Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Pokój Przychodź - Wychodź

+17
Illendra Marthy
Drew Huntington
Jessica Hawn
Lorelle Blackwell
Lucas Sprouse
Allan Prince
Skye Miller
Audrey Sheridan
Alex Grant
Victor Hewson
Amelia Golightly
Dorian Radley
Issa Brown
Agnet Liv Paladin
William Sulivan
Carwyn Argall
Mistrz Gry
21 posters

Strona 17 z 23 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 23  Next

Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Skye Miller Sob 10 Lip - 19:56

- Nie zatrudniłabym byle jakiej przyzwoitki... Gdybyś ją zgorszył zapewne nie miałbyś już jednej nogi. - zaśmiała się - Uwierz, nogi się przydają w życiu.
A co niby takiego zrobił ten Ślizgon z milutką Skye? Bądźmy szczerzy, był nieco inny niż ona i raczej nie należeli do tego samego świata. Owszem, ta sama czystość krwi, status, znajomi, ale usposobienie już inne.
- To spróbuj zamknąć oczy. - powiedziała cicho i sama automatycznie przymknęła powieki. Słyszała bicie jego serca. Uspokajało ją to, tak samo jak jego zapach i ciepło bijące od jego klatki piersiowej. A potem robiła się coraz bardziej i bardziej senna...
I zasnęła.
Skye Miller
Skye Miller
Uczeń

Liczba postów : 114
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Allan Prince Sob 10 Lip - 20:15

Allan ostrożnie podłożył Skye pod głowę poduszkę i naciągną na nią kołdrę otulając ją czule. Był świadomy, że nie może iść spać, bo jego jakże urocza towarzyszka miała by kłopoty. Spojrzał na słodki obrazek jakim była śpiąca panna Miller. Westchną cicho i zasiadł do pisania pracy dla Amelki. To było po prostu dziwne, sam sobie nigdy nie pisał (zawsze robiły to dziewczyn chcące rozkochać w sobie panicza Princa), a teraz siedział i tylko słychać było skrobanie pióra. Część przepisał ze swojej pracy, część była jego wkładem własnym przez co praca była bogatsza. Z uśmiechem wyobraził sobie zaskoczoną rano Skye, która zapewne gdy tylko wstanie zacznie zamartwiać się tym głupim zadaniem.
Gdy skończył była godzina trzecia. Odłożył pergamin ,pióro i z uśmiechem zadowolenia dotarł do łóżka. Tam położył się przy Skye, otoczył ją ramieniem i zasnął. Ten sen mu się należał, po raz pierwszy od dwóch lat napisał całą pracę domową. Och co ta Skye z nim zrobiła!
Allan Prince
Allan Prince
Dorosły

Liczba postów : 83
Czystość krwi : Czysta
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Skye Miller Sob 10 Lip - 21:18

Kiedy Skye się obudziła, z przerażeniem stwierdziła, że we w swoich wspomnieniach nie ma ani słowa o odrabianiu pracy Amelii. Delikatnie, żeby nie obudzić Allana wysunęła się spod kołdry i podeszła do biurka. I tam czekała ją niespodzianka - gotowa praca. Uśmiechnęła się pod nosem. Wyjęła skądś kawałek pergaminu i nabazgrała na nim:
Miałeś napisać tylko połowę, kolego... Mam u Ciebie dług wdzięczności. Uratowałeś mi życie, nędzny Ślizgonie.
Do zobaczenia,
Skye.
A potem położyła kartkę na biurku, wzięła pracę domową i wyszła na paluszkach z Pokoju Życzeń. Nie chciała budzić Allana, bo było wcześnie a on i tak nie miał gdzie wracać, za to jej nieobecność w dormitorium mogłaby nieco zdziwić jej współlokatorki.
Skye Miller
Skye Miller
Uczeń

Liczba postów : 114
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Nie 26 Wrz - 22:54

Dla Lorelle najbezpieczniejszym miejscem był teraz pokój życzeń. O dormitorium puchonek nie miał co zamarzyć. Owszem, mógł zaufać znanym jedynie z widzenia dziewczynom by się nią zaopiekowały, ale.. to byłoby zbyt naiwne i łatwowierne. Nie znał ich relacji z Lorelle, mogło się zdarzyć podobnie jak z Ianem, który.. potrząsnął głową, po raz kolejny wyrzucając go ze swojej głowy. Co oni do cholery razem robili, gdzie pobiegli? On, a ona za nim.
Mocniejszy uścisk dłoni pijanej dziewczyny podziałał na niego łagodząco. Nie Ian, ale on – Lucas Danny Sprouse trzymał bezwiedną białogłową, do której oboje czuli coś więcej. Ale tylko on miał pozwolenie na pocałowanie jej miękkich ust, podniesienie i przytulenie, wdychanie jej zapachu.
Westchnął z ulgą, skupiając się na wyglądzie pomieszczenia, które chciał wyczarować. Chodząc powoli i cicho wzdłuż ściany, myślał o pokoju z przyjemnym do spania miękkim łóżkiem. Dwuosobowym. I krzesłem. A łóżko przyobleczone baldachichem. Najlepsze łóżko w Hogwarcie! Z poduszkami. I biurkiem z lampką nocną. I miękką kłodrą. Pokój mały, ale przestrzenny. O! i dość drobna łazienka obok pomieszczenia, zamykana. Oddzielona od sypialni. A w niej umywalka, ubikacja, prysznic i lusto. Nie, bez lusta. Z miską obok drzwi.
Zatrzymał się, precyzując wygląd pokoju wchodź-wychodź czy jak to tam się zwalo.
A potem nacisnął łokciem na klamkę, wchodząc do środka. Pomieszczenie było dokładnie takie, jak sobie wyobraził – z beżowymi ścianami i dużym łóżkiem, mogącym pomieścić ze trzy osoby. Dorosłe.
Gdy wszedł do środka, drzwi same się za nim zamknęły. Był tutaj właściwie raz, a ponowne przeżycie uczucia zdziwienia i wszechmocy ogarnęło go na nowo. Od stóp do głowy.
Nie zachwycał się zbyt długo, gdyż podszedł z Lorelle do łóżka. Uklęknął połową swojego ciała, aby ułożyć ją bezpiecznie na środku łoża, dopiero potem zajmując się kołdrą.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Nie 26 Wrz - 23:14

Całą ich przebytą drogę do Pokoju Przychodź-Wychodź milczała. Od czasu do czasu, jedynie machając nogami w powietrzu, bowiem wydawało jej się to zwyczajnie zabawne. Pijana Lorelle w przeciwieństwie do Lorelle Na Co Dzień, uwielbiała śmiech i to pod każdą postacią. Z resztą, nie tylko na jej przykładzie było widać wyraźną zmianę jeżeli chodziło o stan upojenia alkoholowego. Zazwyczaj przecież Ci - których krew pobudzona przez ilość procentów przyśpieszała, rozbijając się ciepłym echem od ścian żył i tętnic, łamali swoje normalne zachowania w najbardziej skrajne sposoby.
Czy miała świadomość tego, gdzie zaniósł ją Lucas? Nie, i to nawet zielonego. W owej chwili nie widziała potrzeby, aby zapamiętywać minione przez nich korytarze. Musiałaby później przetwarzać je w pamięci, kojarzyć z zakurzonymi wspomnieniami – a to po prostu przerastało jej ówczesną zdolność dedukcji. Była z Krukonem, tym Krukonem i tylko to się liczyło. Mogła głaskać jego kark tak, jak to czyniła na pomoście. Bawić się swobodnie ich dotykiem, nie przejmując żadnymi granicami. Bowiem te, gdy bezpiecznie znajdowała się w jego ramionach, nie istniały. Wyciągnęła się nieco do przodu lustrując uważnie otoczenie dopiero, kiedy zauważyła, iż krążą. Zamiast rzeczywistości i tak miała karuzelę barw, dzięków i mglistych kształtów. Pomieszczenia nie znała. Nie tylko z powodu swojego marnego stanu, ale i dlatego, że ten magiczny pokój przybierał taki kształt jaki ktoś sobie zażyczył. Co za tym idzie, jego wystrój rzadko kiedy się powtarzał. Pozwoliła się bezwiednie nieść, ale ułożenie na łóżku było odrębną historią. Kazał trzymać jej swoją szyję, nieprawdaż? Więc, grzecznie się go słuchała.
- Lucas, kocham cię.
Cóż, Puchonka miała wyraźnie dzień wyznań. Czego stety bądź niestety, miała jednak nie zapamiętać. Pewnym było to, że następnego dnia obudzi się z małą amnezją i ogromnym kacem. Nie tylko dosłownym, ale i moralnym.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Nie 26 Wrz - 23:26

Dla Lucasa z pewnością byłoby to zabawne w innych okolicznościach, w których się znaleźli. To, że Lorelle machała nogami nie sprawiało problemu, ale że chichotała pod nosem – to już inna sprawa. W każdym momencie mogli przecież zostać zauważeni przez woźnego, czego jednak krukon starał się unikać, uważnie przeszukując wzrokiem korytarze w które wchodzili.
Teraz jednak byli bezpieczni.
Gdy myślał naiwne, że Lorelle go puści i uśnie – mylił się druzgocąco. Ona ani myślała spać, a chichotać, śmiać się i wypowiadać różne słowa. Zamrugał niepewnie powiekami, gdy wypowiedziała dwa druzgocące. To, że mówiła prawdę oznaczało jedno. Drugim było to, że dziewczyna była pijana, więc wszystko wyolbrzymiała i mogła ubarwiać. Mimo tego, uśmiechnął się ku niej, kładąc dłonie na jej, by rozplątać ręce i uwolnić swoją szyję.
- Miło mi to słyszeć, moja droga. – Ucalował ją w łepek, sam środek czółka z lekkim uśmiechem. Tuszując częściowo przed nią zmartwienie, jakie malowało mu się na twarzy. Ale cóż. – Możesz mnie teraz puścić. –kątem oka spojrzał na jej buty. Nie miał co liczyć, aby sama je zdjęła.
Czuł się za nią odpowiedzialny. Ot co. Nie musiała czuć się zagrożona gdy był w pobliżu, zawsze gotowy był opleść jej ciało ramionami i uchronić przed ewentualnymi ciosami. Pobić każdego, kto się do niej zbliży (co zresztą dzisiejszego wieczoru udowodnił). Gotowy był nawet nie spać calą noc, aby nad nią czuwać.
Przez wszystkie etapy kładzenia jej do łóżka nie okazywał czułości, by jej nie rozproszyć aż nadto. Choć i tak już była wystarczająco rozproszona, prawda? W każdym razie został zmuszony do przysądzenia na krawędzi łóżka.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Nie 26 Wrz - 23:49

O konsekwencjach z pewnością nie męczyła swojej huczącej główki, oj nie. Wszystko było dla niej proste. Liczyła się chwila, ceniła wszystkie mijające im sekundy. A to, że za nie srogo zapłaci - to nie miało najmniejszego znaczenia. Nie teraz.
Obruszyła się niespodziewanie. Podciągając ociężałe ciało do pozycji siedzącej i mierząc Krukona tym strasznym wzrokiem spod uniesionych wysoko brwi. Ona mu wyznała miłość, na galopujące gargulce! A on - ot tak sobie stwierdził, że to miłe. Och, bardzo miłe! Do tej pory wydusiła z siebie ten zbitek słów raptem kilka razy. Była przecież raczej typem skrytego dziewczęcia, chowającego wszelkie uczucia pod łóżko. Śmiał to zbagatelizować, choć musiał się zorientować po jej tonie, że wcale nie żartuje. Starała się okazać szczyt powagi, co być może nie było takie oczywiste. Biorąc pod uwagę oczywiście jej obecny stan. Puściła jego szyję w momencie, gdy tak zareagował. Gruchocząc na istną miazgę jej wyobrażenia.
- Tylko tyle? Mógłbyś rzucić chociaż i ja Ciebie też. Wtedy byłoby miło.
Wygłosiła mu kazanie. Zauważając, że jego obojętność była niczym kubeł zimnej wody. Faktycznie była szczera. Kochała go. Miłość? W jej przypadku? Wszelkie niebiosa zagrzmijcie!
- Nie rozmawialiśmy od tego incydentu na pomoście. Nie wiem, co czujesz.
Kubeł zimnej wody zawsze nieco otrzeźwia. U niej to było nawet widoczne! Bo nie dość, że zignorował jej jasny i klarowny przekaz uczuć, to jeszcze odsunął się na skraj łóżka, jakby go miała przynajmniej pogryźć czy pokąsać. A tego, oczywiście, nie planowała. Przynajmniej na razie.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Nie 26 Wrz - 23:59

Zamrugał powiekami zdziwiony nagłym przypływem zimnej krwi w rozpalonej puchonce. Zastygł w bezruchu jedynie na chwilę, nie widząc ani grama uśmiechu na jej twarzy. Dlatego sam uniósł końcówki warg, siadając wygodniej. To, że się odsunął wcale nie oznaczało że miał ją gdzieś. Wiedział, że istnieje duże prawdopodobieństwo tego, iż zapomni większość co czyniła.
- To.. dość skomplikowane Lorelle. Nie mogę powiedzieć tego samego. Nie teraz i nie dzisiaj. Przepraszam.. – nie mówił z trudem, chociaż głos grzązł mu w gardle. Chciał z nia porozmawiać, ale.. na trzeźwo. Spokojnie i bez zbędnych emocji jak złośc czy rozczarowanie. On nie chciał rozczarować Lorelle. przysunął się bliżej niej, wyciągając ku niej jedną z dłoni, drugim ramieniem opierając ciężar swojego ciała. W mig chwycił jej palce, gładząc powoli, ale delikatnie – choć szorstko. – Zauroczyłem się tobą. Jesteś piękną dziewczyną, ze wspaniałym charakterem. Nie chcę, abyś poczuła że słowo „kocham” wypadło z mych ust zbyt spiesznie, zbyt pochopnie. – czuł, że gubi się nieco w zeznaniach, a Lorelle … nie wiedział właściwie jak ona zareaguje. Ile ze sobą właściwie już byli? Nie potrafił tego jasno powiedzieć, nie miał aż tak dokładnej pamięci do dat (i z pewnością by mu się oberwało, gdyby puchonka o tym wiedziała).
W każdym razie przysunął się do niej bliżej, kładąc drugą dłoń na jej, znajdującej się na kolanie. Wpatrywał się w lekko zamglone oczęta, probując dojrzeć przebłysk zmęczenia. Miał nadzieję, że dziewczyna zaśnie, że jutro dokończą rozmowę. Ale chyba to były zbyt złodne i chwiejne nadzieje. Uśmiechnął się dość krzywo, choć czule do niej.
- Proszę, porozmawiamy o tym jutro, na spokojnie. – zaproponował, nie przestając gładzić jej po dłoni. Gest, którym zamierzał ją uśpić. Albo przynajmniej uśpić jej czujność.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Pon 27 Wrz - 0:27

Przekrzywiła głowę na bok, jak to miała w zwyczaju podczas skomplikowanego procesu wykorzystywania swoich szarych komórek. To, że nie mógł się odwzajemnić podobnym wyznaniem zdawało się mieć logiczne podłoże, jednak dla dziewczęcia w półświadomości, które było wręcz przekonane co do łączącej ich nici przeznaczenia, była to odpowiedź przypominająca siarczysty policzek. Sama już gubiła się w tym czy kochała go, jego wyidealizowaną wersję w swojej głowie, bądź czy przypadkiem alkohol nie wmówił jej tej miłości. Zdecydowanie potrzebowała snu. Morfeusz już otwierał dla niej swoje ramiona, lecz od kiedy Lorelle pozostawiała jakąkolwiek sprawę na później? Otóż, nigdy. Dlatego też zamiast pozwolić powiekom opaść, starła jednym ruchem z rzęs pył prowadzący do krainy fantazji.
- Nie musisz przepraszać. Nie musisz tu ze mną siedzieć. Nic nie musisz - wychrypiała ledwo. Mając zaciśnięte boleśnie gardło, ale płakać nie chciała. Choćby łzy miałyby zasłonić słoną mgłą wszystko dookoła. Nie pozwoli sobie na kolejną taką wpadkę, i to znowu przy Nim. Odtrąciła od siebie jego dłoń, choć tak bardzo łaknęła tego szorstkiego dotyku. Bez wątpienia, Puchonka należała do grona osób dumnych. To, że nie była gryfonką... to był jedynie błąd tiary. Nie jej. - Przestań! Gdybyś nie był uświadomiony, to Ci powiem, że takie wyliczanie dla dziewczyny zalet, a później dodanie małego "ale" najbardziej boli.
Lubię Cię, jesteś wspaniała, masz wspaniały charakter, piękną urodę, ale, zostaniemy przyjaciółmi? - mogło być coś gorszego? Dla otwartego serca nastolatki był to koniec świata. I cóż z tego, że Lorelle nie była stereotypową przedstawicielką tej grupy?! Odrzucenie bolało. Mocniej lub słabiej - niezaprzeczalnie jednak, sprawiało ból. Cofnęła się instynktownie, gdy się zbliżył. Podciągając pod brodę kolana i oplatając je ramionami. Brakowało jej jeszcze tylko skorupy, i oto zostałaby ślimakiem! Albo żółwiem, w zasadzie to wszystko jedno.
- Mieliśmy rozmawiać, dzisiaj - na ostatnie słowo nałożyła stanowczy nacisk. - Więc, dziś lub nigdy. Wybieraj.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Pon 27 Wrz - 9:52


Nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. Ale wiedział na pewno, ze nie może stąd odejść, mimo zachrypniętego głosu dziewczyny. Ściągnął brwi, cofając swoją rękę i siadając wygodniej na łóżku. Spojrzał w bok, na ścianę przyozdobioną jakimiś pokrętnymi różami. Róże. Miał względem nich pewnego rodzaju słabość. Westchnął i spojrzał ponownie na Lorelle.
- Chcę cię poznać. Bardziej i lepiej niż twoi przyjaciele. Myślisz, że dlaczego walnąłem Iana? – na sam dźwięk tego imienia skrzywił się. Powoli czuł jak emocje nim szargają. Starał się opanować, powtarzając sobie, że puchonka jest pijana. Ale z drugiej strony nie mógł patrzeć na to, jak zaczyna być na niego zła. – Cały czas mnie podpuszczał i obrażał. Spodziewałem się, że odeprze atak, czym mnie zdziwił totalnie. Najwyraźniej jednak ty zdecydowanie wolisz jego ode mnie, bo to za nim poleciałaś. Krew z nosa czy ust? Też coś! Normalnie umierający był, naprawdę. Najbiedniejszy męczennik na świecie. – Im więcej mówił, tym bardziej krew szybciej krążyła mu w żyłach.
Więc Lorelle z tym ‘kocham cię’.. mówiła naprawdę? Lucas jednak tego nie dostrzegał, zaślepiony po raz drugi aferą z krukonem. Źródłem tej całej sytuacji. Chłopak cofnął się i odsunął od niej, siadając przy filarze rogu łóżka i oparł o niego plecy, tarmocząc swoim ciałem doskonale ułożone prześcieradło i kołdrę. Zamknął powieki na kilka sekund, wpatrując się w puchonkę.
- Czego ode mnie oczekujesz? Że powiem ci ‘kocham cię’ po tak krótkiej znajomości? Ostatnio powiedziałem to zbyt pochopnie i dostałem za swoje. Czego dowodem było ostatnie zachowanie Zoe. Płakała przeze mnie, bo od niej odszedłem. Tak, odszedłem bo była zbyt natarczywa i czułem się tak, jakby zacieśniała na mojej szyi smycz. - Nie dodał, że odpowiadało mu to, przynosiło swoisty rodzaj rozkoszy. Ale podczas gdy mówił, że musi wyjechać.. wtedy się wszystko zaczęło. Ale to przemilczał, nie myśląc nawet nad odpowiednim doborem słów. Był zły. Ponownie. – Nie odrzucam ciebie, więc nie wmawiaj mi, że jesteś mi obojętna. Gdybyś była, pozwoliłbym zabrać cię Gwen albo pozostawił z Del. Nie przyszedłbym tutaj z tobą i nie starał ułożyć do snu, byś odpoczęła. – Mruknął, kładąc łokcie na zgiętych kolanach. Oparł potylicę o drewno słupka, wciąż się w nią wpatrując. – To ty poleciałaś za Ianem, nawet nie chcąc dowiedzieć się o co poszło. Woląc dowiedzieć się wszystkiego z jego ust, a nie z moich. Najwyraźniej, dla ciebie to on jest lepszy w prawdomówności.
Przesadził? Możliwe. Ale nie widział tego. Był zaślepiony złością i goryczą.
- Jesteś wspaniałą dziewczyną i chcę być twoim oparciem, obrońcą i tym, do którego będziesz mówić ‘ukochany’. I tak samo mówić do ciebie. Gdy cię widzę, serce mi mocniej zaczyna bić, a gdy tracę z zasięgu wzroku rozpaczliwie szukam. Ale to od ciebie zależy kto wceli się w tą rolę: ja czy Ian. – Zamknął powieki tak jak usta. Teraz ona musiała wybrać. Teraz albo nigdy.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Pon 27 Wrz - 16:45

Trwała w półświadomości. Będąc jedną nogą w rzeczywistości, drugą natomiast już po stronie sennych mar. Jak w takich warunkach miała sobie ustawić linię obrony? Język się jej plątał, gardło skrzypiało niczym stary fotel, a w uszach szumiało mało melodyjnie. Mogła zaprzeczać, bronić się nogami i rękami, lecz mimo wszystko prawda o jej stanie była jasna – miała w organiźmie stanowczą nadwyżkę otępiającego każdy zmysł alkoholu. Czyli w skrócie, naprawdę była pijana. Chyba jak jeszcze nigdy w swoim uporządkowanym życiu, bowiem dotychczas omijała podobne rozrywki. Niewątpliwie, zapisała się tym mężnym czynem na kartach ukrytej historii Hogwartu, a razem z sobą także imprezę na strychu. Póki co, jednak owa sława do niej nie docierała. Ba! Wątpliwe było to, że bez przypominania przez szkolne plotkary, jej pamięć zarysuje ten wieczór tak szczegółowo jak zwykle.
- Uderzyłeś go! Możesz mieć i sto powodów, ale bójka niczego nie rozwiązuje. Poza tym, ty nie wiesz, że on jest raczej wątłego zdrowia? Też mi coś, uderzyć bezbronnego i oczekiwać oddania, które mogłoby być idealnym usprawiedliwieniem - Broniła go, owszem. W końcu nawet diabeł zasługiwał ponoć na adwokata. - O czym ty mówisz? On krwawił! Miałam mu pozwolić odejść bez słowa i zostać z Tobą, żeby to nasłuchać się jaki był dla Ciebie niedobry?! Lucas, to nie przedszkole!
Wyrzucała z siebie pośpiesznie. Na koniec dopiero, łaskawie obdarzając płuca słodkim tlenem. Ian był jej przyjacielem. Znała go od samego początku ich edukacji. Obecnie niestety Krukon zmienił się nie do poznania. Jak mógł zburzyć ich wszystkie lata bezwzględnego zaufania pojedynczym wyznaniem? Nie, do niej nadal nie docierało to, że odbierał ich relacje inaczej niż ona. Że nieumyślnie dopuszczała się do prowokowania go, muskając choćby jego blady policzek na powitanie. To było za dużo dla Lorelle, a już na pewno przerastało to Pijaną Lorelle.
Ah tak, Zoe. Prawie o niej zapomniała. Na strychu zyskała pewność, że ta nie przetrawiła jeszcze jej bliższych kontaktów z blondynem. Postanowiła sobie nawet, iż zdobędzie się na szczerą rozmowę z tą Gryfonką. Oczywiście, nie planując konkretnego czasu i miejsca ich spotkania.
- Nie znamy się wcale krótko, choć wiem, że dotąd nie interesowaliśmy się sobą w takim stopniu jak teraz - kolejna cecha oszołomionej procentami Puchonki ujawniała się z każdym jej słowem. Była nią skłonność do filozofowania, a także używania dziwnego, przestarzałego języka. - Nie oczekuję od Ciebie niczego, uwierz. Ja... ja poczekam. I dziękuję za to, co dla mnie robisz.
Zmarszczyła czoło, słysząc własne zapewnienie. Ona to powiedziała? Nie, nie możliwe. Ona wykazywała się cierpliwością? Niewiarygodne! Nie wspominając już o podziękowaniu. Owszem, była mu wdzięczna, że po jej spektakularnej ucieczce za drugim Krukonem, po prostu nie zignorował jej stanu i nie dobrał sobie innego, o niebo lepszego towarzystwa. Ale, żeby od razu mu to otwarcie wyjawiać? Szczyt Lorkowych możliwości.
Wrócił do punkty wyjścia, czyli do Iana. Cóż. Złościła się na niego i cieszyła jednocześnie, wyczuwając tą nutkę zazdrości tlącą się w jego głosie i gestach. Usta same rozciągnęły się w bladym uśmiechu.
- Ian mnie kocha – odparła tak, jakby stało się to zwykłą oczywistością. - Tak, Ian mnie kocha. To dla mnie ważne, jest moim przyjacielem. Ale, mój największy problem tkwi w tym, że ja go nie kocham. Nie jego, tylko Ciebie.
Powtórzyła się. Co definitywnie oznaczało jedno, kontrolę nad jej wyznaniami miało jedynie serce, które złożyła ufnie na rękach chłopaka i jedyne co mogła zrobić, to tylko czekać. Albo je jej odda z głęboką raną, albo przyjmie ten jakże nietypowy prezent. Decyzja tak czy owak, należała wyłącznie do niego.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Pon 27 Wrz - 21:05

Wątłego zdrowia? miał wielką ochotę parsknąć. Ot tak,wyśmiać jej słowa. Wyśmiać jego zachowanie. Wyśmiać całą tę paradoskalną sytuację! A jednak milczał. Jego oczy zrobiły się strasznie zimne, widać było po nim, że wstrzymuje się od komentarza. Którego by z pewnością żałował. Ale nie wytrzymał już, gdy zaraz podjęła ponownie swoją wypowiedź.
Przeniósł wzrok z pościeli na Lorelle, marszcząc lekko brwi.
- Tak, naprawdę, wykrwawi się i umrze. – Chciał jeszcze dodać „histeryzujesz” lub „hiperbolizujesz”, ale się powstrzymał. Zamiast tego:- Wychowałem się na farmie, a dzieciaki z okolicy nie były aż takie wyrozumiałe ani wychowane by powiedzieć to samo co ty. Byłeś słabszy –dostawałeś lanie i nie skarżyłeś się braciom. Byłeś biedniejszy, zabiłeś swoją matkę, jesteś najsłabszy. To mnie zmobilizowało do tego, aby nauczyć się walczyć o swoje! – Wiedział doskonale, że podnosi głos, ale miał to głęboko w nosie. Również i to, że schodzi zupełnie z tematu, próbując się przed nią bronić. Przed atakami, które były jej obroną. W każdym razie podniósł głos,czego zaraz po chwili pożałował. – Najwidoczniej nie nadaję się na czarodzieja, skoro używam „barbarzyńskich” metod i działam pochopnie. –Dodał na koniec, przenosząc spojrzenie gdzieś ponownie w bok. Był zły.
Chciał powiedzieć jej o prowokacjach i oszerstwach z jegostrony, na które nie zasłużył. Ale nie – to on był przecież wszystkiemu winien,bo pierwszy nie potrafił utrzymać swoich emocji i uderzył go. Wiedział doskonale,że gdyby Ian był prawdziwym mężczyzną nie szczuł by go, sparowałby cios (albo przynajmniej probował) i oddał mu. Na to liczył, ale jak wyszło – przeliczył się.Hogwart nie był jego okolicą w Solihull.
Był zły. Ale wiedział, że na nic idą te emocje – że puchonka jest wzburzona nie tylko tym zdarzeniem, ale przede wszystkim alkoholem. Procenty przyśpieszały jej krew, mąciły umysł i ...
Przeniósł spojrzenie ponownie na Lorelle, wyglądając na nieco urażonego. Chociaż nie czuł się tak, wyglądał na naburmuszone dziecko. Eh.Gdyby tylko o tym wiedział, nie zachowywał by się tak przy niej.
Oszołomiona czy nie, doskonale łapała go za słówka i używała przeciwko niemu.
- Wiesz, że nie to miałem na myśli.. – Mruknął pod nosem, ponownie zabarwionym chrypiącym basem. Przyglądał się jej, a zwłaszcza analizował każde jej słowo. Miał wrażenie, że się przesłyszał. Albo że dziewczyna z niego jawnie kpi, chcąc sprawdzić jego reakcję. Zamrugał powiekami, wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczyma. Może trochę zdziwiony. – Nie dziękuj. Po prostu postaraj się mnie zrozumieć i poznać. Ten incydent był pomyłką, ale należało mu się. Przynajmniej według mnie. – zakończył, wciąż się w nią wpatrując.
Zaraz jednak naszła go ochota na wstanie z łóżka i walnięcia pięścią bądź głową w ścianę. Ot, wyjść z siebie, stanąć obok i się walnąć. Cieszyła się z tego, że Ian się w niej zakochał? I oznajmiała mu to z taką … prostotą i łatwością? Zdecydowanie uznał, że za mało wypił by to wszystko ogarnąć. I miał ogromną ochotę pociągnąć kieliszek czystej wódki. Bądź wypić piwo, dla zwilżenia gardła, które teraz suszyło.
Zamilkł, nie wiedząc co odpowiedzieć. I przyznał się jej do tego, przysuwając bliżej. Złość zaczęła znikać. Spróbował po raz drugi dotknąć jej dłoni, ale nie wiedział jak Lorelle zareaguje ponownie. Wybrała, a on nie zamierzał odpłacić się jej bolesną raną w sercu. Przysunął się do niej i podniósł nieco, pochylając nad jej głową. I złożył drobny pocałunek na jej czole przyozdobionym wolnymi kosmykami włosów. Potem ponownie usiadł, wpatrując się w jej zamglone oczy.
- Chcę to samo powiedzieć tobie, że cię kocham. Ale musisz dać mi trochę czasu na to, tylko o to cię proszę. Pozwól mi ciebie poznać,zakochać się w głębi twojej postaci. – Odważył się na trochę desperacki krok w tym momencie, przyznając się iż obawia się związku. Zwyczajnie boi się,że sytuacja powtórzy się lub też zmodyfikuje przynosząc im obojgu cierpienie. Alew tej chwili udowodnił, że chce sprobować i przełamać ewentualne przeszkody.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Pon 27 Wrz - 22:09

Zabiłeś swoją matkę – ten krótki zbitek z jego szerszej wypowiedzi, otworzył jej usta w geście niemego zdezorientowania i z powrotem zamknął, gdy rozumiała, że nic mądrego na ten temat nie powie. Więc, po co w ogóle mącisz ciszę między nimi? Była o stokroć przyjaźniejsza niż ich podniesione głosy krzyżujące się ze sobą nawzajem. Schowała twarz w dłoniach. Nie chciała widzieć smutku na jego twarzy, tego przeszywającego na wskroś zimna bijącego z jego oczu. Ian był ważny, ale nie aż tak jak On. I mógł jej to wyrzucać do końca świata, jednak nie potrafiła cofnąć zegarowej tarczy. Zrozumie to, albo i nie. Puchonka nie zamierzała poddać się tak łatwo.
Dla niej podobne opowieści należały do fikcyjnej treści barwnych ksiąg, leżących w pedantycznie poukładanych rzędach w domowej bibliotece, będącej również nieco opustoszałym gabinetem jej ojca. Lorelle wychowywała się, trzymając mocno w piąstce skraj matczynej spódnicy. Nie znała podstaw egzystencji w takim środowisku jak farma. Ba! Niegdyś miała ogromny problem z podróżą autobusem, bowiem nikt jej nie zaznajomił z fundamentalnymi wiadomościami jak choćby kupno biletu do miejsca, gdzie jest przystanek, a wspomniany środek lokomocji tam dociera. Niewątpliwie, poprzez nadopiekuńczość rodziców trzymających ją w posiadłości niczym w złotej klatce, została pozbawiona z życiorysu takich opowieści.
- Walczyć o swoje? - powtórzyła, unosząc jedną z brwi. Niewątpliwie w takich walkach o „obiekt”, nagle dziewczyny przestawały nosić na sobie miano istot żywych, a stawały się przedmiotami. Należącymi do danego pana. Pana? Nie, stanowczo jej się to nie podobało. Ale, ale! Z drugiej strony, oznaczało to, że sam kreował się na kogoś, kto zgodził się brać za nią odpowiedzialność. A to z kolei znaczyło, iż naprawdę mu zależało. Powinna się więc złościć, czy jednak cieszyć? - Nic takiego nie powiedziałam. Nie wkładaj mi do ust swoich bezpodstawnych teorii!
Jej ton także się uniósł, lecz nie na tyle, by zabarwić się charakterystycznym drżeniem, które to było swoistym prologiem do bezmyślnego zdzierania gardła. Nie, nie chciała krzyczeć, byleby przeforsować swoje argumenty na wierzch. Wolała dialog od potyczek, nawet tych słownych.
Gdyby nie to, że wszelkim kosztem pragnęła zatrzymać przy sobie powagę, zachichotałaby widząc jego naburmuszoną minę. Wyglądał jak dzieciak, któremu mama zabroniła wyjść na dwór przed zjedzeniem obiadu.
- Lucas, ja naprawdę nie zamierzam kazać Ci klęczeć na grochu i tłumaczyć się w kółko. To nie ma sensu. Po prostu, wiedz, że nie popieram tego, co zrobiłeś. Koniec i kropka – ucięła temat, gorzko przy tym wzdychając. Dość miała obrazu Iana pod powiekami. - W zasadzie to nie zapytałam jeszcze, gdzie my jesteśmy? Bo ani mi to nie przypomina mojego dormitorium, ani nie wyobrażam sobie tego, że to twój pokój. Jest, hmm, za mało niebieski.
Podsumowała. Rozglądając się wokół. Zupełnie nie kojarzyła tego wystroju. Była pijana i owszem, ale żeby zatracić się aż tak, to chyba nie. Chyba...
Ufnie zamknęła oczy, kiedy nachylił się nad nią i złożył czułe muśnięcie na czole. Co prawda, owy gest pasował jej raczej do małżeństwa z ponad trzydziestoletnim stażem, niż do rozpoczynających wspólne życie wyrośniętych dzieciaków. Dobrze, w jej przypadku, to nie wyrośniętych. Nie mogła go jednak zakwalifikować jako czegoś złego, czy niewpasowującego się do jej gustu. Przeciwnie. Podobało się jej to, że był taki ostrożny i jakby, krztę niewinny.
- Umyj uszy następnym razem. Już Ci mówiłam, że dam Ci czas. Ile tylko zechcesz. Poczekam na Ciebie.
Skąd przekonanie w jej głosie? Ufała mu. Tak dziecinnie i zwyczajnie. Wręcz naturalnie. Dlatego nie widziała też powodu, aby nie sięgnąć jego ust, na których przypieczętowała swoją małą obietnicę krótkim pocałunkiem. Nie zważając na to, jaki smak noszą w obecnym momencie jej własne usteczka.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Wto 28 Wrz - 12:13

Nie przyszło munawet przez myśl, że Lorelle uzna walkę o swoje, jako walke o dziewczynę. Mówiłtutaj o zgoła czymś innym! A mianowicie o bójkach, by pokazać że nie statusspołeczny jest ważny, ale to jak kto się bije. Przepychanki małych dzieci,które dorastały a wraz z tym zmieniał się ich światopogląd. Bieda przysłaniałajednak logiczne myślenie, a Lucas stał się jednym z chłopaków, z których możnabyło się śmiać i szydzić. Owszem, miał szczęśliwe dzieciństwo dzięki rodzinie,jednak jeśli chodziło o przynależność do jakiejś podwórkowej paczki – miał wielkiegopecha, gdyż nikt go nie chciał do takowej przyjąć.
Ani mu w głowiebyło się bić o jakąś dziewczynę i traktować ją jak swoją własność, niezapytawszy o jej zdanie osobiście. Rozstrzygnięcie na pięści tej kwestii tojedno. A to, że zaatakował Iana to coś innego. Mówiąc kolokwialnie: krukonodebrał za panoszenie się i bezpodstawne kpienie z jego osoby jakby byłniedorozwinięty.
W każdym raziemilczał, w ogóle nie ciesząc się ciszą, jaka między nimi zapanowała. Dla niegobyła ona niezręczna, zbyt wiele niedomówień powstało, aby spokojnie pomilczeć iudawać, że wszystko jest w porządku. Bo wcale nie było dobrze. Zauważył jejuniesioną brew, dlatego wyjaśnił krótko: - Byłem kozłem ofiarnym w obojętniejakiej sytuacji.
Dobrnęli jednak domomentu, w którym jasno postawili swoje stanowiska: Lorelle uważała Lucasa zaważniejszą osobę od Iana, co jednak nie oznaczało iż tego drugiego zamierzałazostawić frywolnemu biegowi czasu. Było mu to trochę w niesmak, jednak coż miałzrobić? I tak uzyskał wiele, a raczej powinno się powiedzieć: niczego nieutracił. Co przyniosło mu niewysłowioną ulgę. A z Krukonem… cóż, będzie musiałpogadać z Ianem i zakopać topór wojenny ze względu na puchonkę. Nie chodziłoprzecież o to, by oni dobrze się czuli w swoim towarzystwie, by nagle stali sięwielkimi przyjaciółmi udającymi radość przebywania ze sobą. Nie. Lucas chciałszczęścia dla Lorelle i pokazać, że potrafi dogadać z tym chłopakiem ze względuna nią. Tylko i wyłącznie na nią, obiecał sobie w duchu powstrzymywaćwszelkiego rodzaju wybuchy złości i nie uderzyć go ponownie, bądź też niesięgnąć po różdżkę. Już teraz postanowił, że zostawi magiczny kijek wdormitorium – tak będzie bezpieczniej.
Po chwili przeniósłspojrzenie na ściany, ponownie na Lorelle i uśmiechnął się lekko, łagodnie.
- Do damskiegodormitorium nie wszedłbym, a nie chciałem cię zostawiać samej. Nie to, żebymnie ufał twoim współlokatorkom, ale część mogła pozostać na strychu isiedziałabyś sama. Wolałem w bezpieczniejsze miejsce, w pokoju życzeń. – fakt,że to pomieszczenie było „zbyt niebieskie” puchonka celnie oceniła. Jego pokójprzede wszystkim mieścił więcej łóżek i większą ilość lokatorów niż jednapersona. Jak każde dormitorium miało swoje cechy szczególne, charakterystyczne,tak ten pokój (według wyobrażeń Lucasa, który nigdy nie znalazł się w domuHuffelpuff) mógł odzwierciedlać Puchonów.
Dla niego pocałunekw jej czoło nie oznaczało wcale tyle co czułość starego małżeństwa. Obawiał siępo prostu, że dziewczyna odepchnie go gdy spróbuje czegoś innego, na przykładpocałunku w policzek bądź dłoń. A w usta nie zamierzał z dwóch powodów. Pierwszyi najważniejszy: dziewczynie mogło zebrać się przez to na wymioty. Drugie: owiele mniej ważne, niezbyt pociągający zapach wydobywający się z jej gardła,świadczący o wypitych przez byłą abstynentkę procentach.
Nie długo musiałczekać na potwierdzenie jej słów, gdyż poczuł lekko zwilżone wargi na swoich. Kącikiemust uśmiechnął się i również ją pocałował, nie przedłużając tego na tyle, byczasem na prawde nie wywołać skurczów w żołądku dziewczyny. I, broń Merlinie!,ani myślał o swojej czystości czy też pościeli. To akurat było małoważne. W końcuwidział o wiele gorsze rzeczy, skoro wychował się na farmie i pasł nie tylkobydło, ale również hodował konie i resztę inwentarzu: jak świnie czy kury.
- Dziękuję iprzepraszam. – Powiedział na zakończenie, prostując się i odwracając, byusiąść obok niej i objąć ją ramieniem. nie miał już żadnych wątpliwości co dotego, że są parą. I mimo całego zbiegu wydarzeń, mimo emocji które postanowiłysobie zrobić taniec w jego sercu i umyśle, był szczęśliwy.
Skupił się na tymszczęściu, gdyż doskonale wiedział, iż jest to chwila ulotna. A on starał sięczerpać z niej jak najwięcej, mimo pijanej dziewczyny obok. Na myśl mu nieprzyszło, że może mieć problem z dniem jutrzejszym i skompletowaniu zdarzeń. Cieszyłsię, że był obok Lorelle i to on mógł się nią zajmować, opiekować.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Wto 28 Wrz - 18:38

Lucas kozłem ofiarnym? Taka opcja była w ogóle możliwa? Jakoś według niej nie pasował do stereotypowego wizerunku biednego chłopca, odepchniętego przez najbliższe otoczenie rówieśników. Może i nie wydawał się duszą towarzystwa, ale do takiego skaleczonego przez niesprawiedliwy los nieszczęśnika także nie.
Dookoła Lorelle zawsze krążyło wiele ludzi, i to z pozornie skrajnych grup lub poziomów społecznych. Otwierała się jednak przed bardzo nielicznym kręgiem. Sama nie widziała logicznego sensu w tym, że mimo jej chłodnego zdystansowania, relacje z innymi szóstoklasistami bądź ogólnie uczniami Hogwartu miała dość dobre. Niekiedy miała nawet wrażenie, iż pewne osobniki lgnął do niej niemal jak pszczoły do miodu, choć z pewnością nie obdarzała ich swoją słodką stroną. Przypuszczała, że to kwestia jej braku zapotrzebowania na ocenianie. I to nie zależnie od tego, czy kogoś znała czy nie. Była po prostu niekrytyczna wobec ludzi. Nie widziała bowiem podłoża dla tego, aby mogła kalkulować ich danego zachowania. Nie była przecież świadoma wszystkich ich odczuć w określonym momencie, ani tym bardziej pobudek. A człowiek jako istota samouwielbiająca się z zasady, cenił sobie wysoka tą cechę Puchonki.
- Masz gromadkę starszych braci, którzy Cię gnębili? - zapytała, na wpół żartując. Nie była w stanie wyobrazić sobie mniej pozytywnej wersji. - Ja nie mam rodzeństwa. Mam tylko mamę i tatę, ale to jedynie od czasu do czasu. Jak go przywieje wiatr to jest, jak nie, to niewiele i tak tracę.
Chciała poznać Lucasa. Jego całego – z wszelkimi zaletami i wadami, oraz historię jaką za sobą nosił. Dlatego też uważała za naturalne to, że sama wyjawiała mu coraz więcej informacji na swój własny temat.
- Ah, to pokój życzeń.
Dormitorium Lorelle nijak go nie przypomniało. Panował w nim ostry kontrast chłodnego, wypłowiałego brązu oraz ciepłym odcieniem koloru żółtego. Pomijając ten fakt, u niej także znajdowało się więcej łóżek. Niewątpliwie mniejszych rozmiarów niż to, na którym miała przyjemność siedzieć i o niebo mniej schludnych.
W żołądku jej się nie kręciło, a co do kwaśnego zapachu z ust uświadomiona nie była. Znaczy, byłaby gdyby nie to, iż mało co do niej docierało. Z każdą bowiem minutą jej senność przybierała na sile. Uśmiechnęła się lekko do chłopaka, gdy objął ją ramieniem. Dając nieco ciepła, które sprawiło, iż jej powieki ciążyły jeszcze bardziej. Nie zdążyła mu tego oznajmić, zwyczajnie wtulając się w jego ciało i odpływając w krainę sennych mar bez ostrzeżenia.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Wto 28 Wrz - 19:27

Był kozłem ofiarnym. Jako nieporadny 7latek. Podciągający nosem smark. W każdym razie te czasy już dawno minęły, a Lucas dawno temu nauczył się walczyć o siebie, udowadniać przed innymi, że nie należy go mierzyć swoją miarką, stereotypowo niczym Ślizgoni.
W każdym razie uśmiechnął się na pytanie dziewczyny i pokręcił wesoło głową. Resztki złości uciekły już zupełnie. – Nie tak do końca. Chociaż z pewnością gdyby mieli tylko możliwość, wrzucaliby mi ropuchy do łóżka. – Zaśmiał się przy tym, pamiętając doskonale ich spisek. Mieli wtedy po 18 lat? nie pamiętał dokładnie, a istotne to nie było zupełnie. W każdym razie pamiętał jak je łapali i wypuszczali, a Victor przyznał mu się, że mieli taki plan. Ale to, że jedno łóżko mieściło dwie osoby wykluczało jakiekolwiek psikusy. W każdym razie, Lucas obrywał w inny sposób. Ot, rodzinne czułości.
- Przy nas była dość spora różnica wieku, ale jeśli poznasz moją siostrzenicę, mogę już teraz powiedzieć że poczujesz się jak siostra. – Odpowiedział niemalże od razu, nie chcąc usłyszeć w jej głosie nutki zawodu. Z całą pewnością Lorelle byłaby wspaniała siostrą – zarówno starszą, dając przykład jak i również młodszą, nad która trzeba było rozłożyć opiekę. Potarł dłonią jej ramię tak jakby na pocieszenie, przykładając twarz do jej włosów pachnący szamponem i nią samą, w charakterystyczny sposób.
W głębi siebie zaczął zastanawiać się nad słowami swojej dziewczyny. Nie mając rodzeństwa, jedynym oparciem mogła być dla niej matka. Nie znał dokładnie relacji między nimi, ale i tak poczuł współczucie względem jej osoby. Nie, nie litość. Jedynie to, że nie miała możliwości poznania pełnej radości szczęścia w posiadaniu rodziny. Chociaż Lucas nie mógl do nikogo powiedzieć „mamo”, uważał ich rodzinę za szczęśliwą. Gotową do wszelkich poświęceń, wspierającą w najgorszych chwilach siebie wzajemnie. Uśmiechnął się lekko, przymykając powieki.
Czuł jak Lorelle wtula się w jego ramię i tors, układa się wygodniej. Nie miał pojęcia, że w ciągu kilku sekund ciszy zdołała zasnąć. Otworzył usta i chciał coś powiedzieć, ale poczuł jak jej mięśnie rozluźniają się, a ona sama zagłebia się w krainie snów. Uśmiechnął się do niej czulej i pogładził po głowie.
- Mimo wszystko masz szczęście, kochana.. Masz swojego ojca chociaż przez chwilę. – Wyszeptał prawie do samego siebie, w nagłym przypływie smutku. Mając cichą nadzieję, że nie obudzi jej, przechylił się w bok, sprawiając że opadła na niego. Co go wprawiło w niezbyt komfortową sytuację, gdyz dziewczyna leżała na niego całym ciałem. Lekko podniósł jej ramiona, przesunął się i cofnął,zaś nogą wyszarpnął zasuniętą kołdrę. Na szczęscie nic nie przeszkodziło mu i po kilku płynniejszych ruchach dziewczyna leżała obok niego tak jak zasnęła prawie że, z tą tylko różnica iż przykryta była kołdrą. Dla samego siebie, uspokajając się gładził jej ramię delikatnie, czując pod palcami aksamit jej skóry. Żadnego defektu, jej skóra była..idealna. przymknął powieki, nie wiedząc która jest godzina. Pozwolił sobie na zaśnięcie obok niej, wiedząc że to nie tylko opiekowanie się pijaną koleżanką.
Zasnęli obok siebie, jedno drugiemu ufając. Lucas dopiero gdy zaczął lekko pochrapywać przestał gładzić jej nagiej skóry na ręce.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Sro 29 Wrz - 17:55

Kontakty Lorelle z rodzicami były równie zmienne, co angielska pogoda. Matka ją z całą pewnością kochała, mając jednocześnie nadwyżkę ambicji i oczekiwań wobec swojej jedynej latorośli. Poza tą oczywistością, były do siebie niezwykle podobne. Wbrew pozorom nie tylko z wyglądu, choć przy pierwszym ich spotkaniu najbardziej rzucało się w oczy. Nie, nie. Zbieżność wspólnych genów była o wiele głębsza. Obie były bowiem uparte, zamknięte w sobie, chłodno zdystansowane oraz niezaprzeczalnie zaliczały się do grona perfekcjonistek. Co za tym idzie, trudno im było egzystować bez ciągłych zgrzytów, bądź otwartych sprzeczek. Mimo to, dziewczyna darzyła rodzicielkę bezwarunkową miłością i szacunkiem, który być może i nie zawsze był wyraźny, lecz ważne było przecież jedynie to, iż Puchonka wiedziała o jego ciągłym istnieniu w własnym umyśle.
Z ojcem miała z kolei odmienną sytuację. Nawet gdy obdarzał ją jeszcze swym cennym spojrzeniem, nie dostrzegała w nim żadnego wzoru do naśladowania. Raczej zauważyła wszelkie rysy na jego osobowości, wykluczające go z kręgu osób mających u niej jakikolwiek autorytet. Był zbyt niepunktualny, niepoukładany, niezorganizowany. Za błahe uważał to, co dla niej było cenne. Z resztą, bywało i na odwrót. Ona nie traktowała z należytym poszanowaniem tego, czym on się ogniście fascynował. Nie pojmowała jego opowiadań o wolności czy krętej drodze na kraniec tęczy. Dla jej realistycznego toku myślenia historyjki pana Blackwell nosiły brzemię absurdu, ot co. Nie cierpiała więc, gdy pewnego dnia wyszedł z domu i nie wrócił przez ponad trzy lata. Jego obecność w swoistą kratkę była jej obojętna, a przynajmniej taką maskę nosiła na twarzy. Prawdą było jednak to, że trzymała rzeczy budzące wspomnienia z dzieciństwa w kufrze i woziła wszędzie tam, gdzie spędzała więcej niż miesiąc. Tęsknota mimowolnie malowała jej serce nadzieją i żalem. Bądź co bądź, i ona marzyła o rodzinnej sielance. Chyba nie było na świecie człowieka, który by nie pragnął takiej rzeczywistości. Z bliskimi u boku, z brakiem konfliktów, z pozytywnymi odczuciami mówionymi wprost. Kto nie śnił o takiej utopii?
Przebudziła się nazajutrz. Z okropnym bólem nad potylicą i obrzydliwym posmakiem w spierzchniętych ustach. Nie otwierała zlepionych sennym pyłem powiek dopóty, dopóki nie rozciągnęła ramion. Wtedy otworzyła jedno oko, lustrując nieznane powierzchnie. Pamiętała imprezę na strychu. Bójkę Iana z Lucasem. Potem bieg za tym pierwszym, nieoczekiwane wyznanie i powrót na górę. Na koniec rozmawiała z Delilah, tego była niemal pewna. Tylko o czym? - tego już nie wiedziała. Pewnie jak zwykle, poruszyły wiele niełączących się tematów. Gawędząc o niczym i wszystkim zarazem. Nie przypuszczała, iż kilka godzin wcześniej również miała nastrój do zwierzeń...
Jęknęła z niedowierzaniem. Rejestrując z opóźnieniem brak swojego sweterka i obecność Krukona tuż obok siebie. W uszach szumiało jej głucho. A żołądek – nie, nie prosił, acz domagał się natychmiastowego opróżnienia swojej zawartości. Niewiele się zastanawiając, opadła ciężarem ciała na dół torsu chłopaka. Opierając się o niego obiema rękami i wychylając głowę za brzeg łóżka, po czym, nie wdając się w szczegóły, wydała z siebie kilka nieartykułowanych dzięków i większą, ostro żółtą plamę. Urozmaicającą nieco prostotę drewnianych paneli.
- Co. Się. Dzieje? - spytała bardziej siebie, niż Krukona. Wciąż leżąc na nim i nie przejmując się tym, gdzie ma dłonie. - Oj źle się czuję, bardzo źle.
Stwierdziła jeszcze, spluwając na podłogę ostatni raz. Jej samopoczucie sięgnęło dna. Nie dość, że ciało odmówiło dalszego posłuszeństwa, to podświadomość nie potrafiła wyświetlić ostatnich wydarzeń. Przerażało ją to, iż obudziła się w nieznanym miejscu, z przedstawicielem płci męskiej u boku. Nie sądziła, aby do czegokolwiek doszło. Nie, to nie była możliwe. Jednak, dla pewności zerknęła za siebie. Odrzuciła na bok nakrycie i z ulgą odetchnęła, obserwując pognieciony materiał dżinsów. Nie żeby była dziewicą, niestety nie była. I cofnąć wskazówek zegara nie mogła. Nie szczyciła się tym, o czym świadczyło choćby to, iż jej nawet jej przyjaciółki nie były co do tego uświadomione. Nie uznawała tego także, jako głupiego błędu. Po prostu, to była chwila. Miła chwila na dodatek. Odbyła się za szybko, lecz gdybanie "co by było..." również nie miało krzty sensu. Cieszyła się, bo sądziła, iż jej związek z Lucasem nie dotarł na ten niezwykły poziom i tyle. Nic więcej, żadnych uprzedzeń wobec chłopaka. Właśnie! On nadal tu był, tak blisko. Wytarła szybko kąciki ust, obracając się przez ramię i mierząc go z widoczną w chmurnych oczach paniką. Może nie powinna pytać co się dzieje, tylko co się działo?
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Wto 5 Paź - 21:41

Lucasowi śniło się wiele rzeczy. Począwszy od imprezy na strychu, poprzez wspomnienia z dzieciństwa na śnie erotycznym z Lorelle w roli głównej kończąc. Nie drgnął nawet kiedy dziewczyna oparła się mocniej na dolną częśc jego torsu, zmuszając do wzięcia głębszego wdechu i zmniejszenia wydolności płuc z pomiarem powietrza, co zaowocowało płytszymi, szybszymi oddechami. I to też zmusiło go do otwarcia powiek. Traf czy nieszczęście sprawiło, iż zdążył na wielki wymiot puchonki.
Szybko się ogarnął i zdążył akurat na tyle zareagować, by przytrzymać dłońmi jej długie, miękkie włosy. By uchronić je oczywiście przed mieszaniną soków trawiennych, napoju alkoholowego i jedzenia.
- Spokojnie, masz po prostu kaca. – Powiedział na samym wstępie, z zauważalną chrypką. Jeszcze mocniejszą niż zwykle, świadczącą o tym, że został wyrwany ze snu w sposób bardzo brutalny.
Na razie jego mózg nie składał logicznie wszystkich elementów układanki, a jego oczy nie rejestrowały dokładniej tego co widziały. Mimo, że powieki miał szeroko otwarte. W każdym razie, dziewczyna zajęła się sprawdzeniem stanu swojego odzienia, gdy on w tym czasie mógł przetrzeć dłońmi swoją twarz i rozmasować miejsce, w którym dziewczyna wbiła mu dłoń. Trochę nieprzyjemne uczucie, ale prócz lekkiego kucia nic więcej nie poczuł.
Spojrzał w jej stronę wciąż zaspany i uśmiechnął się lekko, z czułością i zaspaniem w oczach. Oraz na twarzy. Podniósł ramiona do góry i wyprostował się, wyciągając kończyny po to by przeciągnąć się. Każdy mięsień z wdzięcznością się spinał, a po dwóch sekundach rozluźniał.
No, spojrzał ponownie na nią i objął ją ramieniem, przysuwając ją do siebie.
- Nie przejmuj się niczym. Zaraz skoczę do Wielkiej Sali i przyniosę coś do jedzenia. I oczywiście do picia. – Zaproponował bardziej oznajmiając jej o swoich planach niż pytając o zdanie. Była blada, czemu się nie dziwił.
Upity człowiek to niezadowolony człowiek. Dlatego mówił na tyle cicho, na ile potrafił.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Sro 6 Paź - 18:38

Bezwiednie pozwoliła, aby przysunął ją do siebie i objął ramieniem. Jej mięśnie nie działały poprawnie. Nie, to nawet nie mięśnie jej szwankowały, tylko wszystkie choćby najmniejsze komórki. Lorelle dotąd nie poznała na własnej osobie potocznie zwanego per „kaca”. Była przecież zniesmaczona smakiem wszelkich trunków, których przez to starannie unikała. Poza tym, pojęcie umiaru nie było dla niej jedynie poukładanymi w słowniku literkami. Jak to się stało, że straciła kontrolę?
- Niewiele pamiętam. Gdzie my jesteśmy i co tu robimy? - zapytała otwarcie, rozmasowując sobie skronie palcami. Zwykle to jej pomagało na ból głowy. Tyle że aktualny stan Puchonki mocno odbiegał od zwykłego. Była wycieńczona. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. - Przepraszam za to, i miałeś pewnie przeze mnie kłopoty wczoraj.
Machnęła lekko w tą stronę, w którą wcześniej się rzuciła i wydobyła z siebie coś ponad dzikie chrząknięcia. Nadal ją mdliło, dlatego też nie zareagowała zbyt entuzjastycznie na propozycję Krukona. Jedynym o czym marzyła była gorąca kąpiel. Pomijając oczywiście, dzbanek jakiegokolwiek soku. Z wdzięcznością przyjęłaby nawet dyniowy, chociaż na co dzień nie pałała do niego cieniem sympatii. Jej gardło wręcz płonęło od szorstkiego spragnienia.
- Ja bym chciała tylko coś do picia i żeby było tego, eh, dużo.
Odparła z słabo skrywanym zażenowaniem. Chowając się za kotarą swoich niepoukładanych, hebanowych pukli. Tak bardzo było jej wstyd. Dobrze, że jedynie strzępki obrazów z kilku godzin wstecz zawierały w jej umyśle. Gdyby miała pełne zapoznanie z swoim zachowaniem, zapewne przesiedziałaby cały dzień pod kołdrą. Zastanawiając, czy w ogóle warto się z niej wyłonić przez następny wiek, albo i dwa.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Sob 9 Paź - 8:53

Mimo, że Lorelle układała zdania składnie, Lucas miał nielichy problem ze zrozumieniem ich znaczenia. Po pierwsze – chcąc nie chcąc, dziewczyna przyciszyła głos i zwyczajnie mamrotała pod nosem. Po drugiej – został brutalnie obudzony, ale to za chwilkę powinno mu przejść. W każdym bądź razie wolno i uspokajająco przesuwał dłonią po ramieniu dziewczyny, chcąc jakoś dodać jej otuchy. Skupił się jednak bardziej na rozumieniu jej słów.
- Jesteśmy w pokoju przychodź-wychodź, zabrałem cię ze strychu abyś mogła ze spokojem znieść reakcję na nocne picie. – przyglądał się jej z lekkim niepokojem chyba tylko dlatego, że widział ją w takim a nie innym stanie. Martwił się o nią oraz czuł się źle ze świadomością, że nie możne jej pomóc w odsunięciu dziwnego samopoczucia. – Nie przepraszaj, gdyby można było cofnąć czas jedyne co bym cofnął to, wolałbym kontrolować ile wypiłaś. – Powiedział ze spokojem, przyznając się poniekąd do tego, że tak czy inaczej uderzył by Iana. No, ale o nim to teraz w ogóle już nie myślał i jakoś nie zamierzał zaszczycać go faktem, iż jego umysł nastawiony jest na jego sylwetkę.
A potem zobaczył jak speszona ukrywa się za swoimi włosami, myśląc że uda jej się to przed Krukonem. I tu cię mam! Chłopak drugą dłonią odgarnął niepoukładane kosmyki włosów, glównie z jej twarzy i przesunął palcami po czole, sprawdzając temperaturę. A potem złożył pocałunek w jej nosek, ot co. I uśmiechnął się czule, patrząc głęboko w jej zamglone oczy. Bądź co bądź, był jej wdzięczny za to, że mu zaufała. Przecież mogła prosić, aby odprowadził ją dormitorium chociażby.
- Przyniosę na pewno. A teraz spróbuj zdrzemnąć się w tej pozycji, na półsiedzącej. Mi zawsze to pomagało, nie wzmagało rewolucji w żołądku. – no i chcąc, nie chcąc musiał się wysunąć spod kołdry, omijając oczywiście plamkę uczynioną przez Lorelle. poprawił jeszcze narzutę i zajął się swoim wyglądem – czyli poprawienie t-shirtu wcale nie tak luźnie zwisającego na jego barkach i klatce piersiowej oraz przesunięciem dloni po włosach, co by widział co się dzieje. Efekt na jego głowie był odwrotny do zamiaru, gdyż blond włosy przesunęły się jedynie, stercząc w nowych kierunkach. Ale kto by się tym przejmował?
- Zaraz wrócę, kochana. – I tyle go było. Wsuwając dłonie do kieszeni, minął drzwi i zamknął je, uprzednio pamiętając ich położenie oraz w myślach tworząc wizję tego, jak tu wrocić.
A potem już zbiegł ze schodów, dziękując o tak wczesną porę.

Zt

(odpisz, potem napiszę na nowo Lucasem ;))
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Sob 9 Paź - 12:18

To, że mamrotała pod nosem tak, że ledwie samą siebie słyszała - nie było niestety zależne od chęci dziewczyny. Zdarte gardło boleśnie się sprzeciwiało przy każdej sylabie, a uszy zabraniały dla reszty ciała wydawać jakichkolwiek, mocniejszych dźwięków. Była otępiona. Dosłownie. Nie była świadoma tego, co się działo teraz ani kilka godzin wcześniej. Ah, więc to był Pokój Życzeń. Lucas zabrał ją ze strychu i tu sprowadził. Jedna część układanki została odkryta i odłożona na właściwe miejsce w jej własnej chronologii wydarzeń. Czyli przesadziła. Zrobiła coś, co zmusiło chłopaka do zaopiekowania się nią. Tylko, do diabła!, co to było? Gdy próbowała sobie przypomnieć, jedynym efektem był nasilający się, tępy ból całej czaszki.
- Chyba za dużo wypiłam tego wina - sama nie była przekonana, czy to było pytanie czy też zwykłe stwierdzenie. Mlasnęła machinalnie. Czując w ustach cierpki posmak. Jeszcze nigdy nie marzyła o łazience tak, jak wówczas. Potrzebowała zmyć z siebie zapach swojej świeżej przeszłości. W przenośni i dosłownie. Liczyła bowiem na to, iż woda zmyje również jej zdezorientowanie. Będzie mogła poukładać sobie wszystko na spokojnie. O ile pozna resztę historii imprezy Claya... Całe szczęście, każda jej myśl łączyła się z przeróżnymi skojarzeniami. Co za tym idzie, przywołując pod powieki postać Gryfona mimowolnie znalazła się tam też Delilah. Przyjaciółka była jej kluczem! Od niej mogła dowiedzieć się prawdy na temat tego, co działo się podczas jej, ekhem, niedyspozycji umysłowej. Będzie musiała koniecznie ją złapać gdzieś na szkolnych korytarzach i szczerze wypytać o skalę swojej kompromitacji. Ale to zaraz potem jak się wykąpie. Priorytetem było odnalezienie wanny.
Policzki Lorelle pokryły się głębokim rumieńcem, kiedy dość bezczelnie pozwolił sobie na odgarnięcie jej kotary ciemnych włosów. Szorstki dotyk powodował wznowienie dreszczy na obolałym kręgosłupie, a to, że był tak blisko, wcale nie pomagało uspokoić wirującego wokół własnej osi żołądka. Chłopak nie zdając sobie widocznie sprawy z tego jaki stan u niej wywołuje, pouczając ją jeszcze w jakiej pozycji powinna się ułożyć.
- Yhym - wymamrotała tylko. Przyglądając uważnie jego sylwetce. To, że miał wygniecione ubrania i roztrzepaną w wszelkie możliwe kierunki świata, blond czuprynę - to dodawało mu jedynie uroku. Uśmiechnęła się blado, obserwując jak próbuje uporządkować do względnie normalnej prezentacji. I odprowadziła go wzrokiem, aż do samych drzwi. By zaraz po zniknięciu za nimi jego postaci, ukryć twarz w małych dłoniach. - Gratuluję Lorelle, gratuluję. Nie mogłaś lepiej zacząć roku szkolnego.
Fuknęła na samą siebie. Gorzko wzdychając. Miała jedynie nadzieję, że na imprezie nie było nikogo takiego, co uwielbiał korespondować z rodzicami i donosić im najnowsze wiadomości prosto z uczniowskiego życia Hogwartu. Inaczej miała już w dormitorium sowę z wyjcem od matki... Przetarła oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Tapeta w róże, ogromne łóżko i iskierka nadziei, druga para drzwi! Mało zgrabnie wydostała się spod zmiętolonego posłania, ześlizgując się z łóżka na zimną podłogę. Nogi zgodnie z resztą jej ciała także nie były skłonne do współpracy. Ciągnąc się ledwie po przodu. Mimo to, dotarła do celu. Jednym ruchem sięgnęła po klamkę i uchyliła lekko drzwi. Jakby obawiała się, że za nimi czeka na nią żarłoczny smok albo pomarszczony krasnolud. Stety bądź niestety, była tam zwykła łazienka. Co prawda bez wanny, ale z prysznicem i lustrem, które umyślnie ominęła pojedynczym susem. Nie zamierzając bardziej się dołować. Odkręciła wodę tak, by jej temperatura nie była ani za gorąca ani za zimna. Pośpiesznie zrzucając z siebie ubrania. Nie zastanawiała się nad tym, że może przybyć jakiś nieproszony gość lub Krukon. Jej mózg nie pracował tak, jak zwykle. Z resztą, nic w niej tamtego ranka nie było takie, jak zazwyczaj. Lorelle nie nadawała się na imprezowiczkę, oj nie.
Oparła się plecami o ścianę pokrytą rzędem białych kafelek i z błogą miną napawała tysiącami mokrych iglic, które uderzały miarowo o jej skórę. Tego było jej właśnie trzeba.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Wto 12 Paź - 23:38

Wolał nie przyznawać jej racji. I tak doskonale o tym widziała, przyznała się, a rumieńce na jej policzkach, mętny wzrok, plamka na podłodze oraz jej bardzo kiepskie samopoczucie było jedynie dowodami tego dość klarownie widocznego faktu. Jak na razie, myśli Lucasa nie były zaprzątane plotkami rozszerzającymi się w zabójczym tempie po Hogwarcie.. ale być może, dość brutalnie zostanie on uświadomiony o różnego rodzaju docinkach.
No. W każdym razie zniknął za drzwiami pomieszczenia, przemierzając korytarze w ekspresowym niemalże czasie. W głębi ducha dziękował, że było jeszcze wolne, a Lorelle będzie mogła odpocząć. No i nikt nie będzie się go czepiał z powodu tego, że aż tak wcześnie wstał. No, ale dość o tym.
Zniknął na dobre pół godziny, w trakcie którego udalo mu się zdobyć zarówno jedzenie jak i picie. Przy pomocy Krukonów, którzy jeszcze nie zdążyli usłyszeć o zaistniałym konflikcie z Ianem. Dłuższą chwilę zajęło mu branie oddechu tuż przy drzwiach pomieszczenia, w którym zostawił puchonkę, zastanawiając się po raz któryś w trakcie swojego spaceru jak odpowiednio sformułować życzenie. Powinien mieć na uwadze pokój, w którym zostawił niedawno Lorelle. ale to przecież nie było takie proste jak na pierwszy rzut oka. Jego słowa mogły zostać opatrznie zrozumiane – i ujrzałby samo pomieszczenie. Bez niej. Swoją drogą.. czy było to możliwe?
Skrzywił się na samą myśl o własnej głupocie, ale jak to mówią – raz kozie śmierć. Zamek aż tak strasznym miejscem nie mógł być. Prawda? No. W gruncie rzeczy, udało mu się ulokować z dwa dzbanki soku w jednej dloni, talerz jedzenia i wolnym ramieniem (albo raczej łokciem) nacisnął na klamkę, która zaskrzypiała.
Ale skrzypnięcie mogło nie zaalarmować kąpiącej się brunetki o nadchodzącym – proszonym bądź nie, gościu. Wszedł, zamykając ostrożnie nogą wrota, kroki swoje kierując w stronę łóżka. A że był zajęty próbą uratowania chwiejącego się dzbanka, nie zwrócił uwagi na puste miejsce pod kołdrą. Kilka kropel uleciało, zachwiał się, spojrzał w lewo, ujrzał nagie plecy dziewczyny, dzbanek, pośladki… i wypuścił jeden z dzbanków prosto na płytki.
Od razu krew dotarła mu do twarzy i pomimo tego, że niezwykł rumienić się – skóra na kościach policzkowych zdawała się być zaczerwieniona. Postanowił zająć się zbitym dzbankiem i uratować (dość niezdarnie to czyniąc) resztki jedzenia. Ustawił więc wszystko na podłodze obok, odwracając się plecami do łazienki, lekko drżącymi dłońmi zbierając porcelanę (a może glinę?).
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Sro 13 Paź - 14:29

Z błogim uśmiechem na ustach pozwalała biernie, obić się wodnemu strumieniowi. Każda pojedyncza komórka jej drobnego ciała pałała czystą euforią. Wreszcie wszystkie nerwy zostały uwolnione spod wyimaginowanej niewoli. Niestety, ich wolność nie miała potrwać dłużej niż krótki skrawek sączącego się czasu.
Drgnęła na odgłos pochodzący z głębi Pokoju Życzeń. Nie była świadoma tego, ile minut upłynęło jej pod prysznicem. Mogła mieć jedynie nadzieję, że to nie kto inny jak Lucas. A nie jakaś para napaleńców... Bądź co bądź, do tego najczęściej służyło uczniom to osławione pomieszczenie. Tylko tu mogli poczuć się naprawdę odizolowani od świata zewnętrznego. Zapomnieć o rzeczywistości, nie obawiając się jednocześnie przyłapania przez nauczycieli czy prefektów. Pokój Życzeń był niczym złota klatka, tyle że z dodatkowymi zasłonami. Chwyciła puchaty ręcznik wiszący tuż obok lustra i owinęła się nim pośpiesznie, po czym zwyczajnie przekroczyła próg łazienki. Ciężkie krople nadal pełzły po jej bladej skórze, która stanowczo zareagowała na raptowną zmianę temperatury. Uniosła lekko kąciki ust. Obserwując jak drogi jej sercu Krukon tańczy z niesionymi naczyniami. Ha! A myślała, że to jej równowaga ma się nie najlepiej. Choć. Ostatnio przecież dużo trenowała quidditcha i, o ile mogła ufać pogłoskom, dostała się nawet do domowej drużyny.
- Przestraszyłam się, niezdaro – poinformowała go, kręcąc z rozbawieniem mokrymi pasmami ciemnych włosów. Tak. Zdecydowanie wrócił jej humor. Przynajmniej do momentu, aż szum w uszach powróci, a czaszka na nowo zapłonie przeszywającym bólem. - Pomogę Ci. Jeszcze się skaleczysz.
Może i poprawiło się jej samopoczucie, ale logiczne wiązanie faktów wciąż wyglądało słabo. Bez skrępowania podeszła bliżej, trzymając jedną ręką brzeg ręcznika. Drugą natomiast zaczęła zbierać pokruszone szczątki dzbanka, gdy tylko przykucnęła obok Lucasa. I już, już miała dodać kolejną lekko kpiącą sugestię, kiedy dostrzegła na jego policzkach ślady rumieńców. Nie zastanawiając się przyłożyła dłoń do jednego z nich, a potem do czoła.
- Na szczęście nie masz gorączki. To chyba ze zmęczenia... głuptasie, nie musiałeś tu biec na złamanie karku.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lucas Sprouse Sro 13 Paź - 15:37

Serce zaczęło mu jeszcze mocniej bić, a rytm pulsującej w żyłach krwi przyspieszył kilkakrotnie swój bieg. Ręce mu drżały, a wyobraźnia wciąż podsuwała mu te dwie-trzy sekundy, w których zobaczył sylwetkę drogiej mu osoby. Nie, on nie tylko ujrzał jej sylwetkę. On widział ją nago. Nago. Na-go. N-A-G-O.
Zamknął powieki, chcąc się uspokoić ale to jedynie wzmogło jego obraz. Uklęknął i pośpiesznie, strasznie niezdarnie zbierał kawałki porcelany, mocząc materiał spodni. Tym jednak najmniej się przejmował.
Aż w końcu usłyszał głos, poprzez który drgnął. Czuł się jak przyłapany na gorącym uczynku. Przestraszył się? Nie, on jedynie drgnął, podgrywając w górę głowę. Ujrzał brunetkę. Nie, po kolei. Najpierw ujrzał jej bose stópki. Potem gładkie łydki, kolana, początki ud, ręcznik, biodra pod ręcznikiem, talię pod ręcznikiem, biust pod ręcznikiem, nagie ramiona, naga szyja, mokre kosmyki włosów, lekko mgliste oczka… wpatrywał się w nią z lekko uchylonymi ustami, czując jak gorące uczucia przesuwają się przez jego ciało kilkakrotnie w ciągu ułamka sekundy.
Gdyby teraz wyszeptała coś prosto do jego ucha, zrobiłby dosłownie wszystko o co tylko by poprosiła. Jedno kiwnięcie palca, spojrzenie.. wpatrywał się w nią jak w obraz, jak zaczarowany. Ale zachowanie, które prezentował było silniejsze niż działanie eliksiru miłosnego.
Patrzył w dół, gdy się schylała. Gdy włochaty ręcznik napinał się na jej ciele i … wpatrywał się wciąż, aż pochyliła się w jego stronę i położyła dłon na jego policzku. Dotyk, który palił, ale którego pożądał.
- Jesteś piękna. – wyszeptał cichuteńko, wpatrując się w jej duże, niebieskie oczy. Które nabrały dla niego nowego blasku. Niebiesko-szarawego. Wpatrywał się z zafascynowaniem w jej oczy, na przemian w jej usta. Była blisko. Czuł jej oddech, jej ciepło przy sobie. Pochylił się ku niej i złożył delikatny pocałunek na jej wargi. Czuł, że wszystkie myśli mu się mieszają ze sobą, ale tylko jedna jest najważniejsza. Tylko jedna, a nazwać ją można było nazwać: Lorelle. nie zamykał powiek, chcąc nasycić się jej wyglądem. Nią. Tylko to mu przychodziło na myśl.
I odłożył kawałki rozbitego dzbanka na połogę, kładąc lekko mokrą dłoń na ręczniku. Co wywołało kolejną falę przemiłych dreszczy na jego karku.
Lucas Sprouse
Lucas Sprouse
Dorosły

Liczba postów : 380
Czystość krwi : Półkrwi
Skąd : Solihull, hrabstwo West Midlands

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Lorelle Blackwell Sro 13 Paź - 15:56

Oczekiwała od niego dumnych odburknięć czy czegoś podobnego, w końcu powitała go kpiną. Cóż z tego, że niezwykle miękką? Lubiła się z nim droczyć. Miała wówczas wrażenie, iż mimo ich krzyżujących się słów, ich dusze łączą się ze sobą w jakiś swoisty sposób. Wykraczający poza granice ludzkiego rozumowania.
Chłopak wyglądał na zaskoczonego, łapiąc sucho powietrze w płuca. Więc próbując go pokrzepić po prostu się uśmiechała. Merlinie, nie popełnił przecież żadnego przestępstwa. Ot. Stłukł jeden dzbanek i zburzył nadzieję na swój kamienny wizerunek w jej podświadomości. Nie sądziła, żeby mu na tym tak zależało, jednak jego speszony wzrok spuszczony w dół coś sugerował. Coś, czego nie umiała rozszyfrować. Przynajmniej dopóty, dopóki nie przemówił. A raczej nie wydusił z siebie niemal bezgłośnie komplementu. Wtedy też pojęła, że tolerancja na nagość kobiet i mężczyzn znacznie się różni. Chciała wstać, przeprosić go, zatrzasnąć się w łazience, przeprosić go jeszcze setki razy, wykrzyczeć sobie niemo własną głupotę i czekać, aż jej szare komórki się przebudzą. Uciekłaby jak to miała w swoim zwyczaju, gdyby nie niespodziany pocałunek, który ją usidlił w miejscu. Oddała przyjemną pieszczotę, przesuwając dłoń na kark chłopaka i czując, jak skaczą pod nim dreszcze. Zapominając o zawstydzeniu. O całej reszcie świata. Został tylko On i jego szorstki dotyk, drażniący wrażliwą skórę.
Lorelle Blackwell
Lorelle Blackwell
Uczeń

Liczba postów : 149
Czystość krwi : czysta
Skąd : Londyn, Anglia

Powrót do góry Go down

Pokój Przychodź - Wychodź - Page 17 Empty Re: Pokój Przychodź - Wychodź

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 17 z 23 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 23  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach