Szukam życia.

Szukam życia. W znaczeniu kilku osób, które będą miały specyficzne role w moim fabularnym życiu:
Przyjaciółka/przyjaciel ze Slytherinu. Nie będzie to na pozór bliska relacja, ale niezwykle mocna.

Kto się czubi, ten się lubi. Szukam kogoś, najlepiej chłopaka, z którym można się trochę podrażnić.

Jako zagorzała Ślizgonka, przyda się też jakiś Gryfon do torturowania;)

Hmmm to dość ciekawe... zaiste, ciekawe.

Jak przeczytałem sobie Twoją kartę, to widzę między nami wiele podobieństw, ale i wiele różnic.
Z jednej strony: fascynacja złem, chęć służenia Czarnemu Panu, wielkie ambicje, niewiara w uczucia. To zdecydowanie wspaniały punkt wyjścia. Z drugiej strony - honorowa, sprawiedliwa (?), półkrwi i na dodatek o przeciętnym statusie majątkowym. Ma wszystko to, co Gabriel ceni, ale i wszystko to, czym gardzi. Będzie musiał powalczyć trochę ze sobą. Może uświadomić sobie, że sam doskonały nie jest...

Ostatecznie, skoro jesteś nowa, to nie wiesz na pewno, że próbuję założyć projekcik. Problem zasadniczy polega na tym, że wszystkich, których zaprosiłem i powiedzmy, że się zgodzili - nie grają na tą chwilę ;]. A byłaby już pokaźna grupka.

Zacznę od początku: Robert Marvin Smith - ojciec Gabriela - jest śmierciożercą. Bardzo wysoko cenionym śmierciożercą. Szczególnie teraz, gdy nadal nie spadł z piedestału i pracuje na wysokim stanowisku w Ministerstwie. Dzięki wpływom i pieniądzom jest w stanie zapewnić protekcję swojej rodzinie... i dawnym poplecznikom Czarnego Pana. Szkopuł w tym, że nie chce się wtrącać w ich działania w egoistycznej obawie o samego siebie. Tego natomiast nie może zrozumieć Gabriel. Chłopak jest strasznie dumny, ambitny i wykazuje brak litości. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wielkie są jego plany... Wiadomo, że większość z nich przekracza jego możliwości... na razie. Tak czy inaczej - zbiera grupę. Zbiera popleczników. Zbiera ludzi równych sobie, którzy gotowi będą pójść za sobą nawzajem w ogień, ale których rozdzieli dystans prywatnego życia. To tylko sojusz, braterstwo w jedynej słusznej sprawie. Protekcja, pomoc śmierciożercom. Akcje dywersyjne, próba odnowienia potęgi Voldemorta. A jeśli się nie uda... wykreowanie nowego Czarnego Pana.

Czy coś takiego (epickiego mam nadzieję) podobałoby Ci się na tyle, żeby spróbować podjąć to wyzwanie?

Myślę, że pomysł niezwykle ciekawy. Taka akcja daje ogromne pole do działania. Frances lubi wyzwania, dlatego podnosi rzuconą jej rękawicę.

A Gabriel? Hmm... Bogaty, czysta krew, syn Śmierciożercy. Jednym słowem ideał. Ale czy na pewno? Na jego piersi widnieje herb Gryffindoru. Coś poszło nie tak. Jakim cudem, na brodę merlina, ktoś taki nie jest Ślizgonem? Czy Frances ugnie się i narazi swoją reputację zadając się z Gabrielem? Czy chłopak ją do siebie przekona?

Uwierz mi, że reputacji nie narazi xD. Uwierz mi, że ja już dość zdążyłem namieszać xD.

Prosty dowód: patrz: genetyka pod awatarem ; D.

widziałam właśnie i to duuuuuży plus

Hm, myślę że spokojnie możemy być arcywrogami, chociaż musiałabyś zrobić mi coś naprawdę paskudnego :). Ewentualnie przyjaciółkami "ponad podziałami" z racji tej samej czystości krwi, ale to może jakoś później ;P. Co Ty na to?

Jeśli coś niemiłego spotka Shirley ze strony Frances, to na pewno Laurie też odwzajemni się niechęcią. Tylko jej raczej potem nic nie udobrucha, a zresztą wątpię, by Ślizgonka się o to starała. Z tej racji proponuję czystą wrogość i dopiekanie sobie na korytarzach, jako że poglądy obu pań na życie nieco się różnią... ;>

Hym, hym. A może Liliya na przyjaciółkę? Są na tym samym roku, a ja tysz miałam jej szukać takiej towarzyszki w szkolnym życiu. Może na pierwszy rzut oka coś chłodnego, wieczne dyskusje na przeróżne tematy, w których się nie zgadzają, wytykanie własnych błędów, ale jednak obie znają granice, których nie mogą przekroczyć. Co myślisz? Nu chyba, że miałaś inną wizję tej relacji to jestem skłonna się dostosować~