Droga do Hogsmeade
+2
Carwyn Argall
Mistrz Gry
6 posters
:: Błonia
Strona 1 z 1
Droga do Hogsmeade
Kamienna, brukowana droga, po której częściej jeżdżą powozy, niż ktoś po niej chodzi. Dzieje się tak z jednej, prostej przyczyny - kiedy wsiada się do wozu, nie czuje się odległości, jaka dzieli Hogsmeade i Hogwart, zaś kiedy idzie się pieszo...
Uczniowie, którzy pokonali tę drogę o własnych siłach z jakichś niewyjaśnionych przyczyn (nikt nie chce nic wiedzieć o łamaniu regulaminu i chodzeniu do Hogsmeade wtedy, kiedy nie powinno się tego robić!), doskonale wiedzą, jak bardzo jest to męczące.
Uczniowie, którzy pokonali tę drogę o własnych siłach z jakichś niewyjaśnionych przyczyn (nikt nie chce nic wiedzieć o łamaniu regulaminu i chodzeniu do Hogsmeade wtedy, kiedy nie powinno się tego robić!), doskonale wiedzą, jak bardzo jest to męczące.
Mistrz Gry- Mistrz Gry
- Liczba postów : 3066
Re: Droga do Hogsmeade
Zadowolenie Carwyna w dużej mierze wynikało z torby pełnej słodkości, którą trzymał w ręce. Wbrew pozorom był łakomczuchem i miał zamiar zabrać się za zawartość pakunku, jak tylko dotrze do swojej sypialni. Rzecz jasna, jak na grzecznego chłopca przystało, odłoży sobie trochę na potem.
Towarzystwo Audrey jak najbardziej mu odpowiadało. Odkrył ostatnio, że lubi przebywać pośród pogodnych osób, które dużo mówią o stosunkowo błahych sprawach.
- Co słychać u Twoich rodziców? - spytał w którymś momencie, żeby zwalczyć chwilową ciszę. - Ojciec mi wspominał, że Twoja matka robi jakieś duże zamówienie na zioła...
Tak. Wiadomo przecież, że ojciec w listach do syna, którego nie widzi pół roku będzie wspominał o interesach. W przypadku Carwyna wyglądało to trochę tak, jakby jego ojciec wspominał o prywatnych sprawach, a list wysyłał w sprawach biznesu.
Towarzystwo Audrey jak najbardziej mu odpowiadało. Odkrył ostatnio, że lubi przebywać pośród pogodnych osób, które dużo mówią o stosunkowo błahych sprawach.
- Co słychać u Twoich rodziców? - spytał w którymś momencie, żeby zwalczyć chwilową ciszę. - Ojciec mi wspominał, że Twoja matka robi jakieś duże zamówienie na zioła...
Tak. Wiadomo przecież, że ojciec w listach do syna, którego nie widzi pół roku będzie wspominał o interesach. W przypadku Carwyna wyglądało to trochę tak, jakby jego ojciec wspominał o prywatnych sprawach, a list wysyłał w sprawach biznesu.
Carwyn Argall- Dorosły
- Liczba postów : 93
Czystość krwi : informacja poufna
Skąd : Llandrindod Wells w hrabstwie Powys, w Walii
Re: Droga do Hogsmeade
Audrey nie lubiła odkładać wszystkiego na potem i doskonale zdawała sobie sprawę, że Pieprzowe Diabełki nie dotrwają w całości do zamku. Zapas słodyczy jeszcze miało, brakowało jej tylko tej jednej paczuszki i dla niej była gotowa na podróż do wioski i z powrotem. Może i postronnemu mogło się wydawać to mało logiczne, ale panienka Sheridan nie lubiła postronnych. Miała własną koncepcję świata i było jej dobrze. Wyciągnęła Diabełki z kieszeni i poczęstowała Carwyna.
- Nie mam pojęcia - odparła odrobinę zbyt sucho, po czym wróciła do typowego uśmiechu, zdając sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć niegrzecznie - Nie wiem po co matka miałaby zamawiać zioła do swojej restauracji. Pewnie wymyśliła jakiś nowy genialny przepis i znowu zbije na nim fortunę - Ton jej głosu wcale nie wskazywał, że choć w najmniejszym stopniu jest dumna z rodzicielki. Bo nie była.
- Nie mam pojęcia - odparła odrobinę zbyt sucho, po czym wróciła do typowego uśmiechu, zdając sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć niegrzecznie - Nie wiem po co matka miałaby zamawiać zioła do swojej restauracji. Pewnie wymyśliła jakiś nowy genialny przepis i znowu zbije na nim fortunę - Ton jej głosu wcale nie wskazywał, że choć w najmniejszym stopniu jest dumna z rodzicielki. Bo nie była.
Audrey Sheridan- Dorosły
- Liczba postów : 663
Czystość krwi : pół na pół
Skąd : Szkocja
Re: Droga do Hogsmeade
Carwyn zawsze był zdania, że Audrey ma dobry kontakt ze swoimi rodzicami. Jak odwiedzili ich w rezydencji państwa Argallów wszystko wydawało się być w porządku. Wniosek nasuwa się sam: albo panna Sheridan przeżywa okres buntu, albo jej rodzice nienależycie się nią zajmują (bardziej ogólnie nie da się tego powiedzieć, cholera).
- W sumie nigdy nie byłem w tej restauracji - odparł Carwyn, nie bardzo zastanawiając się nad swoją wypowiedzią. - Znaczy, nie zrozum mnie źle. Nie to, że nie chciałem, tylko po prostu jakoś tak się złożyło... - tłumaczył się koślawo.
Zmierzwił sobie włosy z tyłu głowy, jak to zwykle bywało w chwilach zakłopotania.
- W sumie nigdy nie byłem w tej restauracji - odparł Carwyn, nie bardzo zastanawiając się nad swoją wypowiedzią. - Znaczy, nie zrozum mnie źle. Nie to, że nie chciałem, tylko po prostu jakoś tak się złożyło... - tłumaczył się koślawo.
Zmierzwił sobie włosy z tyłu głowy, jak to zwykle bywało w chwilach zakłopotania.
Carwyn Argall- Dorosły
- Liczba postów : 93
Czystość krwi : informacja poufna
Skąd : Llandrindod Wells w hrabstwie Powys, w Walii
Re: Droga do Hogsmeade
Dobry kontakt z rodzicami - dobre sobie. Audie nie miała żadnego kontaktu z rodzicami, którzy jedynie wymagali od niej i krytykowali każdy jej krok. Nie wystarczy, że zrobi dobrze, a nawet gdy będzie najlepsza i tak ich to nie zadowoli. Jakby tego mało, nie żywią do siebie jakichkolwiek głębszych uczuć i lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby się rozwiedli. Ale wtedy nie mogliby dostatecznie zatruwać życia swojej córeczce.
- Nie masz czego żałować, ja najchętniej bym tam nie wracała - mruknęła, nim zdołała się ugryźć w język. Momentalnie odwróciła wzrok, starając się wrócić do siebie i zapomnieć o tej gafie, nawet nie myśląc, by o niej dyskutować - Nie poczęstowałeś się - zauważyła już z uśmiechem i podsunęła mu paczkę Pieprzowych Diabełków.
- Nie masz czego żałować, ja najchętniej bym tam nie wracała - mruknęła, nim zdołała się ugryźć w język. Momentalnie odwróciła wzrok, starając się wrócić do siebie i zapomnieć o tej gafie, nawet nie myśląc, by o niej dyskutować - Nie poczęstowałeś się - zauważyła już z uśmiechem i podsunęła mu paczkę Pieprzowych Diabełków.
Audrey Sheridan- Dorosły
- Liczba postów : 663
Czystość krwi : pół na pół
Skąd : Szkocja
Re: Droga do Hogsmeade
Wziął jednego Pieprzowego Diabełka, skinął głową w celu podziękowania i schrupał go z naprawdę wielką przyjemnością (cholera, aż sam mam ochotę na coś słodkiego).
Nie wiedząc, co ma odpowiedzieć swojej towarzyszce zajął się przeżuwaniem i wpatrywaniem się w powoli ukazującą się przed nimi bramę zamku.
- Miałaś dobry pomysł z tym spacerem - zauważył po chwili. - Chociaż i tak uważam, że przyjemniej będzie wybrać się na następny, jak będzie cieplej.
Wiosna była jego ulubioną porą roku i już nie mógł doczekać się jej triumfu nad zimą.
Tymczasem przeszli obok dwóch skrzydlatych dzików, pilnujących wejścia. Stąd do zamku było już nie daleko. Wspólnie wspięli się na siódme piętro, gdzie się pożegnali. Carwyn odszedł w kierunku wieży Krukonów.
Nie wiedząc, co ma odpowiedzieć swojej towarzyszce zajął się przeżuwaniem i wpatrywaniem się w powoli ukazującą się przed nimi bramę zamku.
- Miałaś dobry pomysł z tym spacerem - zauważył po chwili. - Chociaż i tak uważam, że przyjemniej będzie wybrać się na następny, jak będzie cieplej.
Wiosna była jego ulubioną porą roku i już nie mógł doczekać się jej triumfu nad zimą.
Tymczasem przeszli obok dwóch skrzydlatych dzików, pilnujących wejścia. Stąd do zamku było już nie daleko. Wspólnie wspięli się na siódme piętro, gdzie się pożegnali. Carwyn odszedł w kierunku wieży Krukonów.
Carwyn Argall- Dorosły
- Liczba postów : 93
Czystość krwi : informacja poufna
Skąd : Llandrindod Wells w hrabstwie Powys, w Walii
Re: Droga do Hogsmeade
Pogoda jak na razie nie dawała się zbytnio we znaki, pomimo jesiennej pory. Z tego też powodu siedzenie w zamku wydawało się dla Mistel nie tyle głupie, co bezsensowne... o ile to w tym przypadku nie to samo. Nie mogąc zdecydować się, ruda szła powoli drogą prowadzącą do wioski Hogsmeade, nadal nie będąc pewną, czy chce w ogóle tam dojść. Na razie miała czas na zastanowienie się, do bramy jeszcze kawałek.
W prawdzie słońce jeszcze świeciło, jednak ostre podmuchy chłodnego wiatru wprawiały chwilami w dreszcze Gryfonkę, więc wsunęła ręce do kieszeni płaszcza uprzednio odgarniając kosmyki włosów z twarzy. Początkową część dnia dziewczyna nie spędziła na niczym specjalnie interesującym, oprócz chwilowego poczytania jakiegoś podręcznika, aby dokończyć pracę na następny dzień. Gdy już miała wszystko z głowy, przeszukała najbliższe sobie miejsca, jednak nigdzie zguby nie znalazła, jak teraz widać. Mia wsiąkła w ziemię, albo wtopiła się w ściany. W tym wypadku Nadine chcąc nie chcąc zmuszona była wyjść na niesprecyzowany spacer sama, co dzisiaj jakoś wyjątkowo jej nie pasowało. Złośliwość losu, gdy miała tak ochotę na towarzystwo, nikogo na horyzoncie nie dostrzegała.
Pewnie odsypiają imprezę... przemknęło jej przez głowę. Sama tam się nie pokazała, ze zwykłej przyczyny - zapomniała. Gdy już zorientowała się o wszystkim, było grubo po rozpoczęciu, a jak wiadomo, ona nie lubiła wpadać tak spóźniona, tak więc przepadło. Jedyny plus? Brak kaca, na pewno.
Koniec końców czując coraz chłodniejsze powietrze i brak pomysłu, dziewczyna zawróciła, kierując się do zamku.
W prawdzie słońce jeszcze świeciło, jednak ostre podmuchy chłodnego wiatru wprawiały chwilami w dreszcze Gryfonkę, więc wsunęła ręce do kieszeni płaszcza uprzednio odgarniając kosmyki włosów z twarzy. Początkową część dnia dziewczyna nie spędziła na niczym specjalnie interesującym, oprócz chwilowego poczytania jakiegoś podręcznika, aby dokończyć pracę na następny dzień. Gdy już miała wszystko z głowy, przeszukała najbliższe sobie miejsca, jednak nigdzie zguby nie znalazła, jak teraz widać. Mia wsiąkła w ziemię, albo wtopiła się w ściany. W tym wypadku Nadine chcąc nie chcąc zmuszona była wyjść na niesprecyzowany spacer sama, co dzisiaj jakoś wyjątkowo jej nie pasowało. Złośliwość losu, gdy miała tak ochotę na towarzystwo, nikogo na horyzoncie nie dostrzegała.
Pewnie odsypiają imprezę... przemknęło jej przez głowę. Sama tam się nie pokazała, ze zwykłej przyczyny - zapomniała. Gdy już zorientowała się o wszystkim, było grubo po rozpoczęciu, a jak wiadomo, ona nie lubiła wpadać tak spóźniona, tak więc przepadło. Jedyny plus? Brak kaca, na pewno.
Koniec końców czując coraz chłodniejsze powietrze i brak pomysłu, dziewczyna zawróciła, kierując się do zamku.
Nadine Mistel- Uczeń
- Liczba postów : 36
Czystość krwi : czysta
Skąd : Oxford
Re: Droga do Hogsmeade
Jason, mówiąc szczerze, nie mógł się doczekać spotkania z Lailą. Wprawdzie byli umówieni na środę, ale wspólnie doszli do porozumienia, że odłożą to spotkanie na weekend, ponieważ mieli nawał sprawdzianów i obojgu wyjątkowo zależało na ocenie. I Jason, i Laila byli nieco rozczarowani, ponieważ musieli przełożyć tę randkę na inny termin - w końcu oboje wyczekiwali środy z utęsknieniem! No, ale w końcu nadeszła sobota i Castlereage z szerokim uśmiechem na twarzy mógł zwlec się z łóżka wcześnie rano, wyjątkowo przeczesać włosy grzebieniem kilka razy, założyć niebieską bluzę z kapturem i dżinsy, a także adidasy. Potem mógł zejść na śniadanie, a gdy przy stole Krukonów nie dostrzegł panny Desmet, wzruszył ramionami, porwał dwa tosty, przywitał się z kolegami i z powrotem udał się do zachodniej wieży, gdzie spędził prawie cały poranek, czyszcząc swoją miotłę.
Po jakimś czasie uznał, że jeśli nie chce się spóźnić, musi już wychodzić - zbliżało się południe. Schował trochę galeonów do kieszeni i szybkim krokiem znalazł się na błoniach, a chwilę potem na drodze prowadzącej do Hogsmeade, czyli tam, gdzie umówił się z Lailą. Gdy siadał sobie na jednym z kamieni, miał cichą nadzieję, że Krukonka jednak nie wystawi go do wiatru i przyjdzie.
Po jakimś czasie uznał, że jeśli nie chce się spóźnić, musi już wychodzić - zbliżało się południe. Schował trochę galeonów do kieszeni i szybkim krokiem znalazł się na błoniach, a chwilę potem na drodze prowadzącej do Hogsmeade, czyli tam, gdzie umówił się z Lailą. Gdy siadał sobie na jednym z kamieni, miał cichą nadzieję, że Krukonka jednak nie wystawi go do wiatru i przyjdzie.
Jason Castlereage- Uczeń
- Liczba postów : 37
Czystość krwi : półkrwi
Skąd : Bristol
Re: Droga do Hogsmeade
Laila z utęsknieniem wypatrywała środy, myślała o spotkaniu w każdej wolnej chwili, a nawet na lekcjach, czego jednak na szczęście nikt nie odkrył, bo mogło się nieciekawie skończyć. Niestety nauczyciele chyba się zmówili i wręcz przysypali nie tylko ją, ale też Jasona pracami domowymi i sprawdzianami. Osobiście miała już ochotę się tym nie przejmować ale cóż, bycie Krukonem zobowiązuje, a u części nauczycieli wystarczyło raz podpaść, by nie mieć życia do końca szkoły.
Kiedy nastał sobotni ranek Laila poszła na śniadanie o wręcz nienormalnie wczesnej porze, tak, że wielka sala była niemal pusta. Dziewczynie zresztą nie chciało się zbytnio jeść, zmusiła się jedynie do miski płatków, co dla niej było wręcz nie do pomyślenia. Potem robiła kolejną niewiarygodną jak dla siebie rzecz mianowicie siedziała przed lustrem i starała się jakoś opanować swoje włosy. Po użeraniu się z paroma eliksirami i zaklęciami oraz wpięciu paru spinek musiała przyznać, że nie wyglądała nawet tak źle, przynajmniej jak na nią. Z głębi kufra wyciągnęła ubrania nieco bardziej eleganckie niż zazwyczaj, mianowicie czarną spódniczkę i czerwony sweterek. Dopiero przeglądając się w lustrze i spoglądając na zegarek Laila uświadomiła sobie, jak bardzo jej zależy, wręcz za bardzo, ale nic z tym nie mogła zrobić.
Z dormitorium wyszła niemal w ostatniej chwili przez ciągłe poprawianie jakichś szczegółów i szybkim marszem skierowała się w stronę błoni. Lekki stres miną dopiero w chwili, kiedy na ścieżce zauważyła znajomą postać.
-Cześć, nie spóźniłam się chyba? - zapytała z obawą w głosie.
Niby co chwilę spoglądała na zegarek, ale z jej zdolnościami wszystko było możliwe. Na dodatek w wyjściowych butach i spódnicy szła odrobinę wolniej niż zazwyczaj, czego wcześniej nie wzięła pod uwagę.
Kiedy nastał sobotni ranek Laila poszła na śniadanie o wręcz nienormalnie wczesnej porze, tak, że wielka sala była niemal pusta. Dziewczynie zresztą nie chciało się zbytnio jeść, zmusiła się jedynie do miski płatków, co dla niej było wręcz nie do pomyślenia. Potem robiła kolejną niewiarygodną jak dla siebie rzecz mianowicie siedziała przed lustrem i starała się jakoś opanować swoje włosy. Po użeraniu się z paroma eliksirami i zaklęciami oraz wpięciu paru spinek musiała przyznać, że nie wyglądała nawet tak źle, przynajmniej jak na nią. Z głębi kufra wyciągnęła ubrania nieco bardziej eleganckie niż zazwyczaj, mianowicie czarną spódniczkę i czerwony sweterek. Dopiero przeglądając się w lustrze i spoglądając na zegarek Laila uświadomiła sobie, jak bardzo jej zależy, wręcz za bardzo, ale nic z tym nie mogła zrobić.
Z dormitorium wyszła niemal w ostatniej chwili przez ciągłe poprawianie jakichś szczegółów i szybkim marszem skierowała się w stronę błoni. Lekki stres miną dopiero w chwili, kiedy na ścieżce zauważyła znajomą postać.
-Cześć, nie spóźniłam się chyba? - zapytała z obawą w głosie.
Niby co chwilę spoglądała na zegarek, ale z jej zdolnościami wszystko było możliwe. Na dodatek w wyjściowych butach i spódnicy szła odrobinę wolniej niż zazwyczaj, czego wcześniej nie wzięła pod uwagę.
Laila Desmet- Uczeń
- Liczba postów : 32
Czystość krwi : 1/4
Skąd : Londyn
Re: Droga do Hogsmeade
Jason siedział sobie od kilku minut na tym wielkim głazie, podziwiając sobie widoczki i naprawdę mając wielką nadzieję, że Laila jednak nie postanowiła go wystawić, gdy - o wilku mowa - panna Desmet pojawiła się u jego boku, elegancko ubrana, pięknie uczesana, z tą swoją słodką niepewnością w oczach. Uśmiechnął się szeroko, po czym wstał, wyprostował się i musnął ustami policzek Krukonki.
- Nie spóźniłaś się - odpowiedział, uśmiechając się szeroko. Po chwili roześmiał się. - Przyszłaś!
Jason zlustrował Lailę od stóp do głów, złapał ją za rękę i okręcił wokół własnej osi. Gwizdnął z podziwu.
- Ślicznie wyglądasz - oznajmił i uderzył się w czoło. Jak mógł zapomnieć! Wyjął z kieszeni różdżkę, mruknął cicho "Orchideous" i w jego dłoni pojawił się najpiękniejszy bukiet kwiatów, jaki kiedykolwiek widział na oczy. Trochę polnych kwiatów, zielonych listków, róż, piwonii. Mimo tak odmiennych gatunków, wszystko tworzyło całkiem zgrabną całość. - To dla ciebie.
Ukłonił się szarmancko i podał Laili kwiaty. Włożył dłonie do kieszeni, ale po chwili syknął i czym prędzej je wyjął. No tak - w końcu nie wypada mieć rąk wbitych w kieszenie, gdy się z kimś rozmawia, prawda?
- Ekhem... słuchaj, Laila... - zaczął Jason z pewnym zmieszaniem, drapiąc się po głowie. - Ja nie zaplanowałem, gdzie moglibyśmy pójść... trochę się przejąłem tym wszystkim, że ta sprawa mi umknęła. Masz jakiś pomysł, może...?
Spojrzał na nią z pewnym zakłopotaniem. No, to się teraz popisał. Zaprasza dziewczynę na randkę, a potem nie wie, gdzie mogą pójść...
- Nie spóźniłaś się - odpowiedział, uśmiechając się szeroko. Po chwili roześmiał się. - Przyszłaś!
Jason zlustrował Lailę od stóp do głów, złapał ją za rękę i okręcił wokół własnej osi. Gwizdnął z podziwu.
- Ślicznie wyglądasz - oznajmił i uderzył się w czoło. Jak mógł zapomnieć! Wyjął z kieszeni różdżkę, mruknął cicho "Orchideous" i w jego dłoni pojawił się najpiękniejszy bukiet kwiatów, jaki kiedykolwiek widział na oczy. Trochę polnych kwiatów, zielonych listków, róż, piwonii. Mimo tak odmiennych gatunków, wszystko tworzyło całkiem zgrabną całość. - To dla ciebie.
Ukłonił się szarmancko i podał Laili kwiaty. Włożył dłonie do kieszeni, ale po chwili syknął i czym prędzej je wyjął. No tak - w końcu nie wypada mieć rąk wbitych w kieszenie, gdy się z kimś rozmawia, prawda?
- Ekhem... słuchaj, Laila... - zaczął Jason z pewnym zmieszaniem, drapiąc się po głowie. - Ja nie zaplanowałem, gdzie moglibyśmy pójść... trochę się przejąłem tym wszystkim, że ta sprawa mi umknęła. Masz jakiś pomysł, może...?
Spojrzał na nią z pewnym zakłopotaniem. No, to się teraz popisał. Zaprasza dziewczynę na randkę, a potem nie wie, gdzie mogą pójść...
Jason Castlereage- Uczeń
- Liczba postów : 37
Czystość krwi : półkrwi
Skąd : Bristol
Re: Droga do Hogsmeade
Odetchnęła z ulgą słysząc zapewnienie Jasona. Nie znosiła, kiedy ktoś musiał na nią czekać, tak jak nie znosiła sprawiać ludziom kłopotów.
Gdy chłopak jej się przyglądał ona tylko spuściła wzrok. No bo może źle wyglądała? Albo przesadziła? Lub coś zepsuło się podczas marszu? Na całe szczęście jedyne co usłyszała to komplement, na który zareagowała szerokim uśmiechem i rumieńcem. Widząc kwiaty otworzyła szeroko oczy ze zdumienia i wyciągnęła po nie ręce.
-Są przepiękne! Dziękuję - powiedziała dalej przyglądając się bukietowi z lekkim niedowierzaniem.
Chyba nie powinna się przyznawać, że pierwszy raz w życiu dostała kwiaty. Absolutnie pierwszy, nawet na urodziny czy podobne okazje nikt nie sprezentował jej bukietu, tak więc zachwyt dziewczyny wręcz nie miał granic.
Gdy Jason zaczął się tłumaczyć przysłoniła usta ręką i zaczęła cicho chichotać, a więc nie tylko ona tak się przejmowała.
-Niech pomyślę... Dużo słyszałam o Coco Caffe, podobno jest tam niesamowicie, a jeszcze nigdy tam nie byłam - powiedziała o pierwszej rzeczy jaka wpadła jej do głowy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie kto jej o tym miejscu powiedział i o tym, ze mogło być tam dosyć drogo. - Zresztą Trzy Miotły to też niezłe miejsce - dodała szybko spuszczając oczy.
Następnym razem chyba będzie więcej myśleć nim coś powie, wyjdzie jej to na dobre, a na pewno nie postawi w tak niezręcznej sytuacji.
Gdy chłopak jej się przyglądał ona tylko spuściła wzrok. No bo może źle wyglądała? Albo przesadziła? Lub coś zepsuło się podczas marszu? Na całe szczęście jedyne co usłyszała to komplement, na który zareagowała szerokim uśmiechem i rumieńcem. Widząc kwiaty otworzyła szeroko oczy ze zdumienia i wyciągnęła po nie ręce.
-Są przepiękne! Dziękuję - powiedziała dalej przyglądając się bukietowi z lekkim niedowierzaniem.
Chyba nie powinna się przyznawać, że pierwszy raz w życiu dostała kwiaty. Absolutnie pierwszy, nawet na urodziny czy podobne okazje nikt nie sprezentował jej bukietu, tak więc zachwyt dziewczyny wręcz nie miał granic.
Gdy Jason zaczął się tłumaczyć przysłoniła usta ręką i zaczęła cicho chichotać, a więc nie tylko ona tak się przejmowała.
-Niech pomyślę... Dużo słyszałam o Coco Caffe, podobno jest tam niesamowicie, a jeszcze nigdy tam nie byłam - powiedziała o pierwszej rzeczy jaka wpadła jej do głowy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie kto jej o tym miejscu powiedział i o tym, ze mogło być tam dosyć drogo. - Zresztą Trzy Miotły to też niezłe miejsce - dodała szybko spuszczając oczy.
Następnym razem chyba będzie więcej myśleć nim coś powie, wyjdzie jej to na dobre, a na pewno nie postawi w tak niezręcznej sytuacji.
Laila Desmet- Uczeń
- Liczba postów : 32
Czystość krwi : 1/4
Skąd : Londyn
Re: Droga do Hogsmeade
Nawet gdyby Jason musiał trochę poczekać, naprawdę, nic by się nie stało. Miałby trochę więcej czasu na rozmyślania... co robić w przyszłości, a także tej nieco bliższej przyszłości, która miała nastąpić dokładnie za kilkanaście minut, o ile pojawi się panna Desmet ze swoimi uroczymi rumieńcami na policzkach. Co będą robić... pewnie pójdą do jakiejś kawiarni, spędzą miło czas, a potem udadzą się na jakiś spacer... ooo, tak, wiosna z pewnością była czasem zakochanych.
Jason również uśmiechnął się szeroko, widząc na drobnej twarzyczce Laili te pąsowe rumieńce, które tak uwielbiał. Robiła się wtedy taka niewinna, taka słodka, taka... taka... taka krucha, jakby była zrobiona z porcelany i jeden niewłaściwy ruch mógłby ją bezpowrotnie uszkodzić. A może właśnie tak było?
- Nie masz za co - odwzajemnił uśmiech, przyglądając się z dziwnym skupieniem na twarzy swoim adidasom.
Oboje się przejęli, nie ma co. Jason tak się przejął, że zupełnie wypadło mu z głowy, iż trzeba gdzieś potencjalną kandydatkę na dziewczynę zabrać - tak, oczywiście, usiądą sobie na mokrej trawce, złapią za rączki i będą po prostu na siebie patrzeć. W końcu to było takie romantyczne.
- Coco Caffe brzmi okej - odparł Jason, powoli odzyskując kolorki. Na jego opaloną buźkę ponownie wskoczył szeroki uśmiech. Wziął Lailę za rękę. - A więc, moja droga, zapraszam do Hogsmeade.
Rzucił jej jeszcze jeden uśmiech, po czym oboje zaczęli iść drogą w kierunku czarodziejskiej wioski, a ściślej, w kierunku Coco Caffe.
//wiesz, gdzie pisać ; )
Jason również uśmiechnął się szeroko, widząc na drobnej twarzyczce Laili te pąsowe rumieńce, które tak uwielbiał. Robiła się wtedy taka niewinna, taka słodka, taka... taka... taka krucha, jakby była zrobiona z porcelany i jeden niewłaściwy ruch mógłby ją bezpowrotnie uszkodzić. A może właśnie tak było?
- Nie masz za co - odwzajemnił uśmiech, przyglądając się z dziwnym skupieniem na twarzy swoim adidasom.
Oboje się przejęli, nie ma co. Jason tak się przejął, że zupełnie wypadło mu z głowy, iż trzeba gdzieś potencjalną kandydatkę na dziewczynę zabrać - tak, oczywiście, usiądą sobie na mokrej trawce, złapią za rączki i będą po prostu na siebie patrzeć. W końcu to było takie romantyczne.
- Coco Caffe brzmi okej - odparł Jason, powoli odzyskując kolorki. Na jego opaloną buźkę ponownie wskoczył szeroki uśmiech. Wziął Lailę za rękę. - A więc, moja droga, zapraszam do Hogsmeade.
Rzucił jej jeszcze jeden uśmiech, po czym oboje zaczęli iść drogą w kierunku czarodziejskiej wioski, a ściślej, w kierunku Coco Caffe.
//wiesz, gdzie pisać ; )
Jason Castlereage- Uczeń
- Liczba postów : 37
Czystość krwi : półkrwi
Skąd : Bristol
:: Błonia
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|