłowość.
- Jeszcze nie - sprostował lakonicznie. A jednak znowu nie musiał dodawać ani słowa więcej, by zawrzeć wszystko, co powiedzieć chciał i zranić ją możliwie jak najmocniej. Drogi pierścionek zaręczynowy, błyszczący na jej serdecznym palcem był pewnego rodzaju zaliczką. W dniu ślubu otrzyma towar, za który zapłacił. I wtedy jej zdanie przestanie liczyć się zupełnie, wtedy pełnoprawnie stanie się jego własnością.
- Bo nie zasłużyłaś sobie na szacunek - wyłożył jej to niczym czteroletniemu dziecku, nawet zaskoczony, że sama na to nie wpadła. Bo z jakiej racji on miał ją szanować? Wymagała zdecydowanie za dużo, nie dając nic w zamian. - To w niczym nie przeszkadza - stwierdził, zamykając książkę i odkładając ją na oparcie. Gdyby nie szczegół, że zwyczajnie mu się nie chciało, dodałby jeszcze, że pracował już z mniej atrakcyjnymi. Odwrócił się nieznacznie w jej stronę, by przejechać dłonią po krągłości talii i bioder. Zacznie kpić, a raczej nie przestanie - tego mogła być pewna. Ale z czego jeszcze mógł sobie żartować? Czy kilkakrotnie nie zdarzyło mu się, rzucić, że jedną pierś ma większą od drugiej lub wyśmiewać się z wielkości jej biustu?
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Wto 4 Wrz - 22:54

Ależ przecież jej się uda zamienić Spike'a w szczeniaczka. Teraz i może był pitbullem i bokserem jednocześnie, ale jak już w sobie go rozkocha będzie takim yorkiem lub innym równie słodziaśnym stworzonkiem. Choć właściwie z nią nie było tak, że zakochała się w złym wcieleniu młodzieńca, pragnąć go przeistoczyć w pozytywnego bohatera. Zadurzyła się w nim lata temu zanim stał się tym, kim był teraz.
Przełknęła z trudem ślinę, czując jak zbiera się jej na płacz. Nie była towarem, ale na słowa narzeczonego spuściła tylko głowę. Nie chciała być towarem. Nie będzie towarem skoro nim nie chce być, prawda? Spike nie może być całkowicie pozbawiony człowieczeństwa.
- To może mnie olśnij, jak powinnam na niego zasłużyć – powiedziała pogardliwie, nie chcąc usłyszeć odpowiedzi. - Bo zapewne dzierlatki przewijające się przez twoje łóżko na niego zasłużyły. A może to jest droga do tego, byś obdarzył mnie szacunkiem? – spytała zniesmaczoną miną, nadal pogardliwym tonem. - Jesteś skończonym chamem – wycedziła, próbując zdjąć Fitzwilliamowe dłonie z jej ciała. - Nie dotykaj mnie. – Próbowała wyznaczyć granicę. W końcu jeszcze nie była jego. Oficjalnie. I to raczej w mniemaniu innych ludzi, nie zaś samego zainteresowanego. Teraz jednak nie chciała czuć jego dłoni na swoim ciele. Nie w sposób, jaki robił to teraz. - Nie masz do mnie prawa - wycedziła, patrząc wprost na niego z furią i obrzydzeniem szpecącymi jej ładną fizjonomię. Właściwie raczej spodziewała się innej odpowiedzi niż ta, że to w niczym nie przeszkadza. Dzisiaj uważała siebie za piękną, a on znowuż wpędza ją w kompleksy. I bądź, co bądź, i tak zależało jej na uznaniu przyszłego męża, którego jednak nigdy z pewnością nie uzyska. W jego oczach była nikim. Nie była ani ładna, ani inteligentna.
I znowu straciła dobrego Spike'a, już za nim tęskniąc.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Wto 4 Wrz - 23:19

I tu czeka ją kolejne rozczarowanie. Albowiem on nie jest, nigdy nie był i nigdy nie będzie bohaterem jednej z jej powieści. Nigdy się nie zmieni.
Dla niego nie była niczym więcej. Cała jej rola miała ograniczyć się do dbania o jego przyjemności i rodzenia mu dzieci. Nie potrzebował jej do niczego innego, w gruncie rzeczy nawet do tego była mu zbędna, jednakże skoro już musiał.
- One nie potrzebują mojego szacunku - odpowiedział obojętnym tonem, wydmuchując dym prosto w jej twarz. - To zaskakujące, że dopiero teraz to zauważyłaś. - Czy naprawdę sądziła, że tym razem jej słowa do niego trafią? Mogła mieć tego dobrego Spike'a, jak zwykła go nazywać, ale jak zawsze musiała unieść się dumą i zburzyć wszystko, co mogłaby zbudować. Zastanawiające, czy kiedyś uda jej się odnaleźć rysę w swoim postępowaniu i zrozumieć, że wygodę w życiu może wywalczyć jedynie uległością i posłuszeństwem, a nie niekończącymi się wyrzutami. - Więc nie marnuj mojego czasu - zakpił po raz kolejny, tym razem spychając ją z kanapy na drewniany parkiet. Znudziła mu się zabawa, więc pozbywał się zabawki. Znowu zajął całą powierzchnię kanapy i wrócił do lektury. Jego rola na tym polu była zakończona. - Oczywiście, że mam - uciął dyskusję, odganiając ją dłonią. Znowu uparła się na to, żeby czekać na deszcz na pustyni, a jemu nie chciało się grać w jej przedstawieniu. Nie usłyszy dobrego słowa, nie doświadczy czułości, nie otrzyma szacunku - dlaczego tak trudno było jej to zrozumieć? W porządku, jako kobieta posiadała znacznie ograniczone zdolności umysłowe, ale z tym mogło poradzić sobie nawet dziecko.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Sro 5 Wrz - 0:32

Tylko, że ona nie zamierzała zapewniać mu przyjemności, jeśli inne dzierlatki robiły to samo. Spike ma być tylko i wyłącznie jej. Gdy już dojdzie do zbliżenia fizycznego, nie będzie się nim dzielić. Da mu to, czego oczekuje od swojej przyszłej małżonki, a po pierwszym razie stanie się posłuszną, gdy tylko on zmieni swoje podejście, obdarzając ją szacunkiem. Trwożyła się Spike'a, ale jednocześnie go kochając. Niestety uległa doszczętnie nie potrafiła być i tu pojawiał się problem. Jednak po zbliżeniu jeszcze przed ślubem zapewne wszystko diametralnie ulegnie zmianie, bo bać się również i będzie, że mógłby ją zostawić (choć wiedziała, że tak się nie stanie, ale zawsze musi być „ale”, a ona nie potrafiła przewidywać jego postępków). Z innym czułaby się brudna. Jeden partner na całe życie, z miłości – tego właśnie pragnęła, więc trochę się bała utraty Spike, który nie jest drugim Edwardem przecież i nie były to mądre przemyślenia z jej strony. On sam zresztą nigdy nie przejawił zachowania, ani nie powiedział do niej nic, co by mogło świadczyć o tym, że kiedykolwiek mógłby zerwać odgórne zaręczyny.
Nie skomentowała w żaden sposób słowem wypowiedzi Spike'a. Przy nim częstokroć uważała się za dziewczę ograniczone, gorzej niż pospolite. Wytykał jej zawsze głupotę, chociaż przeciwieństwo tegoż ukazywała na lekcjach, będąc chwaloną przez profesorów. Fakt faktem – ucząc się niektórych formułek nie wiedziała dokładnie, co zapamiętuje. Wbijała je sobie do głowy na zasadzie – zapamiętać, a następnie zapomnieć. Co się tyczy wyglądu – jeśli miała kompleksy to wyłącznie przez niego. Zanim on nie zaczął robić przytyków na ten temat, uważała siebie wyłącznie za ładną. Teraz bywało różnie, ale w towarzystwie Spike'a bardzo rzadko czuła się piękna. Już on o to dba. Jak tym razem, spychając ją na ziemię. Nakazując odejść. Udowadniając, że jest jego. Należy do niego i należeć będzie. Ma do niej wyłączne prawo. Ona natomiast do niczego nie ma prawa, nawet do szacunku.
- Nie masz – wycedziła przez zaciśnięte zęby, kiedy wstała, a łzy same zaczęły cieknąć po policzkach. Na dowód tych słów oddaliła się do swojego dormitorium. Jakby to rzeczywiście miało udowodnić mu, że nie ma do niej prawa i nie może jej dotykać, kiedy przyjdzie mu na to ochota.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cathrine Charms Czw 1 Lis - 13:29

Stuk, stuk, stuk, stuk ... Dźwięk obcasów rozchodził się po całym pokoju. Ubrana w czarne spodnie, bordowy gorset i tego samego koloru buty, z kupą książek na rękach próbowała dojść do fotela, znajdującego się nieopodal kominka. Jeśli miała czegoś szukać, to salon jej dom był do tego najlepszy. Zielone i złote barwy uspokajały ją, a tlący się ogień rozgrzewał jej zimne ciało. Była głodna i wyraźnie można było dostrzec to w jej ruchach. Chociaż pełne elegancji, to każdy krok sprawiał jej niewyobrażalny ruch. Nie głodziła się, wręcz przeciwnie, uwielbiała jeść, ale dzisiaj nie mogła nic tknąć w Wielkiej Sali. Nie sam głód był przyczyną tego, że wyglądała strasznie biednie. Jej ciało było wyraźnie przemęczone od noszenia tej sterty książek, która dla innych była lekkim obciążeniem, natomiast dla niej istnym wyzwaniem. Charms nie zdziwił fakt, że parę metrów przed celem, prawa ręka odmówiła jej posłuszeństwa i wszystkie podręczniki wylądowały na ziemi.
-Znowu...- mruknęła do siebie
Siadając na podłodze poszukała ręką w torbie małego flakonika. Szybko połknęła małą kuleczkę i czekała, aż ręka znowu będzie chciała jej słuchać.
-Szlag, szlag, szlag...-powtórzyła znowu zaciskając zęby z bólu.
Nienawidziła tego uczucia kiedy tabletka zaczynała działać. Zrezygnowanie rzuciła jedną książką przed siebie. Z elegancją podparła się lewą ręką i zaczęła przyglądać się sufitowi.
Cathrine Charms
Cathrine Charms
Uczeń

Liczba postów : 34
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Layla MacFarlad Czw 1 Lis - 16:31

Uniosłam głowę, sprawdzając, kto chodził po pokoju wspólnym na OBCASACH i nawet nie byłam zaskoczona, że to panna Charms. Miała na sobie gorset. Zastanawiałam się kiedyś, jak ja bym wyglądała w gorsecie, ale na samym zastanawianiu sie kończyło, bo generalnie nawet nie miałabym co w niego wsadzić. Cathrine co prawda była chuda, jakoś nigdy się nie przyglądałam jej fizjonomii. W ogóle nie patrzę dziewczynom tam, gdzie najczęściej wędruje wzrok chłopców. Wchodzę w niebezpieczne rejony, dlatego też może zakończymy ten temat kropką.
Siedziałam przy kominku i czytałam podręcznik do numerologii. Cyfry zawsze wydawały mi się bardzo interesujące. Kto wie, co kryje się pod zmysłowymi krągłościami ósemki albo z jakich powodów siódemka jest uznawana za szczęśliwą? Wszystko to i wiele innych kryło się na kartach tej księgi właśnie przeze mnie wertowanej. Wypożyczyłam ją dzisiaj rano przed zajęciami z transmutacji i był to najlepszy wybór, jakiego mogłam dokonać.
Nagle na moich kolanach z impetem wylądowała jakaś książka. Nie krzyknęłam, nie syknęłam z bólu, tylko podskoczyłam zaskoczona, próbując zlokalizować sprawcę owego wypadku. Ponownie stwierdziłam, że sprawczynią jest Cathrine, stojąca przy którymś stoliku. Przy jej stopach leżało jeszcze kilka tomów. Odłożyłam swoją książkę na bok i zebrałam tamte, po czym odezwałam się cicho:
- Wszystko w porządku? - Bo nie wyglądało, jakby było w porządku.
Layla MacFarlad
Layla MacFarlad
Uczeń

Liczba postów : 28
Czystość krwi : czysta
Skąd : Aberdeen

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cathrine Charms Czw 1 Lis - 21:39

-Chyba tak -przygryzła wargę zębami machając prawym nadgarstkiem aby upewnić się, że kuleczki dobrze wykonały swoją robotę.
Tematu o swojej chorobie unikała jak ognia. Od razu też próbował zmienić temat. Po chwili podniosła się i odebrała od niej książki z lekkim uśmiechem. Jako, że była dobrze wychowana należało choć w małym stopniu podziękować za uprzejmość. Dopiero teraz przyjrzała się dziewczynie. Córka Barnabasza MacFarlada. To byłby wstyd nie kojarzyć dziecka, jednej z osób zajmującej fotel vice- dyrektora. Była od niej wyższa. Nie tylko dlatego, że miała buty na obcasie. Nawet bez nich przewyższyła by ją o dobrze dziesięć centymetrów:
-Czyżbym spotkała Laylę?-zapytała retorycznie- Córka vice dyrektora Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziei?
Od dawna nie mogła zrozumieć, dlaczego dziewczyna nawet w najmniejszym stopniu nie próbowała dbać o wygląd. No cóż. Ona też nie była osobą, która siedzi przed lustrem dwie godzina aby wyglądać perfekcyjnie, ale próbowała choć trochę podnieść godność jej rodziny, nawet jeśli została poważnie załamana przez mordercę jej matki, zesłanego do Azkabanu. Przyjrzała się stroju dziewczyny. Proste, lecz pasujące do niej sukienki. Ona sama wolała pozostać przy swoich gorsetach, które wręcz pozorą nie służyły do wyeksponowania kształtów Cath, które szczerze mówiąc nie były najpiękniejsze w Hogwarcie.
Nie czekając na odpowiedź ominęła MacFarlad i udała się w kierunku obranego fotela, wygodnie się w nim rozsiadając.
-Znasz może Daphne Stardust? - chociaż Gryffonka ostatniego wieczoru nie zwierzyła jej się ze swojego imienia, po długich błaganiach, udało jej się wyciągnąć od Snapa tożsamość rudej piękności -Przez tą idiotkę muszę napisać wypracowanie o eliksirach, które obejmuje materiał z siódmej klasy! Że dałam się złapać Filchowi!- powiedziała do siebie przygryzając wargę.
Cathrine Charms
Cathrine Charms
Uczeń

Liczba postów : 34
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Layla MacFarlad Pią 2 Lis - 13:20

Nigdy nie myślałam, że będę rozpoznawana w szkole ze względu na pozycję mojego ojca. Oczywiście, że niektórzy w ten sposób promują się w szkole, mnie to jednak nie obchodziło. Nie unikałam rozmowy o rodzicach, wszak bardzo kocham moją rodzinę i mogę o niej prawic godzinami, jednak nie uważałam, że godna uwagi jest pozycja mojego taty w Ministerstwie Magii. Tak, był v-ce dyrektorem jakiegoś Departamentu i zasiadał w Wizengamocie, ale jakoś nigdy nie interesowała mnie jego praca. Edmund kiedyś powiedział: "Nie ważne, co robi - ważne, że przynosi kasę". Materialistką nie jestem, przynajmniej nie tak jawną. Chyba cmoknęłam, wywracając oczami, ale nie pamiętam dokładnie. W każdym razie poczułam sie nieswojo, gdy Cathrine wspomniała o moim rodzicu.
- Tak, Layla to ja - potwierdziłam, podając jej księgi, które chwile wcześniej pozbierałam z ziemi. Wydawało mi się, że w Pokoju Wspólnym zapanowała dłuższa cisza, jakby ludzie nas słuchali. Cisza jest fajna, ale nie w takim wypadku.
Dbałabym o wygląd, gdybym miała możliwość poprawienia czegokolwiek w mojej fizjonomii. Jak na razie pozostawałam niezbyt urodziwą piętnastolatką i nic nie wskazywało na to, aby za sprawą jakichś magicznych specyfików moja uroda wykonałaby obrót o 180 stopni. (Swoją drogą, śmiesznie wyglądałabym z ustami na czole, ale nie, nie, nie o to mi chodziło). Miałam na sobie prostą, bawełnianą sukienkę o dziwnym odcieniu zieleni - takie tam, przywiązanie do domowych barw. Ponoć całkiem mi to pasuje. Pod szyją kołnierzyk, na nogach podkolanówki ze srebrnymi paskami, a na stopach czarne, błyszczące lakierki z klamrą. Daleko mi do stylu prezentowanego przez Charms. W gorsecie byłoby mi idiotycznie. Idiotycznie, fajne słowo!
Kiwnęłam głową na słowa, że jest już w porządku. Na moment zawiesiłam wzrok na jej nadgarstku, ale nie pytałam o nic, bo nie wydawało mi się to istotne. Może go nadwyrężyła, może miała jakieś niezidentyfikowane tiki, może po prostu bolał ja od pewnego czasu albo nie był do końca sprawny od urodzenia. Nie wnikam, to jej sprawa.
- Chyba wiem, o którą chodzi - stwierdziłam, przywołując z pamięci obraz starszej Gryfonki. Jeśli chodzi o tę rudą, to tak, wiedziałam, kim jest Daphne Stardust. - Ja też będę odrabiała szlaban przez jednego Gryfona - powiedziałam, ale w moim głosie nie czuć było zirytowania czy złości. Fakt, że będę go odrabiała z nim sprawiał, że nawet nie wiedziałam, czy martwię się o karę, czy raczej cieszę. Chłopiec w pióropuszu, nie wiadomo dlaczego, ciągle utrzymywał sie na wysokiej pozycji wśród moich znajomych, choć bardziej poprawne byłoby obrażenie go i zerwanie wszelkich kontaktów.
Jestem niedorzeczna.
Layla MacFarlad
Layla MacFarlad
Uczeń

Liczba postów : 28
Czystość krwi : czysta
Skąd : Aberdeen

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cathrine Charms Pią 2 Lis - 14:19

Cath nie zdziwiła się, że Layla też wpadła w kłopoty przez jakiegoś nikczemnego członka Gfyffindoru. Ona sama nie widziała żadnej winy w swoim zachowaniu. Stardust. To nazwisko wywoływało u niej tylko nieprzyjemne dreszcze. Niezdecydowana idiotka. Może i Charms podarła jej wypracowanie, ale przynajmniej przyniosła jej parę książek na rekonpenstate.
-Ci Gryfoni- powiedziała cicho i nonszalancko -Lepiej by się żyło bez nich
Cathrina była jednym ze Ślizgonów, którzy nienawidzili Gryfonów za samo ich istnienie. Trudno było jej powstrzymać się od jakichś komentarzy, kiedy zupełnie przypadkowo spotykała jakiegoś zbyt rozweselonego czarodzieja tego domu. Dziewczyna zaczęła przeliczać książki. Jedna, druga, trzecia, czwrta ... Czekaj! Było ich tylko 5. Wstała z fotela i uważnie popatrzyła się po całym pokoju wspólnym. W miejscu, w którym wszystkie książki się rozpadły nie było ani śladu zguby. Dopiero po chwili zauważyła, że podręcznik leży przy samym wejściu. Stuk, stuk, stuk, stuk, stuk ... Znowu rozległo się po całkiem cichej sali. Wtedy kiedy podnosiła książkę, spostrzegła, że prawie wszyscy przyglądają się jej oraz MacFarlad. Posłała im pełny arogancji uśmiech i podeszła do dziewczyny:
-Co powiedz na jakiś wspólne mały żarcik? Możemy podesłać Gryfonom małe paczuszki czekoladek, po których spuchnie im język. Albo ...Densaugeo-rzuciła zaklęcie w stronę jakiegoś Ślizgona, tym samym wywołując wielki śmiech. Dopiero po tym jak zdezorientowany chłopak popędził do pielęgniarki kontynuowała- Możemy też rzucić jakieś ciekawe zaklęcie
Najbardziej kochała to w Slytherinie! Nikt nie wtrącał się w problemy innych, ponieważ każdy ma wystarczająco swoich. Charms lubiła barwy swojego domu, dlatego też sukienka Layly naprawdę przypadł jej do gustu. Chociaż ona sama nie założyła by jej, to MacFarlad naprawdę pasował jej styl.
Ciekawa była, czy dziewczyna zgodzi się na to propozycję. Coraz bardziej było czuć oczekiwanie na odpowiedź Layly. Ostatnio nie działo się nic ciekawego, więc wiadomo, że wszyscy, mniej lub bardziej, zainteresowali się propozycją Cath, która dodała:
-Zdradzisz mi może imię Gryfona, który tak cie udupił?
Cathrine Charms
Cathrine Charms
Uczeń

Liczba postów : 34
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Layla MacFarlad Pon 5 Lis - 21:26

Nigdy nie sądziłam, że Gryfoni są nikczemni i podstępni, bo tymi epitetami obdarzano zazwyczaj członków mojego domu. Zdarzają się wszak wyjątki (taka ja na przykład, ni krzty we mnie nikczemności czy podstępności), jednak, mimo wszystko, muszę przyznać, że w gruncie rzeczy to prawda! Taka Charms przed chwilą właśnie rzuciła na pierwszego lepszego Ślizgona w pokoju klątwę, której nawet nie znałam. Gdyby nie fakt, że to ze mną omawiała pewne sprawy, kto wie, czy przypadkiem nie mnie spotkałaby taka niemiła niespodzianka? Czasami bałam się domowych kolegów. Niby byliśmy jak rodzina, ale i w rodzinie zdarzają się spięcia, czego świadkiem byłam w tej chwili. Wodząc wzrokiem za wybiegającym z pokoju chłopakiem, niemrawo uśmiechnęłam się do Charms, żeby nie pomyślała, że jestem jakaś opóźniona. Jej czyn sprawił, że teraz już nikt nie patrzył w naszą stronę i za to mogłam jej dziękować.
- Obawiam się, że gdy w grę wchodzi coś do jedzenia, prędzej zniknie w mojej buzi, niż wyrządzi komuś krzywdę - powiedziałam przepraszającym tonem, bo faktycznie tak było. Jedzenie to chyba moja jedyna słabość, poza cyframi i starym pergaminem. Ciastka, placki, babeczki, cukierki, lizaki, żelki, galaretki, czekolada - jeść, jeść, jeść. - Nie znam żadnych klątw - przyznałam też, trochę smutniej, bo nie lubiłam, gdy na wierzch wychodziła moja niewiedza. Generalnie zastanawiałam się ostatnio nad zaprzestaniem nauki zaklęć - od czego są książki? Byłam opanować materiał tam zapisany, lecz na lekcjach zdobywałam zazwyczaj tylko oceny Zadowalające. Wolałam skupić się na Numerologii, Runach albo Eliksirach, które jako tako mi wychodziły!
Chłopiec w pióropuszu wzbudzał tylko uśmiech na mojej twarzy. Przywoływałam z pamięci te mokre pióra przyklejone do czoła, mokry mundurek i niezwykłe spojrzenie. Nie przypuszczałam, że jakikolwiek chłopak może być aż tak urokliwą osobą. Nawet nie czułam złości na wspomnienie lodowatej kąpieli w fontannie, a perspektywa czyszczenia toalet nie wydawała się tak odstręczająca ze świadomością, iż on również odpracuje taką karę. Nieświadomie pewnie uśmiechałam się pod nosem, co mogło zostać odczytane bardzo dwuznacznie.
- Dwayne Morison - odrzekłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Gdyby teraz spotkała go jakaś przykrość z mojego powodu, czułabym się bardzo źle. - Ale nic się takiego nie stało - dodałam, aby jakoś złagodzić cała tę sytuację.
Layla MacFarlad
Layla MacFarlad
Uczeń

Liczba postów : 28
Czystość krwi : czysta
Skąd : Aberdeen

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cathrine Charms Pon 5 Lis - 22:32

-Nie kojarzę- odpowiedziała smutnym tonem
Layla na pewno nie była typową Ślizgonką. "Ale nic się takiego nie stało". To nie był tekst, który powiedziałaby ona. Raczej skończyło by się na tym, że chłopak trafił by do higienistki nie za bardzo pamiętając co się stało. Charms dla członków swojego domu była jak najbardziej miła. Nie zamierzała, więc też drążyć tematu o chłopaku, który nie był dla MacFarlad tylko i wyłącznie kolegą z klasy. Dziewczyna widząc zmieszanie na jej twarzy powiedziała jej do ucha.
-Nie martw się. Jeżeli Morison trafi do szpitala to na pewno nie z mojej winy.
Dopiero teraz to nazwisko zaczęło jej coś mówić:
-To ten chłopak z piórami na głowie - odwróciła się do dziewczyny, bowiem wcześniej miała zamiar oddalić się do swojego miejsca-Nie wiem dlaczego urządza sobie wannę w fontannie, ale to nie moja sprawa.
Nie czekając na odpowiedź pomaszerowała w stronę fotela, w którym wygodnie się rozsiadła. Przecież zgubne wypracowanie samo się nie napisze.
-Szkoda... -powtórzyła niezbyt jeszcze kontaktując ze światem-A wspólna zemsta byłaby taka fajna - głęboko pochłonęła lekturę książki od eliksirów.
Cathrine Charms
Cathrine Charms
Uczeń

Liczba postów : 34
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Johny Huntington Nie 18 Lis - 23:28

Po dosyć męczącym dniu Johny z wielką przyjemnością skierował się do lochów, wabiony wizją przytulnego łóżka i ciepłego kominka. Oraz dużo jedzenia. Plecak miał na plecach, zaś dłonie pełne kolacji, którą zwinął z Kuchni. Nie miał czasu przyjść o odpowiedniej godzinie na kolację zbiorową, były ciekawsze zajęcia do roboty. Po drodze do Salonu, skinął pomnikowi Salazara i musnął spojrzeniem obraz wykluwającego się bazyliszka. Wypowiedział hasło i pomagając sobie łokciem wszedł do Salonu. Dostrzegł jakieś dwie dziewczyny nie z jego rocznika, jednak minął je bez słowa. Nie używając różdżki sprawił, iż cztery białe plastikowe pudełka wypełnione po brzegi kolacją uniosły się w powietrzu i cierpliwie czekały, aż Johny przygotuje resztę. Zdjął plecak i rzucił go obok kominka, to samo zrobił z szatą. Został w zielono-czarnej koszuli i usiadł przy stoliku. Szachy czarodziejów odłożył na okno, a posiłek wylądował na stole. Johny miał zamiar iść bezpośrednio do dormitorium, jednak coś czuł, że chłopaki nie pozwolą mu w spokoju zjeść. Rzucą się pewnie na jego kolację, a przecież sam był głodny jak wilk. W dwóch kęsach pochłonął świeżą bułkę i popił sokiem dyniowym. Z plecaka zaś przyleciał do niego Prorok Codzienny i sam się rozwinął. Ślizgon wziął go w dłoń i po raz kolejny czytał wzmiankę o Śmierciożercach. Chcąc czy nie, wiązał to wszystko ze swoim bratem, który zapewne był dobrze znany w kręgach Slytherinu.
Johny wyglądał trochę przerażająco, gdyby popatrzeć na niego z boku. Wysoki jak Wierzba Bijąca, oczy podkrążone i jakby naćpane, wielkie dłonie, wielkie kęsy i cisza jaką wokół siebie roztaczał. Nawet obraz byłego Dyrektora Hogwartu, wiszący przy stoliku, zamilknął pławiąc się w zachwycie jak to dobrze się wiedzie Slytherinowi.
Johny Huntington
Johny Huntington
Dorosły

Liczba postów : 55
Czystość krwi : Bez skazy.
Skąd : Brandford

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Marilyn Langdon Nie 18 Lis - 23:39

Marilyn wpadła biegiem do dormitorium. Goniła ją trójka jakiś Gryfonów, chyba z siódmej klasy, a przecież ona nic im nie zrobiła, tylko zniszczyła kilka książek do astronomii, gdzie za kilka godzina mają test. Nie żeby sobie nie poradziła z jakimiś głupimi Gryfonami, oczywiste było, że wystarczyłoby jedno machnięcie różdżki i każdy z nich uciekałby, gdzie pieprz rośnie, jednak Langdon najnormalniej w świecie nie chciało się walczyć.
Rozejrzała się po Pokoju Wspólnym, jakieś rozchichotane dziewczyny z jej roku - nuda, brak Josha - jeszcze większa nuda, o jedzenie - interesujące. Na widok "zapasów" zgromadzonych przez jakiegoś starszego chłopaka, Mary zaburczało w brzuchu, no tak mogła zjeść kolację i tak była już wystarczająco chuda. Podeszła spokojnym krokiem do stolika, przy którym siedział właściciel jedzenia, wzięła jedną bułkę i usiadła na przeciwko niego. - Dobry. - kiwnęła głową i zaczęła powoli jeść.
Marilyn Langdon
Marilyn Langdon
Roszpunka

Liczba postów : 306
Czystość krwi : Brudna w 75%
Skąd : Limerick, Irlandia

http://czekajowo.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Johny Huntington Nie 18 Lis - 23:46

W Salonie zawsze panował spokój nie licząc ostrzejszych sprzeczek i kłótni niektórych głupków z młodszych roków. Mimo wszystko Johny nie mógł się przyzwyczaić, kiedy ktoś z hukiem wpadał do środka i nie daj Salazarze!, dobierał się do jego jedzenia!
- ...ej! - zawołał z pełnymi ustami, kiedy zabrała mu bułkę. Johny musiał dużo jeść i nie tolerował kradzieży. Nie, nie dzielił się, bo był po prostu głodny. Jakoś trzeba napełnić te dwa żołądki. Przełknął mięsną bułkę i napił się soku. Otarł usta i zmierzył niezadowolonym wzrokiem dziewczynę.
- Jestem głodny. Sio! - machnął ręką, aby zniknęła. Nie wysilał się nawet, aby przypomnieć sobie jej nazwisko. On nie był takim kretynem jak jego brat, aby znać wszystkie dane na temat szlachetnie urodzonych. Chociaż ta dziewuszka szlachetnie urodzona na pewno nie była, był tego pewien. Rozeźlony wyjął z drugiego pudełka pudding ryżowy z polewą czekoladową i bananami. Deser w trakcie kolacji. Dla jego żołądków to normalna. Odłożył Proroka i zajął się pożeraniem posiłku.
- Kuchnię masz za rogiem, mała. Wypad. - warknął. - A jeśli nie to wara od mojej kolacji. - powiedział ostro. Tak, kolacja składająca się z czterech "mniejszych" dań była przeznaczona tylko i wyłącznie dla jego osoby. Wbił spojrzenie w migoczącego na pierwszej stronie Proroka Codziennego, Severusa Snape'a. Lubił tego typa.
Johny Huntington
Johny Huntington
Dorosły

Liczba postów : 55
Czystość krwi : Bez skazy.
Skąd : Brandford

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Marilyn Langdon Pon 19 Lis - 18:37

A Marilyn była osobą, której dość często zdarzało się ten spokój zniszczyć, ale to tylko i wyłącznie wina Josha i Cassie, bo to z ich inicjatywy była robiona większość głośnych imprez. Do tego te różne ,,żarciki" nad młodszymi osobnikami z Domu Węża.
Wśród zielonych czuła się pewniej, wszystkich Ślizgonów łączyły pewne cechy, więc tutaj mogła być bardziej naturalna, tu nie było żadnych gryfońskich oczu, które tylko czekają na jej błąd i chwilę nieuwagi. W pewnym stopniu ufała każdemu Wężowi i jej niepewność i nieśmiałość przy nich znikała, chociaż rozsądek mówił jej, że nie powinno tak być, ale czym jest rozsądek u kobiet?!
- Nie tylko ty jesteś głodny. - odpowiedziała mu i wzięła jabłko, leżące na stercie jedzenia. Jej status aż tak bardzo rzucał się w oczy? Przecież czarna bluzka na ramiączkach i czarne szorty, ogólnie jej wygląd o niczym nie świadczą (no może z wyjątkiem tego, że Mary lubi czarne ciuchy). Od niego za to biła jakaś dziwna duma i pewność siebie, a przynajmniej tak się dziewczynie zdawało. Deser w trakcie jedzenia, nie powinno się tak jeść, bo nie dość, że się tyje, to jeszcze cukier szybko się trawi i za chwilę znowu odczuwa się głód, przynajmniej tak pisało w jakiejś książce, którą znalazła kiedyś w pokoju ojca.
- Tylko nie mała. - oburzyła się. Miała kompleksy na punkcie swego wzrostu i nienawidziła, kiedy ktoś mówił na nią mała, albo niska. - Poza tym wiem, gdzie jest kuchnia. - Duża ta kolacja.
Marilyn Langdon
Marilyn Langdon
Roszpunka

Liczba postów : 306
Czystość krwi : Brudna w 75%
Skąd : Limerick, Irlandia

http://czekajowo.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Johny Huntington Pon 19 Lis - 19:20

Mierzył gniewnie ją spojrzeniem. Miał męczący dzień, zrobił cztery prace na cztery przedmioty, a kolejne dwa jeszcze czekają. Do tego jego durny brat i ciągłe listowne narzekania matki. I miał prawo być głodny. Jednak facetom jedzenia się nie zabiera. Nie bezkarnie.
- To idź i sobie stamtąd weź, m a ł a. - warknął i umyślnie nazwał ją "małą". Wszystkie dziewczyny były dla niego małymi, drobnymi istotami, bo sam górował nie tylko nad nimi, ale również nad niektórymi rówieśnikami. Połknął pudding dosyć szybko i zajął się jeszcze gorącym bekonem z jajkami w trzecim pudełku.
- Albo chodź na kolacje. I odczep się od mojej. - mruknął i przyglądał się dziewczynie, jakby właśnie zauważył, że jest płci pięknej. Podobały mu się jej jasne, złote włosy, tylko wyraźnie przeszkadzały mu, że są związane. Kobiety powinny pokazywać jakie są piękne. Miał tutaj odmienne zdanie niźli jego brat i ojciec. Po co mają ukrywać swe ciało? Owszem, po ślubie należą do męża i nie mają prawa pokazać nawet kostki u nogi, ale przed...?
Johny nigdy nie tył, był wystarczająco chudy. I nie obchodziło go co ile ma kalorii, jadł to, co lubił.
- Jesteś mi winna deser. Jutro go sobie odbiję. - stwierdził i miał zamiar te plany szybko i skutecznie wprowadzić w życie. Podczas obiadu zamiast usiąść między swoimi kretynami, zajmie miejsce wśród damskiego otoczenia, naprzeciwko tej małej Ślizgonki i po prostu weźmie jej deser, który mu się należy. Nie było litości.
Johny Huntington
Johny Huntington
Dorosły

Liczba postów : 55
Czystość krwi : Bez skazy.
Skąd : Brandford

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 13 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach