Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Salon Slytherinu

+40
Cornelia Golightly
Frances Blackwood
Cassandra Hayes
Marilyn Langdon
Gwendolyn Brennan
Jack Callaham
Damaris Canswell
Sophie Dashwood
Bastian Mantez
Elodie Larousse
Elena Suilvan
Petrus Castus
Ethan Belchev
Scarlett Whitehall
Étaín Seward
Adrien Cartwright
Niamh O'Dwyer
Gillian Northman
Riley Lightwood
Morwenna Wilkes
Audrey Sheridan
Angel Rackharrow
Haerowen Villain
Leah Darrow
Esme Gregory
Aveline Wilburh
Roselyn Hepburn
Nicholas Muse
Anthony Rousseau
Cyanne Cartwright
Georgia Collins
Alex Grant
Marley Gothens
Victor Hewson
Dorian Radley
Amelia Golightly
Livianna Vance
Seth Carter
Agnet Liv Paladin
Mistrz Gry
44 posters

Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next

Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Marilyn Langdon Czw 21 Cze - 22:14

Nudny dzień. Każdy dzień panny Langdon z reguły wyglądał tak, jak ten dzisiejszy Cassie, no dobra prawie każdy. Nie licząc tych dni, kiedy coś nadzwyczajnego, nieprzewidywalnego zagościło w tej szarej rzeczywistości uczniowskiego życia.
- Ej! - Oburzyła się i już chciała wydrzeć się na ciemną masę, która zabrała jej książkę, kiedy okazało się, iż jest to Cassandra. - Ja ciemnym bazyliszkiem? Ja?! - Wysyczała w kierunku przyjaciółki, by po chwili jej syk przemienił się w śmiech. - Jak widzisz próbuję się tu edukować, w przeciwieństwie do części naszej Ślizgońskiej populacji. - Westchnęła z pogardą.
Przy dziewczynie humor jej się zdecydowanie poprawił. W końcu miała z kim porozmawiać, a jej sweter wyglądał, jak sweter. Nie jak sukienka, tylko sweter.
Marilyn Langdon
Marilyn Langdon
Roszpunka

Liczba postów : 306
Czystość krwi : Brudna w 75%
Skąd : Limerick, Irlandia

http://czekajowo.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cassandra Hayes Czw 21 Cze - 22:30

Z kolei Cassandry nie spotkało dzisiaj nic nadzwyczajnego. Zazwyczaj działo się wiele - a to Plotkara dała o sobie znać, przez co można było się trochę pośmiać; a to spotkała kogoś nowego i ciekawego, było miło i przyjemnie, a potem umówili się na drugie spotkanie; albo po prostu miała do kogo się odezwać i nie było tak nudno jak dzisiaj.
Panna Hayes roześmiała się, widząc oburzenie na twarzy Mary. Wyglądało to tak zabawnie!
- No, małpki to ty raczej nie przypominasz - odpowiedziała, szczerząc swoje śnieżnobiałe ząbki w uśmiechu. - Ech, narzekasz.
Rozejrzała się po Pokoju Wspólnym. Cóż, musiała się pogodzić z myślą, że nie ma tu nikogo ciekawego oprócz panny Langdon. Nawet Phoenixa gdzieś znowu wywiało... chociaż tu akurat Cassandra miała wrażenie, iż jej po prostu unika. Ach, trzeba się będzie z chłopaczyną rozliczyć. Oddała Mary podręcznik.
- Jak oni mogą się nie nudzić? - zdziwiła się panna Hayes, patrząc na dwóch chłopców z pierwszej klasy, grających w szachy. Nudne jak cholera. - Ja się dzisiaj wynudziłam jak nigdy. A ty się nudziłaś?
Usadowiła się wygodniej na oparciu fotela i zaczęła się bawić zieloną bransoletką.
Cassandra Hayes
Cassandra Hayes
Administrator

Liczba postów : 319
Czystość krwi : 3/4
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Marilyn Langdon Czw 21 Cze - 22:44

Marilyn zabawnie? Gdyby tylko znała myśli Cass to prychnęłaby z oburzeniem. Przy okazji wykłócając się, iż jest to nieprawdą.
- Taak. Wolę być gigantycznym wężem, niż owłosioną emitancją człowieka. - Stwierdziła po chwili namysłu, szczerząc się do dziewczyny.
Była ciekawa, jej. Jak wyglądał pokój wspólny, a właściwie, jak panna Langdon postrzegała ludzi, którzy ją w tej chwili otaczali. Szary, szary, szary, szary... Człowiek. Zielona Hayes. Zieloni, osoby które były albo wydawały się interesujące. Lub po prostu utrzymywały kontakt z dziewczyną.
Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Bądź co bądź szachy były rozrywką dla ludzi inteligentnych. Zresztą każdemu sprawiało przyjemność co innego. - Pytasz, czy moja szara rzeczywistość była ciemniejsza niż zwykle? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie, jednak jej odpowiedź wymagała dopowiedzenia. - Da się przywyknąć do otaczającej nas rutyny. - Westchnęła.
Spojrzała na bransoletkę, Cassandra miała ją zawsze. W sumie Marilyn nie wiedziała, czy ma ona jakieś większe znaczenie, nigdy się tym nie interesowała. Wiedziała jedynie, że ma to związek z jej matką. Dziewczyna musiała (i pewnie jeszcze się jej to zdarza) przeżywać to wszystko. Życie jest w wielu sprawach niesprawiedliwe.
Marilyn Langdon
Marilyn Langdon
Roszpunka

Liczba postów : 306
Czystość krwi : Brudna w 75%
Skąd : Limerick, Irlandia

http://czekajowo.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cassandra Hayes Czw 21 Cze - 23:13

W takim razie panna Hayes ma wielkie szczęście, że Mary nie opanowała legilimencji ani oklumencji, ponieważ albo wynikłaby z tego niezła kłótnia i nie odzywałyby się do siebie do końca tego tygodnia, albo Cassandra padłaby trupem na miejscu. Hm... w zasadzie, to jak się nie patrzy, druga opcja lepsza.
- No, widzisz, nawet sama potrafisz dojrzeć różnice! - odparła Ślizgonka, nie mogąc powstrzymać śmiechu. W ogóle, w towarzystwie panny Langdon zawsze było wesoło. No i Cassandra nie mogła się doczekać, kiedy Mary użyje swojego ciętego języka w stosunku do... kogokolwiek, oprócz niej samej. Co jak co, ale z Mary nie warto robić sobie wroga, serio.
- Można tak powiedzieć - powiedziała, kiwając powoli głową. W sumie to rzeczywistość panny Hayes była czasem... kolorowa. Zależy, w jakiej sytuacji się znajdowała. Teraz to chyba była zielona, spokojna rzeczywistość, pomieszana z lekko szalonym pomarańczem. Dziwne połączenie, ale jakie ciekawe! - Niee... nie da się przyzwyczaić. Chciałabym, żeby codziennie działo się coś ciekawego, bo taka nuda może nas kiedyś zabić. Krążą plotki, że Nieznośna Ethel zmarła z nudów.
Uśmiechnęła się na samą wzmiankę o tym duchu. Ją chyba lubiła najbardziej z tego całego towarzystwa.
Cassandra Hayes
Cassandra Hayes
Administrator

Liczba postów : 319
Czystość krwi : 3/4
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Marilyn Langdon Czw 21 Cze - 23:29

Szczęście, nie. Głupi ma zawsze szczęście, a Cassandra do takowych nie należała. To było pewne.
- No wiesz. Różnice pomiędzy bez kończynowym, ogromnym gadem, a zgarbionym, owłosionym ssakiem o posturze człowieka są nad wyraz widoczne. - Zauważyła ironicznie, unosząc brwi. To dopiero musiało wyglądać zabawnie. Z Marilyn zawsze jest śmiesznie, czyż nie. Na pewno każdy lubi zgryźliwe i ironiczne komentarze...
No cóż dni panny Langdon też były kolorowe, czasami. W końcu w życiu każdego zdarza się choć malutka radosna chwila, niemożliwym jest, ażeby było inaczej. Wtedy wszyscy ludzie byliby nienormalni. Nie zaznawszy ani grama radości... Tak się nie da.
Parsknęła śmiechem. - Nieznośna... Jak widać musiała albo umrzeć w jakich nieznośny sposób, albo była taka za życia, skoro dostała taki przydomek pośmiertny. - Zaśmiała się.
Jasnowłosą jakoś nie za bardzo duchy interesowały. Przerażały ją, ona sama nie chciała by zostać duchem i włóczyć się po jakichś zamkach i domostwach.
Marilyn Langdon
Marilyn Langdon
Roszpunka

Liczba postów : 306
Czystość krwi : Brudna w 75%
Skąd : Limerick, Irlandia

http://czekajowo.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cassandra Hayes Pią 22 Cze - 20:13

W sumie to nawet dobrze, że opinia osób z bliskiego otoczenia panny Hayes była... ekhem, dobra. Powiedzmy, że Cassandra była... mądra, chociaż to w ogóle nie przekładało się na naukę i życie prywatne, także uczuciowe.
- Ja tam wolę bazyliszki, moja kochana intelektualistko - powiedziała Ślizgonka, zastanawiając się, czy dzisiaj porobią coś ciekawego. Co jak co, ale Cassandra doskonale znała Mary, więc wiedziała, czego może się spodziewać. No i już zupełnie nie reagowała na ironiczne komentarze nikogo, sama używała ich zazwyczaj aż nadto. To jej już nie ruszało. Jednak dzisiaj był chyba dzień dobroci dla zwierząt, jeśli przyjrzeć się bliżej.
Ich wspólne chwile radości są... bardzo interesujące, kiedy śmieją się mrocznym śmiechem nad bezbronnym, jedenastoletnim Gryfonkiem i zabierają mu ciastko.
- Naprawdę jej nie znasz? - zdziwiła się panna Hayes, ciągle mając na ustach uśmiech.
Według Cassandry bycie duchem było bardzo fascynujące. Przez stulecia patrzeć, jak mijają kolejne epoki, mieć wielu przyjaciół, którzy byli już jedną nogą w tym drugim świecie... mruuu, ciekawie by było.
Cassandra Hayes
Cassandra Hayes
Administrator

Liczba postów : 319
Czystość krwi : 3/4
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Marilyn Langdon Pią 22 Cze - 21:05

W końcu ktoś musi mieć o niej dobrą opinię. Lily zapewne nie była wyjątkiem. Mogą nawet zrobić kiedyś ankietę. Jaka jest panna Hayes? Siedemdziesiąt procent ankietowanych odpowiedziało, że...
Uśmiechnęła się. Bardzo lubiła komplementy, pomagały jej się dowartościować. Może tego nie widać z zewnątrz, ale dziewczyna była osobą, która samoocenę miała bardzo niską. - No wiesz. Ktoś musi być intelektualistą na tle tych baranów. - Zaśmiała się ironicznie.
Właśnie, dawno nie męczyły uczniów. Może czas powrócić do tego jakże przyjemnego zajęcia. Gdzieś na szkolnych korytarzach nawet znalazła cel do dręczenia. No cóż, potem to obmyślą.
- Nie-e. - Pokręciła przecząco głową. Nie miała głowy do ludzi, ich twarzy i imion, a co dopiero duchy?! Czego to od niej tutaj wymagają. Możliwe, że była po prosty zbyt leniwa na zapamiętywanie takich szczegółów.
Męczyć się cale wieki z kolejną falą idiotów, w której znajdzie się tylko parę kropelek ludzi wartościowych, straszne.
Marilyn Langdon
Marilyn Langdon
Roszpunka

Liczba postów : 306
Czystość krwi : Brudna w 75%
Skąd : Limerick, Irlandia

http://czekajowo.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cassandra Hayes Pią 22 Cze - 21:31

...że panna Hayes jest wredną, ironiczną, o głupim poczuciu humoru Ślizgonką. Czyż nie? Ciekawe, co odpowiedziałoby te małe trzydzieści procent...
W takim razie Cassandra powinna częściej dowartościowywać swoją zakompleksioną przyjaciółkę. Na szczęście, codziennie trafiał się jakiś mały szczególik, za który warto było pochwalić Mary. Naprawdę.
- Faktycznie, masz rację. Zostaniesz pierwszą Panią Minister Magii, a ja będę twoją sekretarką - zażartowała panna Hayes, przechylając głowę na bok. - A potem będziemy siały zło i zniszczenie.
To byłoby w sumie bardzo ciekawe zajęcie.
- Taka blondyna w sukni ze średniowiecza, ale pewnie niepotrzebnie się wysilam - uśmiechnęła się Cassandra, wlepiając swoje oczęta w ogień. Ładnie się paliło, tak na marginesie.
Niee... fascynujące!
Cassandra Hayes
Cassandra Hayes
Administrator

Liczba postów : 319
Czystość krwi : 3/4
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Marilyn Langdon Pią 22 Cze - 21:37

No cóż, Marilyn lubiła swą śliżgońską przyjaciółkę taką, jaką była. Te trzydzieści procent mogło odpowiedzieć ,,iż pana Hayes jest inteligentną, błyskotliwą, a do tego piękną uczennicą klasy szóstej z domu Węża".
Może i się trafiał, co oznaczałoby, że panna Langdon ma wiele cech godnych pochwały. Niestety albo jest ślepa i tego nie zauważa, albo jest głupia i wmawia sobie, jaką to złą i brzydką jest istotą. To drugie bardziej pasuje, ale to sekret, więc ciii.
- Świat Czarodziejów nie wytrzymałby naszych rządów. - Zaśmiała się. - A może... Warto spróbować, nic nie zaszkodzi. - Powiedziała już poważniejszym tonem. W tej chwili trudno było odróżnić, czy mówiła poważnie, czy też żartowała. Bardzo ciekawe, bardzo.
Gdyby teraz coś piła na pewno zmieniłaby się w ducha, a umarłaby w wyniku niezakapturzenia się napojem. Jej śmiech rozniósł się po całym Pokoju Wspólnym.
Ogień... Dziki, gorący, nieokrzesany. Zupełnie jak ten duet.
Marilyn Langdon
Marilyn Langdon
Roszpunka

Liczba postów : 306
Czystość krwi : Brudna w 75%
Skąd : Limerick, Irlandia

http://czekajowo.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cassandra Hayes Sob 23 Cze - 14:01

Cassandra również akceptowała Mary taką, jaką była. Gdyby jej charakter nie przypasował jej od samego początku, pewnie teraz, zamiast się razem śmiać, rzucałyby wzajemne ironiczne uwagi. Na szczęście los chciał, aby obie wylądowały w Slytherinie, na jednym roku, w jednym dormitorium... no i, żeby się zaprzyjaźniły. Pragnął też pewnie, aby młodsze dzieci się ich bały i robiły za niedobre piastunki. Jakiż ten los jest okropny!
Raczej to drugie, ale wolałabym, żeby Mary nigdy tego ode mnie nie usłyszała. Była piekielnie głupia i wmawiała sobie, że jest okropną istotką bez uczuć wyższych. A tak wcale nie było! Była kochana, o ile można kochać jej ironię i sarkazm.
- Phi, od razu nie wytrzymaliby - mruknęła Cassie, wykręcając bransoletkę na wszystkie strony. - Jako że nasza kadencja trwałaby przynajmniej dziesięć lat, ponieważ jesteśmy fajne... musieliby się przyzwyczaić, biedacy.
Roześmiała się nieco złośliwie, zerkając na Mary spod oka. Byłaby idealną Panią Minister. Ty rób to, a ty tamto! Mówiłam, żeby mi nie przeszkadzać! A dajcie wy mi wszyscy święty spokój!
- Warto spróbować! Idź na studia i się wtryń do Ministerstwa. Nie zapomnij o mnie, jak już będziesz sławna - uśmiechnęła się kącikiem ust Cassie.

Cassandra Hayes
Cassandra Hayes
Administrator

Liczba postów : 319
Czystość krwi : 3/4
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Marilyn Langdon Sob 23 Cze - 14:25

Musiały się akceptować. Musiały akceptować otoczenie i dużą ilość rzeczy, bez tego nie mogłyby zaistnieć w tym świecie. Tak, szczęściem było, że się spotkały, że tak je los urządził. Przynajmniej obydwie mają towarzystwo. Dręczenie młodszych. O tak. To chyba najlepiej robiły jako duet. Wredna i wredniejsza, ale dla siebie na swój własny sposób miłe. Los nie jest okropny. Może ma czasami dziwne plany. Tylko czasami.
Czyli każdy wiedział, że sobie wmawia? Masz ci los! Jednak taka była prawda, głupota i ślepota do niektórych rzeczy idą w parze. Ktoś kiedyś kochał jej ironię i sarkazm, kiedyś. Dawno temu, no ale to przeszłość. Miła i jednocześnie niemiła.
- Jej, jestem fajna. - Ucieszyła się. - Może aż tak źle by nie było. Tylko podaj to, podaj tamto. Pozamiataj. Dzisiaj zostaniesz dłużej, bo ktoś musi odwalić za mną całą robotę. - Zaczęła mówić władczym tonem w sam raz dla Pani Minister. Zaśmiała się.
Tak by było, na pewno. Do tego jej lenistwo, inni by pracowali za nią, a ona tylko siedziała i dyrygowała.
- Kto wie, kto wie. - Powiedziała z błyskiem w oku. - Jak coś osiągnę to będę o Tobie pamiętać. - Zaśmiała się.
Marilyn Langdon
Marilyn Langdon
Roszpunka

Liczba postów : 306
Czystość krwi : Brudna w 75%
Skąd : Limerick, Irlandia

http://czekajowo.blogspot.com/

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cassandra Hayes Sob 23 Cze - 15:47

Cassie spojrzała z uśmiechem na przyjaciółkę, po czym ziewnęła i wstała z oparcia fotela.
- Pewnie, że jesteś fajna! - potwierdziła panna Hayes z zawadiackim uśmieszkiem na ustach. - Inaczej bym się z tobą nie przyjaźniła.
Pociągnęła Mary za rękę i zaczęła zmierzać w kierunku ich dormitorium. Męczyła ją drętwa atmosfera w Pokoju Wspólnym Slytherinu. W dormitorium mogłyby zrobić imprezkę... poza tym Mary na pewno ma jeszcze jakiś mocny alkohol w kufrze, a panna Hayes mnóstwo czekolady. Może niezbyt ciekawe połączenie, ale z braku innych środków i tak się nada.
- Widzisz, już to potrafisz! Przyzwyczajaj się, moja droga - roześmiała się Cassandra, wchodząc po schodkach wiodących do dormitoriów dziewcząt. - Dzięki tobie zostanę sławna!
W Pokoju Wspólnym długo było jeszcze słychać głośny śmiech obu Ślizgonek, niosący się echem w klatce schodowej.

/napisz w dormitorium ; )
Cassandra Hayes
Cassandra Hayes
Administrator

Liczba postów : 319
Czystość krwi : 3/4
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Frances Blackwood Czw 23 Sie - 13:24

Frances weszła z głośnym westchnieniem do pokoju wspólnego Ślizgonów i z otępieniem opadła na pierwszą lepszą sofę. W oddali słyszała przez chwilę jeszcze czyjś chichot. Najprawdopodobniej należał do dziewczyn, które właśnie szły do dormitorium. Miała tylko ochotę na odrobinę spokoju. Wiedziała, że lepszym wyjściem byłoby podokuczanie Gryfonom, jednak nie miała na to dość siły. Nic ciekawego by nie wymyśliła. Zostało jej więc tylko pogrążenie się w lekturze jakiejś książki i przeczekanie okresu "słabego humoru", który dręczył ją od samego rana. Wyciągnęła z torby leżącej obok, którą wcześniej tu rzuciła, Historię Hogwartu i zaczęła czytać, wyłączając całe otoczenie z własnej świadomości. Jak powszechnie wiadomo Salazar Slytherin był jednym z czterech założycieli Hogwartu. Jego znakiem jest wąż... Nie wiedząc kiedy, usnęła. Z przerażeniem obudziła się kilka godzin później, z otwartą księgą na brzuchu. Czemu nikt jej nie obudził? No tak. Pewnie nie chciał się narazić na kilka epitetów, które z pewnością wydobyły by się z jej ust. Przeciągnęła się ospale i podniosła z sofy. Schowała księgę do torby, którą chwilę potem rzuciła w kąt koło kominka. Miała ochotę zaczerpnąć świeżego powietrza. Rozejrzała się wokoło. Salon był pusty. Panowała zupełna cisza, nie wliczając głośnego chrapania z męskiego dormitorium. Musiało być już późno. Wyjście poza teren zamku, ba, poza teren salonu Ślizgonów, groziło szlabanem, a nawet utratą punktów. Ale czy ktoś będzie jej dyktował warunki? Przecież może robić co chce. Ruszyła więc w stronę wyjścia. Starała się iść jak najciszej. Wiedziała, że łamała zasady, jednak nie była na tyle głupia by dać się złapać. Jej włosy i szata powiewały kiedy przemykała przez kolejne korytarze i po kilku minutach znalazła się na parterze w Sali Wyjściowej.
Frances Blackwood
Frances Blackwood
Uczeń

Liczba postów : 72
Czystość krwi : półkrwi
Skąd : hrabstwo Lincolnshire

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Pon 3 Wrz - 17:32

Lochy od dziecka kojarzyły się jej ze średniowieczem, gdzie tortury w podziemiach były na porządku dziennym. Naprawdę! Niewiele wiedziała o zamierzchłych czasach, aczkolwiek historii magii wytrwale się uczyła, o dziwo, aż do Standardowych Umiejętności Magicznych. Teraz wróżbiarstwo stało się niezwykle ciekawe! Ponoć dzisiaj będzie konfrontacja z wrogiem. Tylko, że Cornelia była zdania, że nieprzyjaciół nie ma, i jako-tako otwartych batalii nie prowadzi. Można ją nienawidzić, ale ona sama nie pohańbi się odwzajemniając silną niechęć. Awantury nie leżą w jej naturze. Brzydzi się kłótniami, lubując się w przyjaznych stosunkach. Wracając jednak do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Do przytulnych miejsc to nie należało. Owszem, był i tu kominek, a Cornelia lubi pomieszczenia z kominkiem. Przed przyjazdem do Hogwartu, w zimne jesienne wieczory siadała na wygodnej sofie w swoim pokoiku dziennym, pijąc herbatę z imbirem, przygotowaną przez skrzaty. A tu? Zawsze zimno, choć bardziej w kontekście metaforycznego powiewania chłodem, aniżeli temperatury powietrza. Ciemne barwy również nie poprawiały jej samopoczucia. Lubi ciepłe barwy. Biel. Właśnie miała na sobie białą sukienkę na krótki rękaw, którą poprawiła, siadając na kanapie. Większość adeptów magii znajdywała się na błoniach, rozkoszując się budzącą do życia przyrodą. Ona jednak nie bardzo ma ochotę na przebywanie na zewnątrz. Wróciła z obiadu podczas którego prawie nic nie zjadła, bo znowuż ta dieta! Ponoć można zakradać się do kuchni, do skrzatów po jedzenie. Ostatnio to usłyszała, szczerze w to wątpiąc.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Pon 3 Wrz - 18:16

Oczy nieśpiesznie przesuwały się po tekście. Czarne, miejscami wyblakłe,litery układały się w słowa, te zaś tworzyły zdania, by nadać sens czytanej powieści. Zmysł węchu wciąż nie przyzwyczaił się do tego ulotnego zapachu starego pergaminu, delikatnie drażniącego nozdrza, którego pozbawione były nowsze wydania – Fitzwilliam nie potrafił zrozumieć tego zachwytu nad zapachem nowości. Jako dziecko zwykł buszować w rodzinnej bibliotece, podświadomie otaczając się tą jedyną w swym rodzaju wonią, która teraz po latach potrafiła przywołać wspomnienia z dzieciństwa za każdym razem gdy otwierał książkę. Wtedy, gdy wciąż żył jego ojciec, życie wydawało się nieporównanie łatwiejsze. Śmierć zabrała go zbyt szybko. Czarny prochowiec leżał przewieszony przez oparcie obitej czarną skórą sofy, a Asmodeusz drzemał na szerokim podłokietniku, wygrzewając się w cieple kominka. W chwilach takich jak ta, nie istniał. Egzystował jedynie w tekście, oddychał słowami. I jedynie dźwięki sprowadzały go do rzeczywistości. Kanapa skrzypnęła tuż obok niego, wyrywając go z letargu. Na moment opuścił książkę, by zwrócić wzrok w stronę intruza i niezwłocznie powrócić do lektury.
- Czeka nas przyjęcie zaręczynowe, mogłabyś zrzucić kilka kilo. Nie chcę, żeby mówiono, że to mnie trafiła się najbrzydsza narzeczona – rzucił obojętnie, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. - Przynieś mi fajki – dodał po chwili tonem nieznoszącym sprzeciwu i przewrócił stronę.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Pon 3 Wrz - 18:52

Stare rzeczy może i miały swoją historię, ale Cornelia preferowała nowość. Stare książki były poniszczone, tekst wyblakły. Nowe może i były pozbawione tajemniczej otoczki, ale ich zapach! Przyjemność wertowania z zachłannością stronic. Kupowała powieści, nie zaglądając do rodzinnych zbiorów wiedząc, że nie znajdzie tam nic interesującego dla siebie. Lubowała się w romansach zakupionych w Esach i Floresach bądź w dziwnych mugolskich sklepach, gdzie za grosze otrzymywała wydania, mieszczące się z łatwością w najmniejszej torebce. Wątpiła, że kiedykolwiek znudzi się jej Rodrigo, porywający na swój statek Perpetę, żądając okupu, choć w ostateczności zakochują się w sobie, ale na przeszkodzi stoi jej ojciec – bogaty szlachcic, mający w planach wydanie córki za Iva.
Spojrzała nienawistnym wzrokiem na młodzieńca, pośpiesznie zdejmując wzrok. Odruch bezwarunkowy. Zacisnęła zęby, szykując sobie mowę, której i tak nie wypowie, kierując się do dormitorium Spike'a po papierosy. Wróciła z pustymi rękami, co zamierzeniem początkowym nie było. Tylko ta paczka fajek sama tak jakoś się spaliła zaklęciem.
- Mam wagę w normie – odparła siląc się na stoicki spokój, nawet się uśmiechnęła, co nie współgrało z mocno zaciśniętymi zębami. Akurat na diecie była!, co w pewnym sensie odebrało jako to, że ludzie zauważają, że po świętach coś przybyło. Choć nic nie przybyło, i o tym wiedziała. Wiec zawsze tak wyglądała. - Nie było. – I usiadła, patrząc się złowrogo na kota. Chociaż na niego.
Nie cierpi jak ktos pali w jej towarzystwie, unikać tego będzie. A Spike jeszcze potrafił mówić z papierosem w ustach!
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Pon 3 Wrz - 19:16

Pierdolenie. Jedno wielkie pierdolenie. Gdyby tylko dowiedziałby się, jakimi głupotami zawraca sobie głowę jego przyszła małżonka, z pewnością dołożyłby wszelkich starań, by je z niej wybić. Jego żona nie powinna trwonić czasu na rzeczy tak prozaiczne i pozbawione celu. Z pewnością, gdyby osoba narzeczonej interesowała go w stopniu choć najmniejszym, już dawno zmieniłby dobór jej lektur i postarał się o to, by czytała jedynie dobrą literaturę, jednakowoż miał Cornelię w głębokim poważaniu i dopóki nie nosiła jego nazwiska lub jego dziecka, nie zamierzał zwracać na nią nawet najmniejszej uwagi. Ona sama nie robiła zaś nic, by na nią zasłużyć.
Wreszcie raczyła zjawić się ponownie. Nie dość, że zajęło jej to zdecydowanie zbyt długo, to jeszcze śmiała wrócić z pustymi rękami i z ogromnym zadowoleniem oświadczyć mu to prosto w twarz. Jeszcze nie nauczyła się, że polecenia mości księcia należy spełniać?
- A kiedy ostatnio widziałaś się w lustrze? – zapytał chłodno, nie przerywając wertowania opadłej powieści. Mogła starać się do woli i posyłać mu najpiękniejsze uśmiechy na całym globie, a jednak jak zwykle wszystkie jej wysiłki szły na marne, albowiem jemu nie w głowie były jej kolejne wymysły. - To je, kurwa, znajdź. W dupie mam jak to zrobisz, byleby jak najszybciej znalazły się w mojej ręce. Choć raz pokaż, że jesteś do czegoś użyteczna – warknął, przewracając stronę. Swoje fanaberie powinna zachować dla siebie – on zaś miał ochotę zapalić, więc właśnie to zrobi. I nie będzie zastanawiać się, czy jej to przeszkadza, czy nie. Każda chwila bez papierosa sprawiała, że jego irytacja wzrastała. A Cornelia z całą pewnością nie chciała dotrzeć na szczyt.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Pon 3 Wrz - 19:54

Książka miała na celu dać przyjemność czytelnikowi, a wątpliwej jakości romanse sprawiały jej uciechę. Po dniu spędzonym na nauce formułek, których nie rozumie, przyczyn wojen dla niej niepojętych lub nieumiejętnie ważonego eliksiru, pragnęła odrobiny rozrywki. Zawsze po tego typu zakończonej lekturze przychodziła chwila refleksji w postaci braku romantyzmu we własnym życiu i nasuwały się pomysły, jakby to zmienić. Inne dziewczęta z jej rocznika otrzymywały kwiaty od swoich chłopaków. A ona od narzeczonego nawet miłego słowa dostać nie może!
Jeśli on był księciem to ona przyszłą księżniczką, więc dlaczego i jej nikt nie usługiwał? Na przykład taki Spike, nigdy niczego jej nie przyniósł. Ani nawet nie potrafił podać czegoś, co leżało koło niego.
- Przed chwilą, wyglądam fantastycznie. – Ach, ten sarkazm, połączony z udawanym entuzjazmem. Miała siedemnaście lat i kompleksy z powodu wyglądu, wagi, i czego tylko się dało. Bywają dni, kiedy uważa siebie za piękną niewiastę, lecz istnieją takie podczas których mniema, iż daleko jej nawet do przeciętności. Prawda leży pośrodku. Pospolita nie jest, aparycją też nie wzbudza zachwytu u każdego młodzieńca. Uroku jej jednak odmówić nie można. Sprawia wrażenie niewinnego dziewczęcia przez, co uchodzić może za ładną. Zależy od gustu oceniającego. Pojawiają się zarówno negatywne jak i pozytywne komentarze. - Nie było w twoim pokoju papierosów. – Szukać niczego nie będzie! Komentarz o tym, by do czegoś się nadała przemilczała, choć pojawiły się łzy w oczach. Pomrugała kilkakrotnie. Zdecydowanie lepiej. Chciała nawet odpowiedzieć, że jest użyteczna do wielu rzeczy, ale nie potrafiła sprecyzować swej wypowiedzi. Lubiła piękne style wypowiedzi, pozbawione wulgaryzmów, gdzie odpowiedzi nasuwały się same. Nie przywykła do języka, jakim posługiwał się Spike.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Pon 3 Wrz - 20:26

Fitzwilliamowi daleko było do romantyka. Wszystko to, czego tak mocno pragnęła Cornelia uważał za jedną, wielką głupotę. Nie wierzył w miłość, nie tolerował ludzi. Kobiety interesowały go jedynie pod względem fizycznym, a i nawet tu zbytnio nie musiał się wysilać – to one przychodziły do niego, on tylko raczył z nimi sypiać. A jego narzeczona nie sprawdzała się nawet w tej kwestii.
Odpowiedź na to pytanie była niebywale prosta – ona była kobietą. Jej rola ograniczała się do spełniania jego zachcianek, w drugą stronę to tak nie działało.
- Nie wyglądasz, a powinnaś – sprostował chłodno i impetem zamknął książkę. - Mój brat przyjdzie ze swoją, pożal się Merlinie, małżonką. A ona nie dość, że jest pieprzoną wilą, to jeszcze jest od ciebie lepsza w łóżku. Natomiast gwiazdę wieczoru doskonale przeszkoliła twoja kuzyneczka i potrafi dobrze wyglądać. Szkoda tylko, że tobie tej wiedzy poskąpiła – wyjaśnił jej niczym niedorozwiniętemu dziecku, przysuwając się nieznacznie bliżej. Nie obchodziły go jej kompleksy, ani też to, że sam znacznie je pogłębia. Nigdy nie próbował nawet oceniać jej urody – jego zdanie i tak nie miało większego znaczenia. Niezależnie od tego, co sądzi na jej temat i tak pewnego dnia będzie zmuszony ją poślubić, dlaczego miał więc poświęcać swój cenny czas na czcze rozważania? - Jak więc sama widzisz, na tym tle prezentujesz się niebywale blado. Przestań więc kłapać językiem, bo nie od tego go masz i po prostu coś z tym zrób. Sądzisz, że dasz radę? – zapytał z ignorancją. Irytowała go całą swoją osobą - w jego oczach nie nadawała się niczego, nie potrafiła nawet dobrze wywiązać się ze swoich obowiązków i rozłożyć przed nim nóg, gdy tylko miał taki kaprys. Cóż z tego, że zdawała się szczeniacko w nim zakochana? W ogólnym rozrachunku, miłość nie miała żadnego znaczenia.
- A czy ktoś mówił coś o moim pokoju? – prychnął z irytacją. Nie zastanawiając się wiele nad tym, co robi, złapał jej nadgarstek i wykręcił go boleśnie. - Przynieś mi fajki, nie każ mi mówić tego trzeci raz – powtórzył łaskawie, akcentując każde słowo, by wreszcie puścić jej rękę. Powinna przyzwyczaić się już do jego zachowania i do tego jak mówi – wszak czekała ich wspólna przeszłość.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Pon 3 Wrz - 21:01

Czasem snuła fantazję o ich wspólnej przyszłości. Nie było tam złego Spike'a, za to usposobienia Fitzwilliama zazdrościła jej każda niewiasta. W rzeczywistości nigdy nie doczekała się choćby namiastki swoich marzeń. Lubiła idealizować Hoytenberry'ego, usilnie próbując zamknąć się w tym świecie przy nim, nie pozwalając odebrać swoim zmysłom rzeczywistości.
Sprowadzenie kobiety do roli podaj-przynieś-pozamiataj, a następnie zaspokój moje seksualne potrzebny przekraczało wszelakie granice. Tego ostatniego nie ma. Podaje rzeczy, przynosi, zamiatać nie musi. Dotychczas jeszcze w aż tak koszmarnym położeniu nie znajdywała się. Jeszcze. Swoją drogą jej dzieci będą miały wybór w kwestii przyszłego małżonka. Bo przecież tyle będzie miała dopowiedzenia.
- No nie wiem, może mam też odwiedzić twojego brata skoro się dzielicie partnerkami? – pozwoliła sobie na prychnięcie po tym, jak zacisnęła mocno usta, by powstrzymać falę bólu, jaką Spike przysporzył jej swoją wypowiedzią. Czy da radę nie mówić przemilczała, co można uznać za odpowiedź twierdzącą, spojrzała się ponownie na Asmodeusza.
Syknęła z bólu aż łzy zebrały się w jej oczach. Daremne były prośby, by przestał, choć jedna, cicha padła z jej ust, a gdy wreszcie puścił ją, położyła sobie ręce na kolanach. Miała wrażenie, że przeżywa ból zupełnie inaczej niż inni ludzie. Bolało ją bardziej i dłużej. Od berbecia rany goiły się jej nieco dłużej niż innym dzieciom, a siniaki goiły w mozolnym tempie. Nie cierpiała bólu fizycznego. Teraz myślała o nim w kontekście psychopaty, bojąc się jednak wypowiedzieć na głos wyraz, którym go określała w takich przypadkach.
- Nie palę, więc ich nie mam – odparła, pospiesznie wstając, aby przypadkiem nie wykręcił jej ponownie nadgarstków, które nadal niemiłosiernie bolały, wciąż miała łzy w oczach. - Nie mam skąd ich wziąć – wytłumaczyła płaczliwym tonem fakt oczywisty, robiąc krok w tył. Tak dla pewności.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Pon 3 Wrz - 21:30

Idealizacja nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.
Wiedziała, jaki rysował się przed nią nos, skąd więc ta bulwersacja? Fitzwilliam nigdy nie pozostawiał jej nawet cienia złudzenia, że kiedyś stanie się równą mu partnerką, traktując ją jedynie jak swoją własność. Bo skoro już musiał ją poślubić. Na próżno też łudziła się, że będzie mogła dać swoim dzieciom wolną wolę – jego dziadek nigdy jej na to nie pozwoli. Złego licho nie bierze, a Spike był całkiem pewny, że głowa rodu go przeżyje.
Zaciskała zęby jedynie po to, by powstrzymać falę bólu przysporzoną jego wypowiedzią? Czyżby jedynie wypowiedzi? Gdy tylko skończyła mówić, spoliczkował ją tak, jak potrafił najlepiej – aby zabolało jak najbardziej i nie zostawiło żadnego śladu. Nie od dziś wiadomo, że Spike bić się potrafił i nie miał oporów przed podniesieniem ręki również na kobietę, o czym Cornelia przekonała się już kilkakrotnie. Nie potrafił jedynie zrozumieć, dlaczego nie potrafiła uczyć się na własnych błędach i uparcie popełniała te same.
- Pożałujesz, jeśli tylko spróbujesz, rozumiesz? – warknął groźnie, łapiąc ją za ramiona i odwracając twarzą do siebie. - Nie zamierzam z nikim się tobą dzielić – gdyby się uprzeć, można by nawet stwierdzić, że zabrzmiało to całkiem romantycznie. Może gdyby nie to, że zaledwie po chwili odepchnął ją od siebie i wrócił na swoje miejsce. - To nie moja wina, że Edward zbiera po mnie truchło – rzucił oschle, rozkładając się wygodnie na czarnej sofie. - A skoro tak ochoczo chcesz kogoś odwiedzać, możesz zacząć od mojej sypialni – zakpił na zakończenie, posyłając jej pogardliwy uśmieszek. Doskonale wiedział, co usłyszy w odpowiedzi – Cornelia nie zmieniała repertuaru już od kilku lat. I choć irytowało go to niewyobrażalnie, nie zamierzał tracić nerwów – i tak ją dostanie. Prędzej czy później. Nie zależało mu na niej na tyle, by koniecznie potrzebował jej prędzej.
Skoro nie rozumiała prostych poleceń, musiał przetłumaczyć jej to w sposób, który może do niej dotrze. Miała być jego żoną, powinna być posłuszna – najwyraźniej ród Golightly nie uczył tego swoich dziewcząt. Amelia zerwała zaręczyny z Julesem i wyszła za jakiegoś nic nie wartego Hewsona, podczas gdy Cornelia nie potrafiła odnaleźć się w swojej roli – i niech mu ktoś jeszcze powie, że to nie jest rodzinne.
- Naprawdę jesteś tak niewyobrażalnie głupia, czy tylko taką udajesz? Accio, papierosy – Machnął różdżką i już po chwili w jego dłoni spoczywała paczuszka. Odpalił jedną fajkę różdżką i napełnił płuca dymem. - A ty niby dokąd się wybierasz? Wracaj tu – mruknął, protekcjonalnie przyglądając się jej dziecinnym wybrykom.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Pon 3 Wrz - 21:56

Idealizując Spike'a, zapominała o jego prawdziwej naturze. Dołączała również do tego fantazję o diametralnym przeciwieństwie jego osoby i wychodziło coś naprawdę niezdrowego. Wiedziała, że musi za niego wyjść. Tak ją wychowano – by być posłuszną, więc i była. Była również w nim zakochana, jednocześnie w takich okolicznościach go nienawidząc. Wybaczy mu później, sama przepraszając, jak to ma w zwyczaju. W swoim pokrętnym toku myślenia oraz przez komentarze Spike'a zawsze uważała, że to ona zrobiła coś złego, nie zaś on.
Podniosła rękę w kierunku swojego policzka, w który został wymierzony cios, nie dotykając go jednak. Patrzyła na niego spode łba, nie odzywając się. Policzek pulsował bólem, a Cornelia czuła jeszcze ten ostry, w nadgarstkach. Nadal milczała, bojąc się odezwać.
No, to było prawie niczym z tych romansideł, co sobie czytuje! Ale myśli dziewczęcia nie zaprzątały obecnie aż tak trywialne sprawunki, jak Rodrigo z Perpetą i Ivem.
Fizjonomię oszpecił jej teraz nie tylko grymas bólu, ale i także zniesmaczenia. Przecząco pokiwała głową, bo na to było ją tylko stać, bowiem nadal trwożyła się przed odezwaniem. Od Fitzwilliamowej sypialni będzie trzymać się z daleka aż do ich nocy poślubnej. Nie miała twardych zasad jak jej kuzynka i nieraz myślała nad tym, aby do Fitzwilliamowej sypialni się udać, ale w romansidłach to całe przed było romantyczniejsze. Poryw namiętności. Tutaj czegoś takiego nie dało się zauważyć, bo Ślizgon nigdy nie stworzył takiej sytuacji. A jej nie wpadało, no i jakoś nie wyobrażała sobie go w roli Rodrigo.
- Nie lubię, gdy ktoś pali – powiedziała, co zawsze mówi każdemu, kto chce zapalić w jej towarzystwie. Problem z nim był taki, że on nie tyle, co chciał, ale i to robił. - Nie chcę ci przeszkadzać – odparła, siląc się na uśmiech, co zupełnie nie wyszło. Ale patrzyła wprost na Spike, nie zdejmując wzroku. Pierwszy raz dzisiaj.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Pon 3 Wrz - 22:25

Idealizacja zawsze do tego prowadziła – do naiwnego ignorowania rzeczywistości, nadawania cech, które nie istniały. Cornelia kochała swoje wyobrażenie o nim, nie zaś jego samego. Tylko co wtedy, gdy nie będzie już mogła udawać? Gdy będzie zmuszona spojrzeć w twarz rzeczywistości?
Licząc na to, iż Spike postara się o atmosferę to prawie tak, jak czekać na deszcz na pustyni. Choć po chwili zastanowienia, to drugie wydawało się prawdopodobniejsze. Tam, gdzie winno znajdować się serce, młody Hoytenberry posiadał jedynie ogromną pustkę i chęć zemsty. Inni mogli zawracać sobie głowę dziewczętami, on ostrzył kołki i polował na wampiry. A dziewczęta lgnęły do niego same. Stawiały sobie za szczyt ambicji, by go zmienić – bo przecież w tych wszystkich romansidłach, niegrzeczny chłopiec zawsze okazuje się kochać najmocniej. Ale rzeczywistość znacznie różniła się od powieści, a Fitzwilliam nie zamierzał nikomu zapewniać szczęśliwego zakończenia.
Jeśli pragnęła więc atmosfery, powinna sama o nią zadbać - wszak tylko ona jej potrzebowała. Gdyby wszystko zależało od niego, raczej nie przypadło by to jej do gustu, a niestety do tego dążyła odwlekając w czasie to, co nieuniknione. Wizyta w jego sypialni mogła jedynie poprawić jej sytuację, z czego sama zainteresowana chyba nie do końca zdawała sobie sprawy. On nie zamierzał jednak nalegać. Nigdy nie musiał nalegać.
- Gówno mnie to obchodzi – mruknął, nie siląc się na żadne uprzejmości. Z resztą, dla swojego dobra Cornelia powinna przyzwyczaić się do zapachu dymu, wszak będzie on jej towarzyszyć przez resztę życia. Bo chyba nie łudziła się wciąż, że Spike na jej gorącą prośbę postanowi rzucić palenie? - Nigdy mi nie przeszkadzasz, moja droga – odpowiedział, z jakiś niezrozumiałych powodów posyłając jej nonszalancki uśmiech po czym wygodnie rozłożył się na sofie i czekał, aż dziewczyna do niego dołączy. Zrozumiał swoje błędy i chciał je odpokutować w ten sposób, jak mogłaby naiwnie pomyśleć Golightly? Bynajmniej. Zdawał sobie sprawę, że właśnie takim zachowaniem dopiecze jej jeszcze bardziej, a dziś to najwyraźniej sprawiało mu przyjemność.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Cornelia Golightly Pon 3 Wrz - 23:01

O ingerencji w jej sferę marzeń nie było mowy. Nawet Spike nie potrafił się tam wedrzeć. Mógł zawładnąć jej myślami, zmienić ich tok na dlań odpowiedni, ale fantazji ukraść po prostu nie mógł. Cornelia nie chce i nie będzie wyzbywać się wyidealizowanej postaci narzeczonego. Brutalne rzeczywistości z pewnością stworzone dla przeciwieństw dziewcząt, jaką jest ona sama. Zresztą jak ludzie pokroju Spike'a. Zawsze marzyła o małżeństwie jakie spotkało jej ojca i świętej pamięci matulę. Pełne miłości. Nikt nigdy nie uświadomił jej, że dalekie to od prawy było, a przecież nikt nie ukrywał, iż małżeństwo Jennie i Jeffreya miało miejsce z rozsądku, nie z wyboru ani tym bardziej miłości.
A ona mimo to na szczęście u jego boku czekać będzie.
Wiedząc, że jej sytuacja może znacznie się poprawić poprzez łóżko pewnie i by przespała się z nim skoro i tak spędzą ze sobą resztę życia. Ale odwlekać będzie do czasu aż Spike o atmosferę się postara. Traktowanie jej w sposób, jaki traktuje, oddala go od tego, co może i mieć będzie po ślubie, ale teraz obecnie nie. No i jak on sobie to wyobraża? Miesiąc miodowy i nagle wszystko ulega zapomnieniu, Cornelia poddaje się porywom namiętności i oddaje się mężowi? Bo ona właśnie tak o tym myślała ironizując. Jej wyobraźnia też miała swoje granicę, nie potrafiąc nasunąć obrazów tegoż zdarzenia.
Tak, właśnie tak sobie to wyobrażała – poprosi i przestanie palić. Pewnego dnia. Teraz jeszcze nie ma tej magicznej mocy, którą posiadała Perpeta, kiedy urzekła Rodrigo.
- Pomóc w czymś jeszcze? – zapytała fałszywie przymilnym tonem, siadając jak najdalej młodzieńca, jednak na tej samej sofie. Naprawdę nienawidziła zapachu dymu, który teraz dostawał się do jej nozdrzy. Zmarszczyła nosek, przyglądając się swoim bolącym nadgarstkom, Znowu spojrzała na Hoytenberry'ego.
Wolała już agresywnego Fitzwilliama po którym wiedziała, czego ma się spodziewać. Pod taką postacią był bardziej nieprzewidywalny. Zupełnie nie wiedziała, czego ma się spodziewać i jak ma się zachowywać. Bądź, co bądź, ale odczuwała wobec niego swoistego rodzaju szacunek, trwożąc się go.
Cornelia Golightly
Cornelia Golightly
Uczeń

Liczba postów : 46
Czystość krwi : błękitna
Skąd : Bilston, Anglia

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Spike Hoytenberry Pon 3 Wrz - 23:37

Powinna więc cieszyć się, że wyjdzie za mąż z miłości. Miłości trudnej i udręczonej, ale zawsze miłości. Większość dziewcząt nie miała nawet tego przywileju.
Cały problem tkwił w tym, że Cornelia sądziła, iż Spike liczy się z jej zdaniem w stopniu choć najniklejszym. Był oschłym samotnikiem, nie potrzebował towarzystwa ludzi, a wręcz przeciwnie - ono go drażniło. Hipokryzja była jego chlebem powszednim, a przyszłość została sklarowana przez wendettę, nie miał miejsca na uczucia. W chwili obecnej, postrzegał ją jako bezużyteczną, albowiem nie chciała robić tego, co powinna. Nie zamierzał nalegać, wszak nigdy nie nalegał. Gdyby poddała mu się pod nos, nie odmówiłby, a jednak nie zależało mu na tym. Miał wiele innych, nie musiał mieć i jej. Jednakże gdy stanie się jego żoną, to będzie mu się należało - i czy po wszystkim, naprawdę myślała, że nie zawaha się przed wzięciem tego siłą? To ona powinna zadbać o swój miesiąc miodowy, albowiem on i tak dostanie wszystko, czego chcieć będzie. Szkodziła tylko i wyłącznie samej sobie.
Nic na świecie nie byłoby w stanie skłonić go do rzucenia palenia, albowiem nic nie jest dla niego wystarczająco ważne. Ani przyszła żona, ani też ewentualny potomek. Nie widział się w roli męża i ojca - powstrzymywała go tylko przed osiągnięciem celu.
- Naprawdę chcesz usłyszeć odpowiedź? - odpowiedział pytaniem na pytaniem, po czym poklepał miejsce obok siebie, perfidnie się do niej uśmiechając. Wyprowadziła go z równowagi swoją insynuacją, pragnął więc zranić ją nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Znał ją zbyt dobrze, rozgryzł już dawno temu - wiedział, że prędzej czy później będzie kajać się przed nim, przepraszając za swoje zachowanie. Jednak teraz jej duma i strach są zbyt wielkie, by jej na to pozwolić. Gdy emocje opadną, nadgarstki przestaną pulsować bólem, znowu zacznie wyobrażać go sobie w roli księcia z bajki, po raz kolejny zapragnie go zmienić i dać im szansę, by w krótkim czasie rozczarować się. A jednak w tej chwili jego obecność zdaje się jej nie do zniesienia, dotyk wydaje się najgorszą z możliwych kar, a dym nie pozwala oddychać. I właśnie dlatego nie pozwoli jej odejść.
Spike Hoytenberry
Spike Hoytenberry
Dorosły

Liczba postów : 63
Czystość krwi : arystokratyczna
Skąd : Irvine, Szkocja

Powrót do góry Go down

Salon Slytherinu - Page 12 Empty Re: Salon Slytherinu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach